To moje pierwsze spotkanie z autorką, lecz z pewnością nie ostatnie, gdyż na pewno wezmę się za lekturę jej debiutanckiego kryminału "Za żywopłotem", który mam na swojej wirtualnej półce.
Przyznam, że dość trudno jest mi pisać o tej książce, bo jakaś jej część dotyczy jakby mojego życia. Ja również chciałam poznać swoje korzenie, które ukrywała moja mama, lecz odpuściłam i po lekturze tej książki, myślę, że raczej dobrze zrobiłam... I chociaż mówi się, że kto pyta, nie błądzi, lecz czasem lepiej nie pytać.
"Bo chęć poznania prawdy działa jak narkotyk."
"Jeśli uparcie zadajesz pytania, to w końcu usłyszysz odpowiedź. A co, jeżeli ci się nie spodoba?"
Inga jest szczęśliwą żoną i matką, jednak po tragicznej śmierci matki czuje jakąś wewnętrzną potrzebę, żeby poznać jej przeszłość. Matka Ingi wychowała się w domu dziecka, nie znała swoich rodziców, była podrzutkiem, więc tym "gorszym" rodzajem sieroty nieznającej nawet imion swoich rodziców, któremu nawet inne dzieci dokuczają najbardziej...
Po osiągnięciu dorosłości próbowała szukać swoich korzeni, chciała poznać swoją przeszłość, lecz ciągle trafiała jak kulą w płot, może dlatego właśnie ją to bardzo dręczyło. Ta niewiedza, ta dziura, biała plama w życiorysie. Gdyby chociaż wiedziała, gdzie zaczyna się jej rodzinna historia...
"Dom dziecka, nawet najlepszy, nie jest rajem dla nikogo."
Inga ma żal do siebie, że nie pojechała w ostatnią podróż z matką, więc chce nie tylko wyjaśnić przyczyny jej śmierci, ale także zdobyć informacje o pochodzeniu rodzicielki.
Chociaż i ojciec i mąż odradzają jej, ona jednak wiedziona ciekawością i tak postanawia przeprowadzić jakby małe, prywatne śledztwo.
Lecz gdyby wiedziała do czego ją to doprowadzi, może nie zadawałaby tylu dręczących ją pytań.
Powoli i cierpliwie Inga zbiera wszystkie, nawet te wydawać by się mogło, nic nie znaczące fragmenty historii dotyczące dzieciństwa jej matki i stara się wnikliwie składać je jak puzzle w jedną i spójną całość. Tylko, że ciągle jej nic do siebie nie pasuje.
Drugim wątkiem jest historia pianistki wracającej po wielu latach w rodzinne strony. Dawno tu nie była, lecz o dom dbali sąsiedzi, którzy nawet dziwili się, czemu nikt tu nie mieszka, ale skoro za to im płacono, więc nie interesowali się zbytnio.
"Przez otwarte drzwi do salonu widziała fortepian. W ich domu nie stanowił ozdoby. Był przyjacielem, który odpowiednio potraktowany stawał się duszą towarzystwa."
Natomiast takiego zakończenia nie spodziewałam się zupełnie...
Co może łączyć te wątki z wieloma jeszcze innymi snutymi przez autorkę? Sama miałam wątpliwości czy cokolwiek je łączy.
Tak właściwie to ta dość intrygująca historia jest zbyt mocno zagmatwana i wielowątkowa a nawet czasem można się pogubić. Mimo to, czyta się tę książkę z zaciekawieniem i trudno odłożyć ją na później, bo chce się jak najszybciej poznać odpowiedzi na wszystkie zagadkowe pytania.
Czasem naprawdę lepiej nie pytać, bo odpowiedzi mogą okazać się zbyt bolesne a nawet niebezpieczne.
To bardzo dobry thriller, poruszający we mnie wiele strun szarpiących serce. Bo nie dość, że w moim życiu (właściwie to mojej mamy) również jest wiele niewiadomych, to wiele lat mieszkałam obok domu dziecka i byłam tam częstym gościem, więc znam realia panujące w tamtych czasach w takich placówkach.
Polecam, ta historia na pewno długo zostanie ze mną.
Wydawnictwu Muza dziękuję za egzemplarz recenzencki.