Avatar @Jagrys

@Jagrys

Bibliotekarz
72 obserwujących. 51 obserwowanych.
Kanapowicz od 5 lat. Ostatnio tutaj około godziny temu.
Napisz wiadomość
Obserwuj
72 obserwujących.
51 obserwowanych.
Kanapowicz od 5 lat. Ostatnio tutaj około godziny temu.
środa, 26 sierpnia 2020

Grill (na poprawę humoru)


MAD_ABOUT_YOU zamieszczam
Coś jeszcze


Historia ta, przez rodzinę uznawana za pierwszy publiczny kompromitujący występ Jagrys, acz w swej istocie głupia niemożebnie - wydarzyła się naprawdę.
Startowałam nią w konkursie nakanapie, ale co mi tam - z drobnymi zmianami powtórzę raz jeszcze.

Działo się to na początku lat dziewięćdziesiątych. Do Polski powoli wprowadzały się wielkopowierzchniowe centra handlowe, multipleksy, fast foody, lunchtimy, barbacue, grille i temu podobne. Właśnie. Grille. Zostałam zaproszona na taki jeden. Temat wypłynął, gdy łazikowałam z mamą po niedawno otwartym Centrum Handlowym chłonąc "Zachód" i podziwiając zdobycze cywilizacji dotychczas znane wyłącznie z amerykańskich filmów. Moja droga rodzicielka, dla której samo słowo "grill" stanowiło nowość, nie była zachwycona pomysłem i kręciła nosem. Truchtałyśmy akurat głównym pasażem, mama - wdzięcznym kłusem, ja - kurcgalopkiem, usiłując za nią nadążyć.
- A ten cały "grill" to co to jest? Jak to wygląda?
- Bosz... mamuś! Tak jak kiedyś ludzie robili sobie ogniska i piekli kiełbasę na patykach, tak teraz sobie siedzą gdzie im wygodnie i pieką kiełbasy na ruszcie! Są sałatki, piwo, jakieś przegryzki, napoje po uważaniu... Na ognisku nigdy nie byłaś?
- Byłam, tylko nie wiem co to ten "grill". Co to jest?
- Kratka taka. Do pieczenia. Jak u nas w piekarniku. W obudowie metalowej. Na spód sypiesz podpałkę z węgla drzewnego, na ruszt kładziesz mięcho, szaszłyki, albo co ci się podoba i to ci się praży na ogniu pod dymkiem...
- Ale jak to wygląda, ten grill? Ja bym to jednak chciała na żywo zobaczyć.
A, skoro tak... Przed nami stało otworem wejście do sklepu typu "Dom i ogród". Skierowałam mamę w stronę wyposażenia ogrodu.
Jako się rzekło, sklep był duży, otwarty dzień czy dwa wcześniej, powierzchnia ekspozycji ogromna, ludzi zero, tylko gdzieś tam, na drugim końcu hali kręcił się młody człowiek w firmowym bateldresie.
- Dzień dobry panu! - wydarłam się uprzejmie.
- Dzień dobry! - odkrzyknął pracownik sprzedaży i ruszył w naszą stronę.
- Przepraszam pana bardzo, czy w tej chwili są może u państwa grille? - kontynuowałam dialog przez całą długość hali.
- Są! - odkrzyknął młodzieniec w szerokim uśmiechu.
- A mógłby pan palcem pokazać, które to? - tu spojrzałam kątem oka na mamę, która... znikła!
Uchachany sprzedawca wskazał kierunek.
Mamę znalazłam dwie alejki dalej. Czerwoną jak piwonia i przejętą do nieprzytomności.
- Nigdy więcej, słyszysz?! - wydusiła z siebie, gdy wreszcie odzyskała głos. - Nigdy więcej, ale to nigdy nigdzie nie pójdę z tobą do żadnego sklepu!
Działo się to trzydzieści lat temu, ale do dzisiaj jeśli jesteśmy na zakupach - mam czekać na nią przed sklepem.


#jagrys#kleks#przypadki
× 6
Komentarze

Archiwum