Przez x-czasu, właściwie: przez całe życie, Merlin miał swoją własną, prywatną jadalnię w kuchni i nie miał w tym względzie uwag. To samo nasze familijne koty różne: Stołują się w kuchniach mamy, ciotki, kuzynki, okazjonalnie posiłkując się gdzie indziej. Przyzwyczajeni do dobrego, urządziliśmy i doposażyliśmy Irysowi jadalnię w znanym, zwyczajowym nam miejscu, a Irys dobitnie pokazał nam, że w kuchni to on co najwyżej może grzecznościowo wsiąknąć mleczko.
Przeprowadzony podstępnie eksperyment żywieniowy wykazał, że Irys główne posiłki dnia ma życzenie spożywać tam, gdzie my, w lokalizacji, gdzie będzie miał oko przynajmniej na jedno z nas a najlepiej na wszystko i wszystkich. o.O
Szczęście, z sarmackim rozmachem zaproponował nakrycie Irysowi do stołu. Zbulwersowany barbarzyństwem Jagrys(ja) z wrodzonym sobie brakiem taktu postawił zdecydowane veto.
Jagrys(ja) ustawił Irysowi stolik w pobliżu naszego stołu... Irys zmienił zdanie.
Na teraz, najlepsze jadło to takie, które ukradnie z talerza albo z własnej miski. Spożywane na podłodze pod łóżkiem.