"Tak, jestem ich ojczulkiem. Omiatam wzrokiem salę pełną nieszczęśliwych więźniów tego obozu. To moje dzieło. To moje dzieci."
Josef Mengele to postać historyczna znana chyba na całym świecie. Niestety nie można powiedzieć, by to, czym zapisał się na kartach historii było choćby w najmniejszym stopniu godnym poparcia. Badania, eksperymenty, które przeprowadzał na więźniach obozów koncentracyjnych mrożą krew w żyłach. Czy taki człowiek może być nazywany lekarzem, naukowcem? Nie sądzę. W imię chorej wizji dokonywano przerażających, okrutnych czynów na salach szpitalnych obozów.
Nie będę zagłębiała się w temat, jak Mengele traktował więźniów, bo od tego jest właśnie ta książka. Max Czornyj "wszedł w skórę" zbrodniarza wojennego i ponownie wyszło mu to nad wyraz dobrze. Fakty, true crime, biografia, które są napisane w sposób fabularyzowany jak najbardziej do mnie przemawiają.
"Mengele. Anioł Śmierci z Auschwitz" poznajemy z perspektywy samego pseudonaukowca. Jego przeszłość, "karierę" w obozach i ucieczkę przed karą śledzi się z zapartym tchem i negatywnymi emocjami. Jest to wstrząsająca historia, która wywołuje ciarki na całym ciele. Ciężko sobie wyobrazić ogrom barbarzyństwa, jakiego dokonano w czasie II wojny światowej. Życie pisze najokrutniejsze scenariusze, a to jeden z nich.
Książka podzielona jest na krótkie rozdziały, dzięki czemu czyta się ją sprawnie i szybko. Pióro Czornyja, mimo trudnego tematu, jest lekkie, co zresztą je...