O pisaniu na chłodno to książka, która swoje odleżała na półce. Nie wiem, dlaczego nie sięgnęłam po nią wcześniej. Gdybym to zrobiła kilka lat temu, może dzisiaj któraś moja wypocina ujrzałaby światło dzienne. Jak prawie każdy humanista próbowałam przelać swoje myśli na papier, ale nie wystarczyło mi motywacji, by doprowadzić to do końca. Remigiusz Mróz w swojej książce zaraza nie tylko pasją do czytania, ale przede wszystkim pisania. I to jest tak zaraźliwe, że osoba będąca na początku swoich pisarskich zmagań może naprawdę wiele zaczerpnąć i uwierzyć w sobie będąc świadomym tego, czego się ustrzec na tej drodze. Remigiusz oprócz podzielenia się w dość minimalnym stopniu swoją osobistą sferą, co bardzo szanuję i doceniam, bo nie przysłania tego co jest najważniejsze, czyli dzielenia się z czytelnikami swoimi początkami, dając tym samym wskazówki do tego, jak pisać. Tę książkę oprócz fanów Mroza, powinny przeczytać osoby, które mają w planach przeprowadzić z nim wywiad. Może wtedy 95% rozmówców przestałoby zadawać pytania typu: jak można wydawać tyle książek rocznie?, jak można tyle czasu poświęcać pisaniu?.
Po tej książce Remigiusz będę patrzyła już inaczej na każdą przeczytaną przez siebie pozycję. Będę zwracała na każdą drobnostkę, która w połączeniu z inną drobnostką tworzy całość. Mam tu na myśli pierwsze zdanie w książce, tempo powieści, budowanie dialogów. Ode mnie 8/10.