Serię zaczęłam od czwartego tomu, więc teraz uzupełniam deficyty wiedzy o losach bohaterów.
Już od wielu lat każdego roku, w tym samym dniu Burza otrzymuje list od zmarłego ojca. Są one niczym wiadomości z zaświatów, ale okazuje się, że naprowadzają na ślad zagadki z przeszłości.
Seweryn Zaorski właśnie wrócił do Żeromic wraz z dwoma córkami, Adą i Lidką. Remontując kupiony dom, który należał do rodziny Burzyńskich, trafia na zamurowaną skrytkę z tropami prowadzącymi do sprawy sprzed lat.
Autorowi, jak mało któremu, udaje się wciągnąć mnie w serpentynę zagadek i prywatnych rozterek bohaterów. Ci w moim odczuciu są realnie nakreśleni, nikt nie jest kryształowy lub zepsuty do szpiku kości.
Relacja Kai i Seweryna... Niewłaściwa? Niegodna? - po prostu ludzka.
Pisarz nie obarcza fabuły zbędnymi opisami, a mimo to świetnie oddaje małomiasteczkową atmosferę.
Atutem, który nadaje historii kolorytu jest kreacja "małych diablic", czyli córek Zaorskiego. Ich pytania wprawiają ojca w konsternację, a u mnie wywołują niewymuszony uśmiech.
Fabuła zawierała też momenty mocno naciągnięte, ujmujące jej realność. Przykładowo, bardziej wiarygodna byłaby sytuacja w lesie pod Delawą, gdyby autor nie odebrał bohaterce broni.
Lubię historie z licznymi twistami w fabule, które wychodzą spod ręki autora. Lubię zawiłe intrygi i zagadki, które tworzy oraz sposób ich przekazania.