Lubię czytać serie tom po tomie albo z niewielkimi przerwami i tak też zrobiłam z Forstem, jako że miałam dwie części do nadrobienia. I o ile "Halny" wywołał we mnie te emocje, które zakopiański komisarz wzbudzał we mnie od zawsze i nie były one pozytywne, to siódme spotkanie wypadło jakoś inaczej.
"Przepaść" to tytuł, który można rozumieć na wiele sposobów, nie tylko w tym dosłownym sensie, ale też bardziej metaforycznym, a w odniesieniu do głównego bohatera tej serii wydaje się to być wyjątkowo trafne.
Ze zdziwieniem muszę przyznać, że podobał mi się ten tom. Był mocno abstrakcyjny, co jest w tej serii normą, ale sporo wątków robiło na mnie nie małe wrażenie. Na wiele byłam przygotowana, ale chyba nie na to, co Mróz tym razem zaserwował. Może moje nastawienie zmieniło to, że w końcu wszystko przestało kręcić się wokół jednego psychopaty i pojawił się nowy. Jego sposób działania i motywacje były zupełnie inne, świeże, a nie wałkowane przez kilka tysięcy stron jak to było do tej pory.
Myślę, że trzeba też podkreślić szacunek jaki Mróz oddał w tym tomie służbom ratunkowym. To jak opisał działania TOPRu i gotowość jego członków do natychmiastowego podjęcia akcji nawet w beznadziejnych sytuacjach naprawdę chwytało za serce.
Nie zapałałam nagłą sympatią do Forsta, co to to nie, ale nawet on był w tej części bardziej znośny. Za to moje uwielbienie dla Osicy jeszcze bardziej wzrosło, choć wydawało mi się to już niemożliwe. Naprawdę uważam, że to jeden z najdosk...