Od kiedy Merlin zaczął mieć problemy z dudami okrutnie wydziwia nad michą.
Bo słuszna, bo nie-słuszna, bo inna, bo nie-inna, z sosikiem, bez sosiku albo śmierdzi nie tak, jak kyć sobie życzy. Za mało, za dużo, bardziej na boku a powinno być w środku, albo na środku za bardzo... Z wkładką, bez wkładki albo wkładka pachnie tak pięknie, że zwiesza pycho nad michą i kontempluje jak kurczak z szynką traci na świeżości...
Czasami od książęcego kręcenia nosem idzie dostać szamotania pępka.
Ale jest sposób by sprawić, żeby tygrys miast cudować - skupił się na zawartości ceramiki.
Wystarczy zacząć preparować dla niego leki, by przystawił się do papu jakby od tygodnia żywił się tylko wodą i energią kosmiczną. I smakuje, i kot szama z głośnym ciamkaniem, żeby wszyscy widzieli, że kot je i żeby mu nie przeszkadzać. Widzą i się cieszą. I czekają. Bo co Merlin ma przewidziane - co swoje dostać musi.