To uczucie, kiedy bierzesz książkę, masz nadzieję na niebezpieczeństwo i akcję, na powtórkę z "Szóstki Wron", a dostajesz... niewiarygodny i wkurzający romans.
To jest to, co najbardziej mnie wkurza w powieściach fantasy. Nastawiam się się ciekawą akcje, a później czytam długie rozważania typu: "Kocha, czy nie kocha?"