Pisze dość specyficzną powieść (dość kontrowersyjną) o Fae. Kocham ją całym sercem i chociaż wiem, że nie jest dla wszystkich, mam nadzieję znaleźć wraz z nią pokrewne dusze ;>
Fragment opowiadania, które wrzucę jako dodatek do książki :)
---
Poszła nad strumień umyć miski. Wieczór zapadał szybko, a strumień niósł lśniące kolorem oznaki jesieni, miedziane i cynobrowe liście mieniły się rdzawo, prześlizgując się przez wartką toń. Strumień, bliski przyjaciel jej domu, był czymś, co trzymała blisko serca. Moczenie stóp w jego zimnych wodach wczesną wiosną było jej ulubioną przyjemnością i nawet Festiwal Manlan, odbywający się z okazji pierwszego dnia wiosny, był przez nią mniej wyczekiwany niż pierwsza zimna kąpiel w strumieniu.
Sonna miała odmienne zdanie. Dla niej Manlan był jedynym czasem, kiedy mogła dać porwać się swojej dzikiej naturze. Alia zgodziłaby się przynajmniej z tym; festiwal był nieokiełznany - w końcu świętowali życie i zwycięstwo Bogini nad zimowym królem.
Dotyk starego i nowego. Życiodajnej Bogini i okrutnej magii mitów.
Wiatr nie szeptał... jeszcze. Ale słyszała topole, szumiące, zawodzące. Kłaniały się wiatrowi, tańczyły z nim, dygały. Były jej przyjaciółkami, bliskimi towarzyszkami.
Ale czuła, że wiatr nie był.
A one mogły ją z nim zdradzić.
Nawet jeśli nie miały ludzkich serc i ludzkich pragnień... były stare, starsze niż jej dom.
A nikt nie powinien całkowicie ufać naprawdę starym istotom.