Było to w czasach, kiedy zrobiłam się chora. Tak chora, że nie było wiadomo, co będzie dalej. Udawałam się na długi pobyt w placówce medycznej. Mama stwierdziła, że sytuacja ją przerasta i musi mieć jakieś zajęcie, bo nie wyrabia nerwowo. Nakazała mi znaleźć jej coś do roboty. Wśród wielu innych propozycji, pokazałam jej ten obraz: Josephine Wall - Spirit of Winter
Po prawie roku, gdy wróciłam do domu, wręczyła mi to: 90x70cm cet14 haftem krzyżykowym Wierzcie lub nie - popłakałam się jak głupia.
Piękny. U mnie wiszą dwa obrazki, oba wyhaftowane przez moją Babcię w 1933 roku. Kiedyś wpadłam na pomysł, dlaczego by nie spróbować. Zobaczyłam rozpisany jakiś fajny obraz i zaczęłam. Później okazało się to świetnym lekiem na depresję, kiedy nie potrafiłam się na niczym skupić, to było najprostrze. Ponieważ mam obrazy na ścianach, więc wymyśliłam poduszki.