Zaczęło się niewinnie: Zanim świat zaczął walić się w gruzy, Jagrys zajrzał do mamy podpytać jak się miewa, zobaczyć jaka u niej pogoda itydy. Ogólnie: takie tam różne o huzarze i tyłku Maryni.
Od słowa do słowa zeszło na N., któraż to na dniach miała odebrać czytnik i będzie teraz czytać ebooki.
Lecz nie jakiś tam czytnik ale CZYTNIK: z wysokiej półki, wartości czterocyfrowej, specjalnie dla niej sprowadzony do wybranego salonu. Matula perorowała z przejęciem, Jagrys słuchał jednym uchem.
Czytnik jak czytnik. Jakby nie patrzył, Jagrys czytnik posiada od lat. Jego własny Kindle z racji wieku od września rozpocznie naukę zdalną jako pierwszoklasista. Czyli: Zwykła rzecz.
Ciekawszym wydał się nius, że N. zamierza czytać więcej niż statystyczny Polak. OK, chce - proszę bardzo. Tylko się cieszyć. I właściwie nie byłoby sprawy, gdyby Jagrys przyswoił info i zawarł mordę.
Ale nie. Musiał się odezwać. A że do wygłaszania piramidalnych bzdur ma talent...
- Tylko niech o zakładce do tego czytnika nie zapomni - poszło w eter.
Mama, która w zachwytach nad cud-czytnikiem N. lewitowała na wysokości lamperii klapła na krzesło.
- Jakiej zakładki? - zapytała ostrożnie, słusznie węsząc jakiś wałek.
Jagrys wyciągnął nos z kubka herbacianej używki. Łypnął ślipiem.
- Fajną jakąś. Żeby nie zapomniała, gdzie skończyła czytać. Takie cuda o tym czytniku opowiadasz, że jakąś zakładkę chyba też do niego dają?
Matka spojrzała na Jagrys jak na pieprzniętą. Myślała chwilę ze zmarszczonym czołem. W oku jej błysło. Chwyciła dowcip.
- Głupia...! - fuknęła, lecz oczy jej się śmiały. - Ty i twoje pomysły...!
- No co? Ja bym chciała zadać szyku taką ekstra zakładką. Masz wyobrażenie jaki to bonus do szacunku na dzielni? - prawił Jagrys z pełną powagą.
- Wiesz co, córka? Czasami jak cię słucham, to się zastanawiam, w jaką kapustę cię wyrzuciłam, bo to niemożliwe, żebyś była moja.
Jagrys uniósł kubek w geście toastu.
- I nawzajem. - wyszczerzył kły. -Tylko uważaj na ten esprit, bo ktoś może nie ogarnąć.
* * *
Ktoś nie ogarnął. Niedługo potem N. zadzwoniła do matki Jagrys wyrażając się grubiańsko i obelżywie, bo w salonie przy ludziach wyszła na blondynkę i zrobiła z siebie pośmiewisko.
Obsługa salonu, która dotychczas gięła się w ukłonach, ponoć teraz kulała się ze śmiechu.
Jagrys, który nie lubi, gdy ktoś szarpie jej rodzinę za nic, zareagował po swojemu.
- Jak widać, to, że ktoś ma czterocyfrowy czytnik, nie oznacza, że ma równie wysokie IQ. - wysyczał w towarzystwie tej części rodziny, o której wiadomo, że doniesie i powtórzy co do sylaby.
Foch i obraza majestatu forever. Ale gdy patrzę na to teraz - było warto.