Przyciągająca okładka (ludzie w klatce) oraz dość intrygujący tytuł zachęciły mnie do lektury książki "Ludzkie zoo. O wystawianiu ludzi na pokaz".
Pani Joanna Zaręba podjęła się ciekawego i dość trudnego tematu. Wykorzystywanie do własnych celów (przeważnie zarobkowych) osób kalekich i chorych tylko dlatego, że wyglądają inaczej, to postępowanie nieetyczne, lecz płacenie za spektakl, w którym takie cuda natury występują, świadczy o całkowitym zwyrodnieniu.
Jak pisze autorka, to temat jak wielka rzeka.
"Większość historii gwiazd opisanych w tej książce jest tragiczna."
"Wystawianie na pokaz ludzi zdeformowanych od urodzenia lub wskutek chorób nie było w wieku dziewiętnastym niczym nowym - już w średniowieczu urządzano tego typu spektakle, oczywiście za pieniądze. W miarę upływu czasu zmieniała się tylko ich skala."
Już w trakcie lektury wiedziałam, że to zwykłe okrucieństwo a ludzie organizujący takie pokazy, jak również chętni do płacenia za te występy byli pewnie pozbawieni empatii.
Uważali, że jeśli ktoś ma inny kolor skóry, jest bardziej lub mniej owłosiony, jest albo bardzo mały lub nadzwyczaj wysoki, jest bardzo gruby albo zbyt chudy, ma jakieś wady wrodzone niespotykane powszechnie, to jest dziwadłem, cudem natury, jest gorszy od nich i można jeszcze na nim nieźle zarobić. Brakowało całkowicie tolerancji dla inności.
Lecz czy teraz jest lepiej? Może i tak. Nie wystawiamy na pokaz kalek czy bliźniąt syjamskich, ale czy tak naprawdę świat się zmienił na lepsze a ludzie stali się bardziej otwarci na innych o są bardziej tolerancyjni... Czasem ogarniają mnie wątpliwości.
"Władcy tego świata zawsze chętnie oglądali cuda natury, a czasami wręcz posiadali kolekcje dziwnych stworów, okazów i cierpiących na niezwykłe dolegliwości ludzi."
"Królowie i książęta, pragnąc zaimponować przyjaciołom, wrogom i konkurentom, kolekcjonowali nieprzeciętnych ludzi dokładnie tak, jak dziś zbiera się znaczki albo monety. Im dziwniejszy i rzadszy egzemplarz, tym lepiej. Sprzedawali ich, wymieniali się nimi, wręczali ich sobie w prezencie."
Autorka podzieliła swoją książkę na rozdziały, w których przytoczyła historie kilkunastu osób, które zazwyczaj zostały zmuszone do występowania na różnych scenach ku uciesze gawiedzi. Dla widzów takie wystawianie dziwnych ludzi na pokaz było wielką atrakcją, bawili się dobrze, jak w cyrku. Sama pamiętam, gdy byłam małym dzieckiem, to przed cyrkowym namiotem stał mniejszy i zapraszano do obejrzenia za dodatkową opłatą kobiety z brodą... Mój starszy brat omijał ten namiot, więc nie widziałam, kogo tam trzymano, czy faktycznie to była kobieta, czy też to było jakieś oszustwo.
Gdy byłam nieco starsza, już nie było takich "atrakcji", widocznie nie było zbyt wielu chętnych do oglądania, nie było to już tak popularne.
Książka ciekawie napisana, czyta się ją lekko. Dobrze, że ta dość wstydliwa historia wykorzystywania osób pokrzywdzonych przez los jest już za nami.
Dziękuję Pani Edycie z Wydawnictwa RM za możliwość przeczytania książki.