Zostaliśmy zaproszeni do kumplostwa na inaugurację ich nowego, mega-wypasionego ekspresu do kawy. Kumpel-kawosz, kumpela w podobie - równa się okazja do obalenia winiasza.
Siedzimy, gadamy, śmichy-chichy. Kumpel celebruje czynności właściwe czyli preparowania espresso czemu Jagrys przyglądał się z zainteresowaniem. Kumpel ubijał kawę w łyżce z filtrem, gdy Jagrys nie wytrzymał. Otworzył dziób.
- A ta kawa jest dzisiejsza czy suszona? - zapytało Jagrysiątko z miną niewiniątka i całą powagą, na jaką akurat było ją stać.
Kumpela buchła śmiechem. Szczęście dziwnie prychnął i zakrztusił się swoją kawą po turecku.
Kumpel spojrzał na Jagrys jak na pieprzniętą i w sumie miał rację...
To stary numer, który Jagrys wywinie wcześniej czy później. O co biega?
...Działo się to dawno temu, gdy Jagrys parał się logistyką, czyli nie był do końca normalny.
Szefa też miał Jagrys z piekła rodem, więc z punktu stroszył kolce i dziabał kłem. Dla opowieści ważne jest, że: Szef wciągał kawę jak Hummer wachę, nasz "działowy" przelewowy ekspres do kawy stał na stoliku obok grzejnika, jakieś dwa-trzy tygodnie wcześniej wódz uznał, że należy się nam jedna paczka kawy 250g miesięcznie, co nie przeszkadzało mu przychodzić do nas ją spijać.
Godzina 7:30. Jagrys zmienia filtr w ekspresie. Dla wygody ustawił tackę z zużytym filtrem na grzejniku, gdy do naszej dziupli wparował szef.
- Jagrys! Kawa! Już! - zarządził.
- Dziesięć minut. - wycedził Jagrys, świadomy możliwości ekspresu "za pięć złotych" i sięgnął po zużyty filtr z kawą.
Wodzu spojrzał Jagrysowi na ręce.
- A ta kawa to świeża jest?
Jagrys otaksował wzrokiem wilgotny filtr z nie mniej mokrą zawartością.
- Jakby wczorajsza... - bąknął bez przekonania a złe zaczęło w nim kiełkować.
- Gdzie jest dzisiejsza?!? - ryknął szefo już czerwony na paszczy.
Furia w Jagrysie doznała zwarcia.
- Sam zarządziłeś, że przysługuje nam jedna paczka kawy na miesiąc. - wyartykułował równym głosem Jagrys, choć w dzika furia w środku eksplodowała z mocą kwazaru. - Suszymy na grzejniku ostatnią kawę z poprzedniego dnia a rano parzy się ją od nowa. Na dzisiaj jest świeża.
Współpracownik Jagrys chyba zasłabł, bo zsunął się pod biurko i tam dziwnie charczał. Spieniony wódz przycichł i sklęsł w sobie. Prawie słyszeliśmy, jak pracują mu trybiki.
- Słuchaj... - rzekł był już jak człowiek - Ja wiem, że macie limity i w ogóle, ale czy mogłabyś jednak zaparzyć świeżą kawę? Dziękuję.
- Za dziesięć minut. - odparł Jagrys pstrykając ekspresem.
Szef opuścił wariatkowo zamykając za sobą drzwi. Jagrys łypnął ślipiem w stronę komilitona wciąż charczącego pod biurkiem.
- Dla twojego i mojego dobra: Melisa na biegu, razy dwa.
Kumpel wysłuchał przypowieści. Kiwnął głową.
- U nas w firmie mówią: Po czym poznać logistyka? Bo ma zrytą psyche.
Jagrys wyszczerzył kły i uniósł kieliszek.
- Za wasz nowy ekspres! Żeby go nie suszyło.
Ale wiecie... W firmie kumpla mają rację.