Remigiusz Mróz nie przestaje mnie zaskakiwać. Bez wątpienia jest autorem, którego książek mam i przeczytałam najwięcej, mimo to nigdy nie wiem, czego mam się spodziewać, otwierając kolejną jego powieść.
Seria z Joanną Chyłką jest dla mnie szczególnie ważna i wyjątkowa. To od niej zaczęła się moja przygoda z Mrozem. Gdy sięgałam po "Kasację", wydanych było sześć tomów, na pewno nie spodziewałam się wtedy, że czternasty będzie mnie fascynował tak samo jak pierwszy. A może i nawet bardziej. Wszak teraz to już nie tylko zadrukowane strony, to historia, która ożyła w mojej głowie i sercu. Mam to szczęście, że warszawskim prawnikom nie oparli się też moi znajomi i często w rozmowach na zupełnie inne tematy pojawiają się nawiązania czy wręcz cytaty. Dzięki serialowi grono odbiorców zwiększyło się o kolejne osoby, a bohaterowie zyskali "realne" twarze. Przyznam, że początkowo kręciłam nosem na widok obsady, ale po czterech sezonach jestem pod ogromnym wrażeniem kreacji aktorskich.
Nie sposób napisać recenzji "Egzekucji" bez uniknięcia spojlerów. Z drugiej strony nie sądzę, by czytał ją ktoś, kto nie zna tej serii. Postaram się jednak nie wchodzić w treść i skupić się na moich odczuciach, choć one też mogą być mocno sugestywne.
Przede wszystkim nie jest to tom prawniczy. Wielokrotnie wszystko kręciło się wokół procesu i sądowej batalii, tym razem jednak na pierwszym miejscu jest życie prywatne głównych bohaterów. Byłam zaskoczona tym, że Mróz tak pop...