"Alkohol prócz pragnienia gasił również obyczaje i obawy"
W końcu i mnie dopadł Max Czornyj ze swoim sztandarowym ze wszech miar antypatycznym, bohaterem, komisarzem, Erykiem Deryło. Widzę, że pisarz spłodził już kilka powieści, ale na szczęście tym razem trafiłam na pierwszy tom dość już rozbudowanego cyklu. Cieszę się również i z tego powodu, że
"Grzech" przeczytałam dopiero teraz, kiedy opadł już kurz po peanach na jego cześć i wśród ochów i achów, pojawiły się również głosy konstruktywnej krytyki tej powieści. Cieszę się dlatego, iż ja również skłaniam się bardziej ku tej właśnie grupie czytelników.
Zacznę od tego, że powieść ta niczym mnie nie zaskoczyła, za to zniesmaczyła i zirytowała w kilku miejscach. I nie, nie opisami strasznie drobiazgowych tortur i sposobów śmierci, jakimi poszczycił się morderca, tylko postacią głównego komisarza Deryły. Krwawo - flakowe opisy znam już z Cartera, wiec nic tutaj nie znalazłam nowego. Za to Deryło na głowę bije Roberta Huntera, swoim chamstwem, zadzieraniem nosa i niewybrednymi komentarzami w stosunku do swoich podwładnych.
Szczególnie irytowało mnie przypisywanie cech faszystowskich, czy gestapowskich, posterunkowej Nowak. Bardzo bym się chciała też dowiedzieć jak, na przykład, wyglądają "okulary, w kształcie stworzonym dla zołz "?? Przy tym wszystkim Hunter jest inteligentny i błyskotliwy, a Deryło, cóż, odniosłam wrażenie, że więcej "robi" głowami i rękoma swoich podwładnych, niż swoimi....