O co chodzi z pisaniem "magnez" gdy chodzi o "magnes" pojęcia nie mam, ale zjawisko przybiera już znamiona plagi, ukazując, jak bardzo naród nie ogarnia ojczystego języka. "Przypięcie na magnez neodymowy" głosi opis pod magnetyczną przywieszką do kluczy. "Działasz na mnie jak magnez..." mruczy napalony Apollo przyciągając swoją chere ami do płonących namiętnościąlędźwi - a mnie na to dictumtrafia szlag i miast trzeć kolankami w oczekiwaniu na scenę "z momentami" chcę chwycić czyjś łeb i rąbać nim parkiet. Cholera! Przecież magnez i magnes nawet nie leżą obok siebie na półce! Gwoli wyjaśnienia oraz dla tych, którzy nie widzą różnicy: Magnez - pierwiastek chemiczny, metal ziem alkalicznych. Podkreślam: Metal (!!!) W swoim biologicznym aspekcie najogólniej odpowiada za witalność. Reklamy bombardują nas różnymi suplementami diety z magnezem, który normuje ciśnienie, pracę serca, dobrze robi na różne tkanki, układ nerwowy i koncentrację. Aż dziw, że skądinąd cudowny magnez jeszcze sam nie pierze, nie tańczy i dzieci nie robi. :/ Magnes - przedmiot o właściwościach magnetycznych. Inaczej mówiąc: Przedmiot, który przyciąga inne przedmioty. Powtórzę: Coś. Co. Przyciąga. Przedmioty. Na przykład zatrzaski w szafkach lub kuchenna listwa na noże. Jest różnica? Jest! Ogromna! Pół biedy, gdy o gadżecie "na magnez" mówi jakiś dzieciak z pierwszych klas podstawówki - łatwo mu wtedy wyjaśnić i naprostować poglądy, lecz gdy "pamiątkowy magnez na lodówkę" zdobi witrynę sklepu, albo wystawkę na Poczcie Polskiej - zaczyna robić się straszno. Bo jednakowoż produktu nie opisało nieopierzone pisklę, tylko rodzic, urzędnik albo dwa w jednym. I jak wówczas zwrócić uwagę, że "halo, proszę pana/pani, tu jest błąd w nazwie!" stojąc w kolejce, w lokalu pełnym obcych ludzi? Toż to zamach na powagę wieku i urzędu! O magnetycznych właściwościach magnezu w książkach z rodzaju literatura erotyczna wypowiadać się nie będę, bo od samego patrzenia na ten językowy koszmarek cycki opadają, a moje - póki co - wygrywają z grawitacją. ;q Szczytem szczytów i kroplą przelewającą czarę okazał się "magnes w tabletkach dla mężczyzn 40+" w aptece. Hmm... Szczęście dojrzał opakowanie promocyjne i w oku mu błysło. Zażyczył sobie dwa. A co. - Bo jak się nałykam tego magnesu, to jest opcja, że będziesz się do mnie przyciągać. - oświadczył z mocą, podczas gdy pani farmaceutka pospiesznie zmieniała opis. - Na teraz, jedyne co cię po tym magnesie przyciąga to lodówka! - fuknął gniewnie Jagrys. - Weź mnie nie drażnij, albo będą cię odrywać od niej granatem!
Trzeba być ostrożnym z używaniem rozumu, a nuż się zużyje. Gdzieś czytałam, że najgorszym wyzwiskiem w rosyjskich łagrach było: "ty inteligencie". Może ten lęk drzemie w umysłach naszego społeczeństwa.
Przecież powszechnie wiadomo, że mężczyźni regularnie stosujący magnes przyciągają więcej kobiecych spojrzeń, niż ci co wcinają magnez. Magnes zdecydowanie podkreśla magnetyczność osobowości zażywającego :)