Naciągam do szóstki, chociaż początkowo miało być pięć.
Pierwszy tom to był niejako powiew świeżości, trochę może miejscami naiwna historia, ale humor ratował sprawę. Druga to właściwie kopiuj- wklej, już z zadyszką.
Teraz mamy trzeci tom. Nie wiem, może to tylko moje, mylne odczucie, ale wydaje mi się, że trójka jest bardziej stonowana. Mniej tu humoru za wszelką cenę, za to więcej mroku. Ok, może lepszym słowem byłoby "mroczku", bo nie jest go znowu tak dużo. Widzę jednak, że saga deko poważnieje.
Intryga nabiera rozmachu, strach pomyśleć co będzie dalej. A że będzie dalej, boleśnie uświadomiłem sobie gdzieś w połowie tomu. Obawiam się, że kolejne tomy będą konsekwentnie zaniżały poziom, jak to miało miejsce w wielu seriach, jak choćby "Oko Jelenia", czy "Pan Lodowego Ogrodu".
Ocenę naciągam za to wyrównywanie przaśnego humoru z poważniejszą narracją, ale najbardziej by pasowało 5,5 gwiazdki.