Choć pierwszy tom trylogii "Parabellum" przytłoczył mnie ogromnym ładunkiem trudnych emocji, to wiedziałam, że muszę pójść za ciosem i sięgnąć po kolejny. Inaczej nigdy nie wróciłabym do tej historii, a uczciwie muszę przyznać, że poczułam ją na tyle mocno, że po prostu mnie do niej ciągnęło.
"Horyzont zdarzeń" to chyba najkrótsza powieść Remigiusza Mroza, ale mimo to jest naszpikowana wydarzeniami. Wojna trwa, naziści posuwają się na wschód, a od wschodu atakują sowieci, Francja i Wielka Brytania wciąż pozostają bierne. Znamy to wszyscy ze szkoły, z naszych rodzinnych historii i nie powinniśmy zapomnieć nigdy. Jednak tym, co najbardziej cenię w tej trylogii, jest to, że autor nie generalizuje i przedstawia swoich bohaterów takich, jakimi są, bez względu na narodowość. Chętnie wspominamy o heroicznych postawach wśród naszych rodaków i przemilczamy te mniej chlubne, zaś w przypadku innych nacji robimy coś dokładnie odwrotnego, a Mróz po prostu snuje opowieść o ludziach.
Śledzenie losów braci Zaniewskich i ich towarzyszy niedoli zwyczajnie mnie boli. Świadomie unikam literatury wojennej, by nie mierzyć się z tym ogromem cierpienia, nawet jeśli wiem, że w tym przypadku to tylko fikcja. W kryminałach nie dotyka mnie tak bardzo okrucieństwo, ale w tej trylogii już tak, jakby samo hasło "wojna" wyczulało mnie w szczególny sposób. Mimo to, czuję całą sobą, że ta historia jest warta poznania i angażuję się w akcję, nawet jeśli czasami wywołuje to u mnie niepo...