Do pewnego momentu kojarzyłam Marcina Mortkę jako tłumacza, głównie książek Sarah J. Maas. Od jakiegoś czasu wiem jednak, że sam również pisze i miałam okazję raz zakosztować jego własnej twórczości. Tym razem przyszła pora na pierwszy tom cyklu „Straceńcy Madsa Voortena”.
Głównym bohaterem powieści jest Mads Voorten, który przemierza mroźne, dzikie rejony guchoborskich gór. Niby trzyma się z dala od wojny rozgrywanej przez Rozkrzyczane Krainy, a jednak nie do końca. Uwikłany w krasnoludzką intrygę, zmaga się z niebezpieczeństwami, aby przyjść z pomocą swoim ludziom. Musi też poukładać swoje stosunki z pewną smoczycą. To jednak dopiero początek jego pełnej przygód i niebezpieczeństw wyprawy. Mads Voorten jeszcze nie wie, że przyjdzie mu dokonać niezwykłych czynów, z których każdy wpłynie na losy wojny.
Chociaż książka nie porwała mnie od pierwszych stron, tak jak na to liczyłam, muszę autorowi oddać jedno. Wyobraźnię to on ma. Świat przedstawiony w powieści jest rozbudowany, szczegółowy, różnorodny i przede wszystkim ciekawy. Zasady rządzące tym światem są dla czytelnika jasne, dlatego dobrze czuje się on podczas obcowania z bohaterami. Trochę mniej uwagi poświęcił autor samym bohaterom, bo oprócz głównej postaci, reszta nie została przedstawiona zbyt dokładnie. A szkoda, bo trzeba przyznać, że charyzmą odznaczają się jego kompani niebywałą. Doskonałej kreacji nie można za to odmówić Madsowi Voortenowi. Mads jest bohaterem doskonałym. To niezwykle złożona postać, o bogatym charakterze, ogromnym harcie ducha i uroczym usposobieniu. Główny bohater to postać, której nie da się nie pokochać od pierwszych wypowiedzianych przez niego słów. Mads jest odważny, przebiegły, nieugięty. Dla swoich ludzi zrobi wszystko. Raz powzięty plan realizuje do końca. Nie waha się, nie zastanawia, nie zbacza z raz obranej drogi. Chociaż początkowo sprawia wrażenie groźnego, to bohater z sercem na dłoni. Ciekawie obserwuje się jego wędrówkę, która pełna jest niebezpieczeństw, cudnej urody krain, ciekawych bohaterów i genialnego humoru sytuacyjnego.
Bardzo ciekawa jest kompania Madsa. To przedziwna, wielobarwna mieszanina różnych typów osobowości i w ogóle rożnych istot. Są wśród nich niewidomy uzdrowiciel, zagubiony w ludzkim świecie elf i prostoduszny telepata. Z jednej strony to wojownicy, z drugiej lekkoduchy. Zdecydowanie zaprawieni w boju. To całkiem fajna banda, która natychmiast przekonuje do siebie czytelnika. Liczę na to, że w kolejnej części dostaną więcej miejsca w powieści, bo zawładnęli moim sercem. Najbliżej niego znalazła się jednak jedyna w swoim rodzaju smoczyca – Lharsin. Uwielbiam, kiedy w powieści fantasy pojawia się wątek smoków. I tutaj go dostałam, co niezmiernie mnie cieszy. Występ Lharsin na kartach powieści to mistrzostwo i choćby tylko dla niej, no może jeszcze dla rewelacyjnie skonstruowanej postaci Madsa, powinniście tę książkę sprawdzić. Mimo że akcja powieści jest wartka i naprawdę dużo się dzieje, były momenty, które mi się dłużyły. Dla równowagi jednak były również takie, w których nie potrafiłam się od książki odkleić. Szczególnie dynamiczna jest końcówka powieści, która wprawdzie nie przyniosła takiego finału, jakiego się spodziewałam (otwarte zakończenie, które pozostawia niedosyt), jednak zaskoczyła i sprawiła, że niecierpliwie wyczekuję kolejnego tomu. Mocnym punktem powieści jest humor, o którym już wspominałam. Nie da się nie zaśmiać w głos podczas rozmów bohaterów. Ich poczucie humoru jest dość specyficzne, podobnie jak oni sami. Niewybredne, że tak powiem. Na plus wypadają również w powieści dobrze napisane sceny walki i magia, chociaż tej ostatniej jest trochę jakby mało.
„Mroźny szlak” to dobre rozpoczęcie ciekawego cyklu fantasy, który ma potencjał na dużo więcej niż zostało zaprezentowane w pierwszej części. Póki co jest naprawdę dobrze. Przyjemnie się tę książkę czyta, charakterni bohaterowie przyciągają, opisy świata zachwycają, przygoda pełna tajemnic pochłania. Niby wszystko jest na swoim miejscu, a jednak czegoś brakuje. Czegoś, co mam nadzieję, odnajdę w kolejnych tomach. Mimo wszystko polecam, bo to kawał solidnego fantasy. No i te smoki! Ach!
Recenzja pochodzi z bloga:
https://maitiribooks.wordpress.com/2022/05/06/mrozny-szlak-marcin-mortka/