Chociaż lubię lato, to jednak sierpień mocno dał mi się we znaki. Nie tylko z powodu upałów, ale także sporej liczby gości (uroki mieszkania nad jeziorem i blisko lasu...), przede wszystkim jednak zmęczyła mnie walka może nie tylko z samą chorobą, ale z naszym systemem zdrowotnym. Mam już tego po dziurki w nosie, dobrze chociaż, że te wszystkie kolorowe pastylki postawiły mnie jako tako na nogi. Nie życzę jednak nikomu zbyt częstych wizyt w placówkach medycznych. Ja co prawda tego nie uniknę, lecz zawsze mam taką nadzieję, że będzie lepiej...
Dość już użalania się i czas wziąć się do pracy, przeczytałam kilka książek, lecz nie napisałam o nich żadnej, nawet najmniejszej opinii, więc dzisiaj mam zamiar nadrobić zaległości i wrócić do swojego rytmu, nieco zachwianego wakacyjnym trybem.