Avatar @maciejek7

Mazury

@maciejek7
176 obserwujących. 181 obserwowanych.
Kanapowicz od ponad 3 lat. Ostatnio tutaj około godziny temu.
Napisz wiadomość
Obserwuj
176 obserwujących.
181 obserwowanych.
Kanapowicz od ponad 3 lat. Ostatnio tutaj około godziny temu.

Blog

poniedziałek, 2 grudnia 2024

Grzeczne czy niegrzeczne... oto jest pytanie...

„Świat stworzony w wyobraźni jest równie ważny i niemal tak samo realny jak ten, który nas otacza.”
Czekałam na tę książkę z utęsknieniem, chociaż wiedziałam, że to ona czeka na mój powrót do domu. Gdy wreszcie się za nią zabrałam, nie było już możliwości odłożenia jej na późniejszy termin. Chociaż to książka dla dzieci i młodzieży, to ja czytałam ją jak stworzoną dla mnie... Zawsze lubiłam czytać książki dla dzieci i tak już zostało. Czytam je teraz wnukom, lecz także dla samej siebie, bo w trakcie lektury wracam do lat dzieciństwa, bez zbędnych problemów, choć kiedyś wydawało się zupełnie inaczej.
Zazwyczaj w książkach bohaterki były grzeczne i poukładane, stanowiące zupełne przeciwieństwo mnie i moich koleżanek z podwórka. Lecz czy dziewczynki zawsze muszą być takie grzeczne i ślicznie ubrane jak laleczki? Moim zdaniem - nie! Dlatego cieszę się, że Sylwia Chutnik zebrała aż tak dużo łobuziarek w jednej książce.
Pięknie wydana książka zachęca do lektury tym bardziej, że Ola Szmida wykonała rewelacyjne ilustracje. Gdy czytałam mojej wnuczce to musiałam powtarzać lekturę kilkukrotnie i musiałam obiecać, że przeczytamy razem książki o tych bohaterkach. Taka książka była mi właśnie w tej chwili potrzebna, pewnie nie tylko dla mnie okazała się jakby ukojeniem...

Literackie łobuziary uporządkowane są w kolejności alfabetycznej. Od Alicji z krainy czarów, przez Anię Shirley, Lottę, Majkę Skowron, Małą Mi, Pippi, Pollyannę aż po Tosię Jastrzębską. W sumie jest ich aż trzydzieści a myślę, że gdyby głębiej poszukać, to znalazłoby się pewnie jeszcze więcej niesfornych dziewczynek. I chociaż traktuje się je jako łobuziary, to wyrastają z nich potem mądre i rozważne kobiety.

"Upór, pewność siebie, wygadanie i siłę Pippi wykorzystywała też konsekwentnie do tego, aby pomagać potrzebującym."
"Złośliwość często kojarzy się z okrucieństwem, ale przecież nie zawsze jest z nim związana. Za docinkami Małej Mi nie stoją złe intencje."
Każda z bohaterek czymś innym się wyróżnia i na swój sposób buntuje, lecz każdą za coś innego możemy nie tylko polubić, ale także możemy się od nich czegoś nauczyć.
Tym bardziej, że na końcu opisu każdej łobuziary autorka podaje propozycje zabaw, w czasie których można upodobnić się do bohaterki i to nie tylko fizycznie, lecz spróbować postępować tak jak opisywana łobuziara. Każdy może zostać jedną z nich...
Ja w trakcie lektury odbyłam podróż w przeszłość, znam wszystkie bohaterki-łobuzerki, chociaż nie czytałam wszystkich książek, ale postacie znam z opowieści swoich dzieci i wnuków a także z filmów... Z wielką przyjemnością przypominałam sobie książki z dzieciństwa.

Ta książka jest idealnym prezentem, nie tylko gwiazdkowym...

Dziękuję, za możliwość zapoznania się z lekturą, wydawnictwu Znak Literanova oraz Pani Bognie z PRart Media.
niedziela, 3 listopada 2024

Słowa mają moc

 
Świat ciągle się zmienia i komplikuje, każde pokolenie uważa, że ma gorzej niż poprzednicy, lecz oni zazwyczaj twierdzą, że młodym jest lepiej. Trudno jest stwierdzić kto ma rację, pewnie każdy ma jej trochę. To prawda, że teraz są inne priorytety, o których my starsi nawet nie mieliśmy kiedyś pojęcia (i nadal nie mamy...), lecz mimo tych wszystkich nowoczesnych elektronicznych udogodnień i tak ludzie nie potrafią się porozumieć. Po prostu ze sobą nie rozmawiamy, porozumiewamy się za pomocą mediów społecznościowych, nawet wtedy, gdy siedzimy obok siebie... Zawsze gdzieś biegniemy, nikt nie ma czasu, wszyscy są ciągle zmęczeni i nic im się nie chce, z niczego nie potrafią się cieszyć...

"Słowo jest drogą wiodącą od człowieka do człowieka. Zanurza się w zakamarkach ludzkich serc i jeśli jest wartościowe, zostaje tam na dłużej, zmuszając do refleksji."
"Moc słabości" Anny H. Niemczynow to niesamowity poradnik będący kontynuacją poprzedniego bestsellera autorki "Ciche cuda". Pani Anna pisze lekko, prosto z serca i prosto do serc czytelników. Dzieli się z nami swoimi największymi nawet sekretami, opisuje swoje przeżycia, i te dobre i te mniej szczęśliwe, ale zawsze stara się czerpać garściami z życia.
Autorka jest niemal zawsze na fotografiach uśmiechnięta, więc na pierwszy rzut oka wydaje się kobietą bez trosk i problemów, pełną szczęścia i radości. Lecz tak jak książek nie powinno się oceniać po okładkach, to podobnie ludzi po pierwszym spojrzeniu. Łatwo jest kogoś oceniać, lecz taką oceną najłatwiej jest także zranić.

"Patrząc na człowieka, często widzimy tylko pewien wycinek, obrazek, rezultat. Na podstawie tego wycinka dorabiamy sobie całą historię."
Anna H. Niemczynow udowadnia i próbuje także nauczyć nas radości z życia, pokonać słabość w taki sposób, żeby stała się mocniejszą stroną. Nie jest to co prawda łatwe, ale nie powinniśmy się poddawać i uwierzyć w siebie, w swoją siłę w swoją moc. W swoje marzenia (każdy z nas pewnie je ma) trzeba wierzyć za wszelką cenę, nawet jeśli nikt inny poza nami nie wierzy w ich spełnienie, choćby nawet wszystko wskazywało, że to tylko mrzonki...
Powinniśmy także uważać na ludzi, którzy przy nas mówią źle o innych, bo mogą również tak samo mówić i o nas...
To my sami powinniśmy wybrać swój kierunek, nie czekać na cud, ale zadbać o to, żeby się stał. I nie chodzi o to żeby założyć przysłowiowe różowe okulary, ale o to, żeby potrafić w ciemności zobaczyć światło, które nas zachwyci, a my sami zachwycimy się życiem. Motywacje autorki są świetne, mnie podnoszą na duchu, chociaż ostatnio miałam zbyt wiele (jak na jedną osobę) problemów. Gdy czytam różne opowieści innych ludzi o przejściach, wiem dobrze, że nie jestem z tym sama...

"Trzeba wierzyć w CUDA. Choćby przeciwko nam były wszystkie statystyki świata!"
Chociaż czasem sięgam po różnego rodzaju poradniki, to z żadnego jeszcze nie otrzymałam tak wielu dobrych, i popartych dowodami rad, takiego kopa do życia, do kochania życia, dlatego dziękuję autorce za wszystkie jej książki. Energia autorki, radość z życia i miłości i jeszcze w tak pozytywnym przekazie powoduje, że naprawdę łatwiej żyć.

Dziękuję również Pani Bognie Piechockiej z Prart-media za otrzymaną książkę.
sobota, 2 listopada 2024

W głąb siebie...

„W głąb” to już piąty tom cyklu o Jakubie Sobieskim, którego wykreowała przez Katarzynę Bonda. I chociaż wielu czytelników drażni sama jego postać, to ja polubiłam tego dość często dąsającego się detektywa. Myślę, że po prostu się przyzwyczaiłam do jego specyficznego zachowania. Chociaż tak naprawdę w przypadku tej serii, nie ma zbyt istotnego znaczenia kolejność, bo w każdym tomie główny bohater rozwiązuje inną zagadkę. Chronologiczne są tylko wątki obyczajowe, ale da się czytać bez zachowania ciągłości.

" Budynek szpitala położony był w sielskiej gęstwinie zieleni i to byłoby wszystko, jeśli chodzi o jego zalety estetyczne. Architektonicznie przypominał przedszkole w stylu brutalizmu rodem z PRL-u, a nie placówkę medyczną."
Tym razem Jakub za namową Ady, jedzie do do podkrakowskiego dziecięcego szpitala psychiatrycznego. Doszło tam do makabrycznego zabójstwa nastolatki i to dzień przed wypisem jej do domu. Oskarżono o tę zbrodnię Gabrysię, która mieszkała z ofiara w jednym pokoju. Problem w tym, że dziewczyna niczego nie pamięta. Po dawce leków uspokajających zasnęła, a gdy odzyskała przytomność, w ręku miała zakrwawiony nóż, którym poderżnięto gardło jej koleżance z pokoju. Gabrysia, ale chce używania imienia Ryś, to dziewczyna z dysforią płciową. Jest córką koleżanki Ady, dlatego nalegała na to, żeby właśnie Jakub dowiódł niewinności dziewczyny. Co prawda ma on sporo wątpliwości, czy w ogóle powinien brać tę sprawę, bo wydaje mu się już na samym początku przegrana.

Temat psychiatrii dziecięcej to trudny temat i mimo upływu lat, tak naprawdę niewiele się zmienia na lepsze. A w dzisiejszych czasach wiele dzieci i młodzieży cierpi na depresję, nie potrafią odnaleźć sensu życia, dołują się, odkrywają swoją tożsamość płciową i boją się odrzucenia z tego powodu. Temat nastolatków borykających się z problemami często jest bagatelizowany często nawet przez najbliższych. Uważa się, że oni nie mają problemu a sami za to są problemem, dla innych...

"Gdy dziecko choruje psychicznie, rodzic poznaje, co oznacza słowo "niemoc", i jego najczarniejszą stronę. To potrafi powalić najbardziej poukładaną osobę."
"Rodzice nie słuchali ich przez lata, a teraz nagle cała uwaga się na nich skupia. To nic nie wniesie, a może nawet pogorszyć sprawę. Ci młodzi dorośli to mądre, czujne bestie. Buntują się, bo nadal nie są widziani."
Jakub żeby odnaleźć prawdę, musi wniknąć w głąb sekretów tego szpitala, a nie jest to zbyt proste. Niedostosowany system opieki psychiatrycznej dzieci ma tak wiele luk, które chętnie wykorzystują ludzie kierujący się swoim interesem i chcą czerpać korzyści z nieświadomych zagrożenia dzieci, ale także i ich rodziców. Brak środków finansowych, mała liczba odpowiedniego wykwalifikowanego personelu zdecydowanie sprzyja zaniedbaniom i prowadzić może do niejednej tragedii. Oczywiście nie zawsze winny jest personel, bo przecież z pustego i Salomon nie naleje.
Czy Jakub zdoła odkryć prawdę? Czy detektyw Sobieski dowiedzie niewinności Rysia? Czy jednak to Ryś jest zabójcą?
„W głąb” to mimo trudnego tematu, dość przyjemna lektura. Książka ważna i chwytająca za serce. Trzeba wsłuchać się w wołający o pomoc głos zagubionych nastolatków, bo sami sobie nie pomogą, nie są w stanie, a to my powinniśmy dostrzec ich wołanie.

Polecam, a ja czekam już na kolejne śledztwo Jakuba Sobieskiego.

Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję Wydawnictwu Muza.
poniedziałek, 28 października 2024

„Ten, kogo kochasz, nie umiera”

 
„Ten, kogo kochasz, nie umiera” początkowo wydaje się delikatnym, niespiesznym thrillerem, lecz im dalej, tym coraz bardziej jakby paraliżuje swoją fabułą i wzbudza wiele emocji.
Sama zastanawiałam się co może łączyć trzy nieznajome osoby mieszkające w różnych częściach Europy. Narracja prowadzona jest z perspektywy trojga bohaterów i wydaje się, że to trzy oddzielne historie niemające ze sobą nic wspólnego. A jednak...
Lena po traumatycznych przeżyciach i rozwodzie, kupuje na Majorce małą posiadłość i chce tam otworzyć pensjonat, Bianca pracuje w jednym z wydawnictw w Sztokholmie i wdaje się w romans z żonatym szefem, a do małego irlandzkiego miasteczka Sligo, przyjeżdża do chorego ojca Shane. Trzy osoby, trzy miejsca, trzy historie. Poznajemy rozterki każdego z bohaterów i obserwujemy akcję czekając na moment, w którym te historie się przetną lub połączą. Co musi się wydarzyć, żeby te trzy tak różne osoby się ze sobą zetknęły? Los często lubi plątać i przeplatać różne przypadki ze sobą, więc pewnie dlatego i tu zdecydował przypadek.

"Tyle zbiegów okoliczności tka sieć naszego życia. Kulki odbijają się i zmieniają kierunek. Chaotyczne systemy, w których nie sposób się zorientować ani wyśledzić, co z czego się bierze."
Każdemu z trojga naszych bohaterów los nie oszczędza a wręcz ciągle rzuca im kłody pod nogi.
Bianca otrzymuje wiadomość od swojego brata, który zniknął z jej życia kilka lat temu, na spotkanie z nim jedzie wraz z kochankiem, lecz nieprzewidziane okoliczności wizyty na Majorce sprawiają, że szef wraca do żony...
Gdy Lena z agentką jedzie zobaczyć prace na swojej nowo nabytej posiadłości, okazuje się, że dalsze prace muszą być wstrzymane, gdyż ekipa remontowa znalazła w wykopie zwłoki mężczyzny...
Natomiast Shane chcąc oddać krew ojcu, odkrywa, że mężczyzna, który go wychowywał nie jest jego biologicznym ojcem. Kim w takim razie jest? Dlaczego nikt mu nie powiedział? Matka już nie żyje, ojciec jest nieprzytomny, więc musi dowiedzieć się o swoim pochodzeniu od innych członków rodziny...

"Czasem nie da się zrobić nic innego, jak tylko stać obok i patrzeć, jak ktoś upada. Nawet jeśli bardzo to boli."
"Człowieka kształtują ci, których spotyka na swojej drodze."
Ta historia nie jest tylko o poszukiwaniu nowego, lepszego miejsca na nowe życie, lecz przede wszystkim o emocjach kształtujących naszą tożsamość, i które znacząco wpływają na nasze przyszłe wybory życiowe. Anna Platt wnikliwie analizuje ludzką naturę, pokazując jednocześnie jak bardzo nasze życie łączy się z tymi, których kochamy i że zawsze wracamy do miejsc, w których kocha się lub kochało kiedyś życie. Nawet ci, którzy odeszli, a których kochamy, nigdy nie umierają, są z nami za zawsze, w naszych sercach...
Polecam, warto.

Wydawnictwu Harper Collins Polska dziękuję za możliwość przeczytania tej książki.
czwartek, 24 października 2024

Jak dawniej jadano...

 
Może nie znam się zbytnio na przyrządzaniu potraw i rzadko eksperymentuję w kuchni, to zazwyczaj nie lubię trzymać się ściśle przepisów kulinarnych. Często dodaję czegoś mniej lub więcej, tak na oko. Lecz bardzo lubię wszelkiego rodzaju poradniki i książki kucharskie. "Jak dawniej jadano" Andrzeja Fiedoruka nie jest co prawda typową książką kulinarną, chociaż i w niej znajdziemy kilka ciekawych przepisów. To niesamowite kompendium wiedzy o... jedzeniu. Poznamy historię różnych smaków nie tylko z polskiego stołu. Od czasów pierwszych Słowian, Piastów, Jagiellonów przez szlachtę, chłopów, królów i całą resztę magnaterii i biedaków. Zobaczymy w jaki sposób pozyskiwano produkty żywnościowe i jak je przyrządzano. Jak zmieniały się kuchnie na przestrzeni wieków, co jeszcze pozostało znane nam do dziś.
Nie jest to jednak nudny i monotonny reportaż, autor z humorem i w bardzo intrygujący sposób wciąga czytelnika nie tylko do spiżarni czy kuchni, ale zaprasza do stołu.

"W czasie największej ekspansji swojego osadnictwa Słowianie zajmowali całą Europę Wschodnią aż po Ural, Europę Środkową od Bałtyku po Sudety i Karpaty, Bałkany od Adriatyku po Morze Czarne, w Azji pas południowej Syberii wzdłuż granicy rosyjsko-mongolskiej i rosyjsko-chińskiej, aż do wybrzeża Oceanu Spokojnego na Amurem! Nieźle, prawda?"
I chociaż wiele dawniejszych pokarmów bezpowrotnie nie tylko zniknęło z naszych jadłospisów, lecz także poszło w całkowitą niepamięć, to jednak część nawyków kulinarnych znamy nadal. Jak wspomina autor, nie mamy pisanych źródeł z najodleglejszych czasów, ale liczne badania dostarczyły wystarczającą ilość materiału, pozwalającą na próbę opisania kuchni dawnych Słowian. Pozyskiwali oni w celach żywieniowych głównie rośliny a najpopularniejsze były znane nam także orzechy laskowe. Do tej pory plasują się one wysoko.
Zbierane części roślin lub ich kwiatostany wykorzystywano zazwyczaj do sporządzania zup, najpopularniejszy był oczywiście szczaw, który występował w kilku odmianach.
A co dziwne, to właśnie od dzikiego szczawiu zwanego barszczem zwyczajnym powstała nazwa naszej narodowej potrawy...
Lecz kuchnia to nie tylko jedzenie, w niej często podejmowano i nadal się podejmuje nawet ważne decyzje. Kuchnia to podstawowy element kultury i historii.

"Gościnność jako ikona wpisana została w nasze obyczaje kulinarne. Ale nie tylko stół był jej wyznacznikiem. Wynikała ona zarówno z obyczaju słowiańskiego, jak i należała do obowiązków chrześcijanina."
"Podczas królewskich czy magnackich bankietów zawiązywano sojusze polityczne, zalęgały się dworskie koterie, czasami też gdzieś na uboczu oponenci polityczni albo niezbyt docenieni sojusznicy zawiązywali spiski i bunty."
Myślę, że wielu z nas nie zastanawia się pijąc filiżankę porannej kawy, skąd ona wzięła się w naszym kraju. A to nawet bardzo ciekawe, ciekawe też były przywileje związane z jej piciem w czasie libacji. W tej książce poznamy nie tylko filary naszej narodowej kuchni, ale też jej pochodzenie i uwarunkowania kulturowe i społeczne towarzyszące jej powstawaniu.
Spotkałam w tej książce potrawy, o których słyszałam dawno temu od dziadka, co pozwoliło mi powrócić wspomnieniami do dziecięcych lat.

Warto poznawać swoją historię i to nie tylko od kuchni.
Zachęcam więc Was na historyczną wędrówkę po zakamarkach naszych narodowych (i nie tylko) smakowitości. Myślę, że lekturę lepiej zacząć po posiłku.
I chociaż może nie jest to lektura lekka i zbyt łatwa, lecz naprawdę warta uwagi. Polecam, nie tylko łasuchom.


Za egzemplarz recenzencki dziękuję Pani Edycie z Wydawnictwa RM
środa, 23 października 2024

W poszukiwaniu szczęścia i... bursztynu

Chociaż już kilka razy zetknęłam się z książkami autora, to jakoś zawsze coś (lub ktoś) mnie od lektury odciągał, dlatego "Bursztynowa" jest pierwszą książką Leszka Hermana jaką miałam okazję przeczytać. Myślę jednak, że nie poprzestanę na tym tylko tytule, mam zamiar nadrobić zaległości.

"Gdyby unoszące się nad plażą mewy miały jakiekolwiek pojęcie o sztuce, to obraz, który rozpościerał się przed ich dziobami, nomen omen, widziany z lotu ptaka, wydałby się im straszliwym landszaftem, ocierającym się wręcz o kicz, a przynajmniej o granice dobrego smaku."
Leszek Herman swoją powieść prowadzi w dwóch przestrzeniach czasowych, w czasie teraźniejszym oraz w XII wieku. Lubię takie dwuczasowe opowieści, bo cofając się w czasie możemy łatwiej zrozumieć bieżące wydarzenia.
Dawno, dawno temu... na wyspie Uznam spacerująca po plaży Lisabeth, zauważyła u stóp najwyższego klifu sterczące z piachu czarne skamieniałe pnie drzew, wyglądające jak upiorny las, który w piekle osmalił ogień a między nimi granitowy kamień z napisem - "Bądźcie przeklęci". Widocznie po niedawnym sztormie morze postanowiło odkryć jedną z tajemnic skrywanych w swojej głębi. Nie tylko Lisabeth zauważyła to niepokojące zjawisko. Kobieta zauważyła, że ze szczytu klifu patrzyła na nią córka pastora Marie.

"Wokół rozciągał się upiorny las. Od stóp klifu wystawały czarne obumarłe pnie starych drzew zaryte głęboko w ciemnym piasku, w którym widać było mnóstwo muszli i kamieni. Las dochodził aż do skraju plaży i dalej w wodę."
Współcześnie Johann Carley jest dyrektorem agencji reklamowej, który zbliżając się do czterdziestki, coraz częściej myśli o tym, że będąc jedynakiem będzie musiał kiedyś przejąć po ojcu jego obowiązki i ogromny majątek ziemski. Nie jest tym zachwycony, lecz nie chciałby zawieść ojca. Johann miał zwyczaj chodzić pieszo do pracy, lubił też znikać w tłumie, zatrzymywać się przy witrynach księgarń i oglądać okładki książek lub na wystawach jakieś kolorowe, kiczowate pamiątki z Londynu, lubił także obserwować innych ludzi.
Pewnego dnia wplątując się w niezłą kabałę z rosyjskim oligarchą i jego świtą, całe dotychczasowe życie wywróci do góry nogami. Żeby nie zaszkodzić swoim rodzicom zgadza się na postawione przez szantażystów warunki. Jego zadaniem jest dostarczenie ważnych archiwalnych dokumentów, musi je... wykraść z domu rodziców przyjaciela. Zdaje sobie sprawę z tego, że źle robi, ale nie ma dobrego wyjścia z tej sytuacji.

Autor na zmianę przeplata obydwa wątki, które się wzajemnie uzupełniają a my poznajemy coraz więcej faktów.
W przeszłości wydarzyło się tak wiele złego, chociaż w czasach teraźniejszych również nie zawsze dzieje się najlepiej.
Czy Johann wykona zlecone przez szantażystów zadanie? Czego dotyczą te archiwalne dokumenty, na których tak zależy Rosjanom? Jaki związek ma z tym historia Lisabeth i Marie?

Książkę mimo tego, że jest dość obszerna, czyta się wyjątkowo lekko. Trudno się od niej oderwać.
Mimo walorów opowieści w czasie teraźniejszym, mnie bardzo zaciekawiły wydarzenia z przeszłości.

Polecam lekturę fanom sensacji, fantastyki i czarów.

Książkę przeczytałam w ramach Akcji recenzenckie serwisu Lubimy Czytać.pl i Wydawnictwa MUZA.


środa, 16 października 2024

Cytaty z kalendarza 32/2024

 

 

 

 

 

 

"Przeznaczenie - wymówka głupca w chwili klęski."

                  Ambrose Gwinnett Bierce

 

 

 

 

"Miłość potrzebuje swobody i czasu do wydania

            najpiękniejszych plonów."

                  Bolesław Prus

 

 

 

 

   "Śmiać się często i serdecznie, zdobyć szacunek ludzi

inteligentnych i sympatię dzieci - to znaczy odnieść sukces."

                                Ralph Waldo Emerson

 

 

 

 

         "Jaka praca taka płaca."

                   Eurypides

 

 

 

 

"Czas to pieniądz, a pieniądz to więcej niż czas."

                         Edgar Allan Poe

 

 

 

 

"Nasze szczęście nie zależy od posiadania rzeczy,

               lecz od posiadania radości."

                   Michel de Montaigne

 

 

 

 

"Każdy żart, jak medal, ma odwrotną stronę - stronę ofiary."

                           Graham Greene

niedziela, 13 października 2024

Życie w cieniu.

Z ogromną przyjemnością przeczytałam książkę Kamili Bryksy „Cień”, czas z nią spędzony był dla mnie fascynującą przygodą. I chociaż tytuł niby nie powinien wzbudzać większych emocji, to już patrząc na okładkę czuje się dreszczyk. To moje drugie spotkanie z autorką, wcześniej czytałam "Sowniki", które również mi się podobała ta książka.

Fabułę książki autorka przedstawia w dwóch ramach czasowych - kiedyś i obecnie. Pozwala to na poznawanie wydarzeń mających wpływ na teraźniejszość.
Malwina Sawicka mieszka i pracuje w Gdańsku. Jej życie nie jest może najlepsze, ale zdążyła już do tego przywyknąć. W wypadku samochodowym straciła rodziców a jej udało się przeżyć. Do uzyskania pełnoletności mieszkała z babcią, która wkrótce zmarła. Została więc sama, w dużym domu, na którego remont i utrzymanie brakowało jej pieniędzy. W życiu zawodowym i prywatnym nie ma zbyt dobrej passy. Po rozstaniu z Tomaszem znów została sama w pustym domu.

"W jednej chwili stałam się dorosła, chociaż do pełnoletniości brakowało mi kilku lat. Zrozumiałam, że od teraz będę musiała radzić sobie zupełnie sama. Świat rozsypał się na kawałki. Fundamenty zostały zburzone."
Nie zdawała sobie sprawy z tego, że pomysł na wynajęcie jednego pokoju lokatorce (bo mężczyzny nie brała zupełnie pod uwagę), będzie początkiem wielkich kłopotów.
Na jej ogłoszenie zgłasza się tylko jedna kandydatka, starsza kilka lat od Malwiny, Sara Janowska. Chociaż nowa lokatorka sprawia miłe wrażenie i nie wchodzi w paradę gospodyni, spędza czas w swoim pokoju, to Malwina nie czuje się komfortowo, wiedząc, że obca osoba przebywa w jej domu. Musi jednak z konieczności do tego przywyknąć...
Gdy wydaje się, że wszystko zaczyna się układać po jej myśli, do domu puka... policja z nakazem przeszukania. Jakiś czas później sąsiedzi, których znała od lat i zawsze byli dla niej mili, zaczynają się od niej odwracać, a Malwinie coraz częściej zdarzają się dziwne sytuacje. Kurierzy dostarczają niezamówione towary, fachowcy twierdzą, że zamawiała przeróżne usługi. Kto podaje się za nią i zamawia towary lub usługi? Kto próbuje doprowadzić ją do obłędu? Były chłopak? A może to nowa współlokatorka? W jakim celu ktoś to robi?
Malwina jest przerażona, tym bardziej, że ktoś wykradł jej dane i znakomicie podrabia jej podpis. Musi się dowiedzieć o co w tym chodzi, policja i znajomi lekceważą problem, myśląc, że sobie coś sama uroiła.

"Byłam blisko przez dwadzieścia lat. Chodziłam za nią jak cień. Właściwie byłam jej cieniem. Dziwiłam się, że nigdy mnie nie zauważyła. Może dlatego, że się nie spodziewała, ze ktoś ją obserwuje, a może dlatego, że byłam bardzo ostrożna."
Czytelnikowi zdecydowanie łatwiej jest odkryć kto uwziął się na Malwinę i próbuje zniszczyć jej życie, lecz bohaterka nie ma takiej wiedzy.
"Cień" to thriller psychologiczny, o perfidnym stalkingu, nieprzepartej żądzy zemsty i chęci zniszczenia życia drugiej osobie za wszelką cenę.
Malwina jako bohaterka bardzo przypadła mi do gustu, chociaż nie chciałabym znaleźć się na jej miejscu, po lekturze książki nie zdecydowałabym się wynająć pokój obcej osobie...

Ciekawa i przerażająca jednocześnie, chwilami troszkę przekoloryzowana, ale momentami ciarki chodziły po plecach.
Książkę czyta się bardzo szybko i trudno odłożyć ją na czas późniejszy.
Tytuł idealnie pasuje do treści, myślę że inny być może nie współgrałby tak z nią, bo ten tytułowy cień ciągle towarzyszył mi w czasie lektury.

Zakończenie wydawało się początkowo przewidywalne, ale jednak epilog mnie zaskoczył i takiego bym się nie spodziewała.


Dziękuję @Wydawnictwu Mięta za możliwość przeczytania książki a także za ziołową herbatkę o intrygującej nazwie „Spokój”...

https://wydawnictwomieta.pl/produkt/cien/
piątek, 11 października 2024

Cudeńka zrobione za pomocą nitki i szydełka...

 

Szydełkowania nauczyłam się sama, moja mama dziergała cuda na drutach, ale ja nie miałam do tego cierpliwości. Umiem, co prawda, zrobić nawet skarpety czy rękawiczki, lecz nie sprawia mi to takiej przyjemności. Z szydełkiem jest po prostu łatwiej, jest tylko jedno oczko, które trudniej "zgubić" czy poplątać...
Kiedyś nie było wielu książek o takiej tematyce, czerpałam więc informacje i wzory zazwyczaj z prasy. "Przyjaciółka" była prawdziwą przyjaciółką, bo było tam wszystko potrzebne kobiecie czy nastolatce (oraz dziecku).

 

"Dawniej szydełkowano niemal wyłącznie delikatnymi włóczkami bawełnianymi, z których wykonywano m.in. zasłony, obrusy czy serwetki lub ozdabiano je. Koronki szydełkowe były pięknym wykończeniem kołnierzyków i delikatnych chustek. "

 

Ja również zaczynałam swoje próby od serwetek, kołnierzyków i ozdabiania chusteczek.
Z tą książką można zacząć wspaniałą przygodę z szydełkiem i nitką. Znajdziemy w niej całą masę przeróżnych splotów, od tych podstawowych po trudniejsze. Chociaż te trudne wcale nie są takimi skomplikowanymi, gdyż oparte są na kombinacjach prostych splotów podstawowych.
Książka ta znakomicie sprawdza się w nauce oraz utrwalaniu swojej wiedzy. Pozwala na nieograniczoną możliwość wyobrażenia sobie rzeczy, które możemy samodzielnie wydziergać szydełkiem. Teraz, gdy mamy tak wiele różnego rodzaju włóczek splatanych różnymi metodami i farbowane w najrozmaitszych kolorach i ich kombinacjach, zrobienie szalika, modnej chusty czy tez po prostu serwetki lub obrusa, nie stwarza żadnych problemów. Wystarczą tylko nasze chęci, nieco cierpliwości i zacząć przygodę z szydełkowaniem a potem już można się chwalić swoim dziełem. Gwarantuję, że gdy się złapie tego bakcyla to bardzo trudno się oderwać od szydełka. Ja muszę wybierać między książką a robótką, ale teraz jest super rozwiązanie. Wystarczy wziąć się do dziergania i odpalając audiobooka robimy dwie rzeczy jednocześnie. I czytamy i szydełkujemy, jedno drugiemu nie przeszkadza, a jaka oszczędność czasu.
O szydełkowaniu można mówić i pisać dużo, lecz zdecydowanie lepiej wziąć się do pracy.

 

Myślę, że nawet osoby, które mają dużą wiedzę na ten temat znajdą coś interesującego w tej publikacji, bo przecież nigdy nie wie się wszystkiego.
Mnóstwo fotografii i ilustracji pozwala nawet najmłodszym adeptom spróbować swoich sił, a nie jest to naprawdę trudne, bo moja dziewięcioletnia wnuczka śmiga szydełkiem znakomicie. Robi różne kółka i kółeczka, które później łączy ze sobą tworząc serwetki i ozdoby do domku dla lalek. Może nie są jeszcze zbyt idealne, ale czy muszą być???

Na koniec dodam, że poczatkujący znajdą w tej książce wszystko to, co powinni wiedzieć, żeby się nauczyć szydełkowania i tworzyć swoje własne projekty a ci bardzie wprawieni w dzierganie może nawet mogą się czymś zaskoczyć, czymś im nieznanym, a jeśli nawet nie, to warto sobie przypomnieć niektóre informacje. Mnie właśnie zaskoczyło tu kilka ciekawych kombinacji wzorów podstawowych. Biorę się więc do pracy.
Polecam, bo takie dzierganie jest nie tylko ciekawym zajęciem, ale potrafi uspokoić myśli i cieszyć się twórczą pracą a także to doskonałe ćwiczenie dla rąk.


Książkę miałam możliwość poznania dzięki Pani Edycie z Wydawnictwa RM. Dziękuję bardzo.

środa, 9 października 2024

Jesień w ogrodzie

W tym roku zauważyłam, że niektóre rośliny zachowują się nieco inaczej niż zwykle, wiosenne krzewy zakwitły ponownie...

i chociaż mąż przyciął je, to i tak odbijają i na nowo kwitną.

 

Kwitną różne odmiany rozchodników, które z powodu upałów porozkładały się na ziemi, hortensje również podsychają...

 

 

 

Pochwalę się jeszcze swoją pigwą, właśnie pigwą a nie pigwowcem. W ubiegłym roku miałam tylko jeden owoc a w tym mnóstwo...

 

 

Pelargonie dają jeszcze trochę koloru, tak jak róże i głóg...

 

 

Byle do wiosny...

poniedziałek, 7 października 2024

Cytaty z kalendarza 31/2024

 

 

 

 

"Nałogi są zwykle adwokatami głupstw, które rozum

                  jako prokurator oskarża."

                Aleksander Świętochowski

 

 

 

 

"Przypadek jest być może pseudonimem Boga,

         kiedy nie chce się On podpisać."

                      Anatol France

 

 

 

 

"Żeby być szczęśliwym, dodawaj do tego, co masz,

           i odejmuj od tego, czego pragniesz."

                          autor nieznany

 

 

 

 

"Kiedy jest nam ciepło na sercu, nie ważymy słów."

                Hans Christian Andersen

 

 

 

 

"Niewierzący myli się co do życia pozagrobowego,

          wierzący - co do życia doczesnego."

                    Antoine de Rivarol

 

 

 

 

"Sekretem szczęśliwego życia jest wyrozumiałe

               akceptowanie zmian."

                    James Stewart

 

 

 

 

"Życie bez radości to lampka bez oliwy."

                   Walter Scott

 

 

 

wtorek, 1 października 2024

Wirtualny spacer po Londynie

"Londyn po mojemu. Spacerem po mieście i historii" to rewelacyjny reportaż znanego korespondenta telewizyjnego, Macieja Worocha.
Myślę, że wielu osobom tego pana nie trzeba przedstawiać, gdyż kojarzy się on z relacjami na żywo nadawanymi właśnie z wyspiarskiej stolicy.
 

Chociaż nigdy nie byłam w Londynie, to w czasie lektury tej książki czułam się tak, jakbym zwiedzała to miasto razem z autorem. Nie tylko widzimy Londyn oczami Macieja Worocha, ale poznajemy również historię i mniej lub bardziej znane ciekawostki. Dodatkowo przekazywane informacje nie są suchymi faktami, czyta się je lekko jak przygodową opowieść, w której znajduje się też wiele anegdot uprzyjemniających lekturę.
Autor z takim zapamiętaniem opowiada nam o Londynie, że każdy, nawet oczami wyobraźni, chce przenieść się do Londynu.
Maciej Woroch dużo miejsca poświęca też kulisom swojej pracy zawodowej, która jest jednocześnie jego pasją. Aż nawet daje się odczuć, że uwielbia to, co robi na co dzień. Poznając kulisy jego pracy, poznajemy także inne oblicze miasta, w którym teraz mieszka autor, lecz również brytyjską kuchnię i zwyczaje, dziwne a nawet niezrozumiałe przepisy obowiązujące na Wyspach, jak dotrzeć do Londynu, gdzie się zatrzymać i czym jeździć, co zwiedzić w pierwszej kolejności...

"Pochwały na temat Londynu - wygłaszane tonem pełnym uznania, z promiennym wzrokiem i uśmiechem na twarzy - to zawsze najlepszy dowód na to, że ma on w sobie magię."
"Nie potrafię wytłumaczyć, co w Londynie sprawiło, że zakochałem się w tym mieście "od pierwszego wejrzenia"."
Maciej Woroch jak licencjonowany przewodnik turystyczny zabiera nas na wirtualną wycieczkę po jednym z najbardziej znanych miast Europy. Mnóstwo kolorowych fotografii nie tylko zachęca do wybrania się w podróż, lecz także znakomicie uprzyjemnia lekturę i pozwala wyobraźni na wirtualną wycieczkę po mieście śladami autora.
I chociaż to moja subiektywna opinia, to myślę, że ta opowieść o niesamowitym i magicznym mieście, jakim jest Londyn, zawiera w sobie wszystko to, co powinno tu być. I chociaż, jak sam autor wspomina, że pewnie o czymś zapomniał lub pominął, to przecież nie ma takich idealnych książek zawierających wszystko.

Rozśmieszyły mnie dziwaczne przepisy tam obowiązujące, podam dla przykładu jeden z nich:

"Krótko po tym, jak przeprowadziłem się do Londynu, usłyszałem, że jedno z obowiązujących na Wyspach praw nakazuje policjantom użyczać ich charakterystycznych czarnych hełmów jako nocnika, jeśli poprosi o to ciężarna w potrzebie."
Chociaż jest to reportaż, to z całą pewnością można go zabrać na wycieczkę do Londynu, może służyć jako idealny przewodnik po mieście. Spacer z Maciejem Worochem po Londynie okazał się dla mnie wspaniałym relaksem i wielką przyjemnością. Podróż z tą książką do Londynu byłaby jeszcze większą, ale to może w przyszłości...
A o wszystkich znanych i nieznanych miejscach wartych zobaczenia w tym mieście możemy dowiedzieć się od naszego rodaka z pierwszej ręki.


Bardzo dziękuję pani Bognie Piechockiej z PRart Media i Wydawnictwu Luna za egzemplarz recenzencki.
środa, 25 września 2024

Cytaty z kalendarza 30/2024

 

 

 

"Umiej być przyjacielem, znajdziesz przyjaciela."

                       Ignacy Krasicki

 

 

 

 

"Woda łez chroni serce przed ogniem bólu."

                    Zenta Maurina

 

 

 

 

"Gdyby cierpienie uszlachetniało, byłoby cnotą je zadawać."

                           Karol Bunsch

 

 

 

 

"Odkrywać nowe światy? A po co?

By w nie wnosić stare cierpienia?"

          Henryk Elzenberg

 

 

 

 

"W polityce cała sztuka polega na tym, aby mieć dobre oczy

             i umieć wykorzystać ślepotę innych."

                                  Emil Zola

 

 

 

 

"Kobieta to dla mężczyzny sukcesu rodzaj słupa ogłoszeniowego,

                    który reklamuje jego dobrobyt."

                                   Gino Marchi

 

 

 

 

"Urząd publiczny bywa ostatnim schronieniem łajdaka."

                          Boies Penrose

 

 

 

 

 

poniedziałek, 23 września 2024

Moc nauki

"Nigeria jest jednym z krajów Afryki Zachodniej. Z ludnością liczącą bez mała 180 milionów zajmuje siódme miejsce na świecie wśród państw o największej liczbie obywateli. Oznacza to, że aż jeden na siedmiu mieszkańców Afryki jest Nigeryjczykiem."
W małej nigeryjskiej wiosce czternastoletnia Adunni za wszelką cenę chce się uczyć. Wie, że tylko wtedy, gdy zdobędzie wykształcenie może zostać nauczycielkę, a jej głos stanie się mocny i zauważalny. Wszyscy będą ja mogli usłyszeć a ona będzie mogła uczyć kolejne dzieci. Jednak zdobywania wiedzy i możliwość uczęszczania do szkoły nie jest tak oczywiste dla tamtejszych rejonów jak u nas. Zwłaszcza dla dziewcząt. Edukacja jest kosztowna a nastoletnie dziewczynki są cennym towarem, za który można otrzymać solidną zapłatę.
Matka naszej bohaterki często jej powtarzała, że powinna się uczyć, żeby nie być w przyszłości sprzedana. Gdy matka zmarła, ojciec bez problemu zabrał ją ze szkoły i sprzedał podeszłemu wiekiem i zdegenerowanemu sąsiadowi jako trzecią żonę. Chce mieć syna, a do tej pory żony dały mu tylko córki.

"Mama mówiła, że wykształcenie da mi głos. A ja chcę mieć głos. I nie tylko taki zwykły głos, chcę mieć głośny, mocny głos. Chcę wejść do pokoju i coby ludzie słyszeli mnie, jak nawet jeszcze nie otworzę ust."
"Wszyscy mężczyźni w naszej wiosce mogą uczyć się w szkole i pracować, ale my, dziewczyny, idziemy za nich, zaraz jak mamy czternaście lat."
Mama Adduni zmarła młodo, więc nie mogła dopilnować tego, żeby córka mogła się uczyć. Jednak ojciec wolał żyć wygodnie za pieniądze ze sprzedaży czternastoletniej córki, niż dochować obietnicy danej żonie. Bardzo trudno przystosować się dziewczynie do nowego miejsca i nowych obowiązków. Nie jest tam zresztą mile widziana przez niektórych członków nowej rodziny. Jedynie druga żona taksówkarza Morufu daje Adduni nadzieję na lepszą przyszłość, pociesza ją i uczy jak ma się zachowywać w nowej roli.
Gdy nie widzi już szansy na naukę czy polepszenie swoich warunków życia, w wyniku nieplanowanej tragedii, udaje się uciec dziewczynie nie tylko od męża i ojca, ale także trafić do zamożnego domu w Lagos. Zostaje tam pokojówką. Chociaż początkowo wydaje się jej, że trafiła w lepsze miejsce, to szybko złudzenia się rozwiewają.
Ma jednak i tutaj oparcie wśród służby jak również zaintrygowała swoją osobą bogatą sąsiadkę swojej chlebodawczyni.
Trudno się początkowo im porozumieć, bo Adduni mówi taką łamaną angielszczyzną, z wieloma błędami gramatycznymi, lecz stopniowo jej język staje się poprawny.

"Naprawdę, naprawdę, angielski jest strasznie poplątany.
Czasami nawet nie rozumiem różnic między tym, co uczy mnie pani Tia, a tym, co już wiem. W głowie mówię dobrym angielskim, ale ona ciągle powtarza, że nie mówię jak trzeba."
Czy uda się Adduni osiągnąć swój wymarzony cel? Czy potrafi mówić mocnym głosem tak, żeby ją słyszano?

Bardzo ciekawa narracja nastolatki pozwala na poznanie jej myśli i pragnień. Te wypowiedzi potocznym językiem, pełnym błędów stylistycznych i gramatycznych pozwala na poznanie życia nastolatek żyjących w kraju, gdzie dziewczęta przed ukończeniem piętnastego roku życia są nie tylko zmuszane, ale sprzedawane wręcz w celu zawarcia małżeństwa. Zazwyczaj bogatym (i starym) mężczyznom. Jednak czasem walka o możliwość nauki rodzi nadzieję na lepszą przyszłość.
Nie miałam pojęcia, że w tych czasach praktykowane są jeszcze takie postępowania.
“Dziewczyna o mocnym głosie” to historia, która mnie dosłownie rozłożyła.

"Fakt: Według badania przeprowadzonego w 2003 roku, obejmującego 65 państw, w Nigerii mieszkają najszczęśliwsi i najbardziej optymistyczni ludzie na świecie."
 
Książkę przeczytałam w ramach Akcji recenzenckiej serwisu Lubimy Czytać i Wydawnictwa MUZA.
Dziękuję za możliwość poznania tej ujmującej lektury.
piątek, 6 września 2024

Córka powietrza

“Córka powietrza” nie jest moim pierwszym spotkaniem z twórczością pani Doroty Gąsiorowskiej, przeczytałam chyba ze dwie jej książki, lecz wielka fanką jej twórczości była moja mama. Po lekturze taj powieści wiem już dlaczego... Autorka tak sprawnie tworzy fabułę, że w trakcie czytania ma się wrażenie jakby samemu podążało się śladami bohaterów. Pewnie dlatego Dorota Gąsiorowska nazywana jest “czarodziejką słowa”, potrafi wyczarować piękne opowieści.

"Pisanie było nie tylko moją pracę, ale też pasją, dawało mi solidnego kopa, a bez tego nie żyłam, tylko wegetowałam."
Autorka prowadzi fabułę tek książki w dwóch ramach czasowych. Poznajemy pisarkę Avę, która w poszukiwaniu inspiracji, przeprowadziła się z Warszawy do domku swoich rodziców, którzy wyjechali w tym czasie na zagraniczne wakacje. Mimo tego, że wokół panuje cisza, bo dom jej rodziców znajduje się niemal w samym centrum Puszczy Zielonej, Ava nie może się zabrać do pisania. Brakuje jej nie chęci, ale twórczej weny.
W drugim wątku poznajemy Lalie, nastolatkę Bretanii, która z rodzicami i starsza siostrą mieszka w uroczej okolicy, blisko lasu, wiele, wiele lat wcześniej. Lalie także uwielbia pisać...
Czy tylko chęć pisania łączy obie bohaterki? Co lub kto może je jeszcze łączyć?

Gdy Ava otrzymuje rzeźbę Sylfidy, jest pewna, że to prezent urodzinowy od rodziców, jednak za chwilkę listonosz przynosi kolejną przesyłkę, właśnie od rodziców. Posąg bogini przesłano anonimowo z Francji a rodzice Avy są przecież w Hiszpanii... Kto wiedział o jej urodzinach i zrobił taki prezent? Ktokolwiek to jednak zrobił, to pomógł Avie, bo patrząc na piękną Sylfidę Ava zaczyna ponownie pisać. Inspiracji jej już nie brakuje. A gdy zauważa jeszcze piękną błękitną ważkę, która od czasu pojawienia się rzeźby fruwa w jej ogrodzie , wie że to jakby magiczna siła pozwala jej na twórczą pracę.

"Odkąd wróciłam do pisania, miałam wrażenie, że ta historia chce jak najszybciej się zmaterializować. Aż łaskotały mnie czubki palców, kiedy z podekscytowaniem stukałam w klawiaturę, ożywiając kolejnych bohaterów i miejsca, do których już niebawem mieli zawitać."
Pojawienie się w sąsiednim, opuszczonym domu młodego mężczyzny, wprowadza nieco zamętu. Jednak Ava próbuje go ignorować. Dręczy ją jednak pochodzenie rzeźby. Postanawia odszukać rzeźbiarkę, która stworzyła Sylfidę. Wybiera się zatem w okolice ojcowskiego parku, które zresztą chciała i tak kiedyś zobaczyć.
Znajduje tam przyjazne osoby a także trafia na tomik wierszy francuskiej poetki. Wiersze stają się dla Avy bardzo ważne, coś sprawia, że nie może się im oprzeć. Chce poznać przeszłość tej mało znanej poetki. Nie zdaje sobie sprawy do rozwiązania jakich tajemnic doprowadzą jej poszukiwania. Rodzice Avy również mają jakieś tajemnice. Ava coraz bardziej to czuje.
Lalie w wyniku wielu nieporozumień musi wyprowadzić się z ukochanej Bretanii i zamieszkać w Paryżu. Dlaczego musiała opuścić swoje miejsce? Jaki wpływ na jej losy będzie miała wyprowadzka do dużego miasta? Jakie tajemnice skrywa jej przeszłość?
Kim jest tajemnicza córka powietrza?

"Jestem córką powietrza i rozpiera mnie z tego powodu duma."

Ja już wiem, a jeśli i Wy chcecie się dowiedzieć, to musicie sięgnąć po tę książkę.
A ja zarezerwowałam już w bibliotece pierwsza część z serii "Córki żywiołów" i czekam na następne opowieści.
POLECAM.


Za możliwość przeczytania tej pasjonującej historii dziękuję Pani Bognie Piechockiej z PRart Media oraz Wydawnictwu ZNAK.

Archiwum

2024

2023

© 2007 - 2024 nakanapie.pl