Cykl "Kroniki Olchy" wywołuje u mnie ambiwalentne odczucia. Pierwsza część była naprawdę bardzo dobra i liczyłem na mocną, brutalną serię z ciekawymi systemami magicznymi, jednakże kontynuacja zdecydowanie mnie rozczarowała. Dlatego z dystansem podchodziłem do "Struktury świata", jednocześnie licząc na odkupienie. Częściowo się to udało, ale jednak nie do końca.
Mam wrażenie, że autor na siłę chciał napisać powieść głęboką, przesiąkniętą filozofią, jednak trochę z tym przesadził. Są wątki, które naprawdę dobrze się z tym komponują, pokazując przemianę, na przykład głównego bohatera, jednak w niektórych miejscach mi to nie pasowało. Ponadto, cierpi na tym dynamizm akcji. Niby przez całą fabułę coś się dzieje, ale moim zdaniem nie jest to akcja godna zakończenia cyklu. Do tego sam finisz również nie do końca mnie przekonał, choć po części jest dobrze napisany. Wiąże się to także z postacią Ral Ans Urrei, która kompletnie mnie nie przekonuje i osobiście, dla mnie mogłoby jej nie być.
Nie jest jednak tak, że jest to książka zła. Większość wątków została dobrze domknięta, choć chciałoby się większego spojrzenia na świat po tym chaosie. Do tego więcej miejsca dostali ciekawi bohaterowie poboczni, co również jest na plus. Ponadto, jest kilka momentów, gdzie czytający naprawdę może poczuć ciary, szkoda że nie ma ich więcej.
Uważam, że "Kroniki Olchy" są dobr...