Strach to dobra rzecz. Dzięki niemu żyjemy Jeph Bales z Potoku Tibbeta. Ojciec Arlena
Arlen nie miał nic przeciwko cierpieniu, gdyż oznaczało ono, że przeżył tam, gdzie powinien zginąć. Tej nocy, kiedy spojrzał w ślepia demona, który miał istnieć tylko w legendach, kiedy życia nie chroniły mu zbawienne runy, tej nocy zmienił zdanie...
To wszystko przez Matta.
Serio. To opowiadanie zapewne nigdy nie ujrzałoby światła dziennego, gdyby nie zażądał tego Matt Bergin, mój przyjaciel i sprawdzony beta-tester wszystkiego, co piszę.
Czytał właśnie jedną z pierwszych wersji „Wielkiego Bazaru”, gdzie wspominam o jednej z wcześniejszych przygód Arlena, podczas której zetknął się ze śnieżnym demonem bez odpowiednich runów ochronnych.
- A gdzie Arlen spotkał śnieżnego demona? – spytał Matt. – Przegapiłem tą opowieść?
- Nigdy niczego takiego nie napisałem – odparłem. – Po prostu lubię w ten sposób przypominać czytelnikom, iż za młodu, gdy jeszcze pracował dla Gildii Posłańców, Arlen miał setki rozmaitych przygód.
- No, to teraz wypada to opisać – rzekł Matt.
- Dlaczego? – spytałem. Sam lubiłem różne tajemnicze wstawki i aluzje.
- Stary – rzekł na to Matt. – Chcesz przepuścić szansę na napisanie czegoś o śnieżnych demonach? W „Wielkim Bazarze” zawarłem wszystko to, co kocham w Arlenie. Bez względu na to, czy jesteś nowym Czytelnikiem, czy też fanem serii, sądzę, że „Wielki Bazar” przypadnie ci do gustu. Peter V. Brett