Ten świat właśnie się kończy. Nowy jest jeszcze niewiadomą. A Mads Voorten wychodzi z jednego problemu, żeby wkopać się w dwa kolejne. I nie jest w tym osamotniony.
O mamo! Jakie to dobre było! To po prostu była moja bajka. Świat bliski temu tolkienowskiemu, historia bliska tej wiedźmińskiej - no absolutnie mój klimat. A kupiłam tylko dlatego, że mi okładka wpadła w oko i właściwe to zrobiłam sobie jedną z najlepszych niespodzianek ever!
Różnorodność Rozkrzyczanych Krain mnie zachwyciła. Są krasnoludy, elfy, smoki. Szczególnie jedna smoczyca mnie urzekła 😊 No i ekipa Madsa - wojownicy, na których można polegać. Prawdziwi i niezwykle ciekawi. A i Kupka! No Kupka to już mistrzostwo, ale kim jest, nie powiem. Przeczytajcie sobie 😊 Od książki trudno się oderwać. Motyw drogi bardzo do mnie przemawia, a tutaj jeszcze w gratisie dostajemy poczucie jedności z bohaterami, więc wędrówka z nimi jest i naszą przygodą.
Mortka wszystko okrasił bardzo fajnym językiem, sympatycznymi nazwami i imionami oraz dawką humoru - mimo dość ponurego nastroju tej historii, zdarzało mi się parskać i śmiać sama do siebie.
Jeśli miałabym wskazać jeden minus, to jest nim brak drugiego tomu na ten moment. Przecież ja już tęsknię za Voortenem i spółką. Dajcie mi drugi tom!