Zastanawiałam się czy ocenić samą książkę, czy dodać gwiazdki oceniając tym samym cały cykl. Ostatecznie oceniam tylko ten tom. Ale chcę, żebyście wiedzieli, że dla mnie ta historia zasługuje na 9 gwiazdek, nawet jeśli średnia wystawionych przeze mnie ocen na to nie wskazuje.
Mamy finał, piękny finał, to słowo idealnie tu pasuje, piękny, ale czy wymarzony? Częściowo na pewno. Przeczytałam ją w jeden dzień, pochłonęła mnie bez reszty. Jestem przywiązana do niemal wszystkich bohaterów i cierpię na myśl, że to już koniec naszej wspólnej przygody i czas się pożegnać, na rozdziale z pożegnaniami łkałam zdając sobie sprawę, że to również pożegnanie z czytelnikami. Bolało, czułam radość, ale i ból.
Jednak schodząc na ziemię, co do fabuły w tym tomie, to przyznam bez ogródek, że trochę się zawiodłam. Czuję mocny niedosyt, wiem, że książka w wydaniu oryginalnym jest jednotomowa, ale i tak liczyłabym na to, że to jednak w tej 2 połowie finału dostaniemy jakieś niespodzianki, pokazy umiejętności Aelin, etc. Ale tak się nie stało, wszystko było traktowane po macoszemu i moje emocje po prostu odpłynęły z biegiem czytania, gdy już wiedziałam gdzie to wszystko zmierza. Nie zbierałam w tym tomie szczęki z podłogi, nie ocierałam łez z wrażenia. Tego mi tu brakowało, ponieważ do tego cały czas przyzwyczajała nas autorka, a gdy przyszło co do czego, to ten płomień zgasł. To jest mój zarzut, nie było dostatecznego zwieńczenia wysiłku Aelin. Poza tym bitwa sama w sobie była supe...