Czy czas ma znaczenie?
A ma… zwłaszcza jego upływ. Widzę to po tym, jak reagowałam na ,,Nieodnalezioną’’ od Remigiusza Mroza, a jak teraz reaguję na kolejną część.
Trzy lata temu (ale to szybko zleciało) dostałam na urodziny pierwszy tom, czyli ,,Nieodnalezioną”. Pamiętam, że byłam nią zachwycona i łyknęłam ją w dwa dni. Jasne, wściekałam się na nią, ale końcowo byłam wniebowzięta i chciałam więcej. Wtedy jeszcze oczywiście nie było drugiego tomu i zajęłam się innymi książkami.
Jednak ostatnio kupiłam sobie drugi tom i jak zaczęłam czytać, tak stwierdziłam, że mało pamiętam z pierwszej części. Przypomniałam sobie to wszystko pokrótce i zaczęłam się wgłębiać w ,,Nieodgadnioną’’ i jak wiecie z moich story byłam tam strasznie podirytowana.
Nie chcę wam za dużo zdradzić, bo gdybym powiedziała dlaczego tak się wkurzałam to byłoby to zbyt wielkim spojlerem, a tego wolałabym uniknąć mimo wszystko. Ale no dobra, wkurzałam się i czasami klęłam pod nosem na autora, ale mimo wszystko książka mi się podobała. Może nie tak, jak pamiętam że uwielbiałam pierwszy tom… ale podobała. Takie 6,5/10 w sumie.
No ale teraz wróćmy do czasu. Myślę, że gdybym czytała jedną książkę za drugą to inaczej bym odebrała całą historię, niż teraz po upływie 3 lat. I to kazało mi się zastanowić, czy czytając jedną książkę za drugą w serii przypadkiem nie za bardzo ich idealizuję… muszę się jeszcze nad tym ba...