Twórczość Maxa Czornyja można kochać albo nienawidzić. Choć w moim odczuciu genialne powieści przeplata słabszymi, to zdecydowanie zaliczam się do tej pierwszej grupy. Miałam jednak kilkumiesięczną przerwę od czytania jego książek i może dzięki temu "Bestia" zrobiła na mnie tak piorunujące wrażenie.
To już siódmy tom z cyklu lubelskiego. Eryk Deryło wraca do pracy i choć niedawno wybudził się ze śpiączki, to nie ogranicza się do papierkowej roboty. To nie byłoby przecież zgodne z jego naturą.
Sprawa, z którą tym razem przyjdzie mu się zmierzyć jest niezwykle medialna. Znany pisarz popełnił samobójstwo w więzieniu, gdzie odsiadywał wyrok za zabójstwa popełniane tak jak na kartach jego powieści. Można by w tej chwili pomyśleć, że to już oklepany motyw, zwłaszcza że takie historie zdarzały się naprawdę. Jednak samobójstwo autora okazuje się być katalizatorem kolejnej serii zbrodni.
Eryk i Tamara muszą przede wszystkim odpowiedzieć sobie na pytanie z kim mają do czynienia. Zmartwychwstały pisarz? Fanatyczny naśladowca? A może Igor Lubow wcale nie popełnił zbrodni, za które został skazany i od początku mordował ktoś inny?
Każde z nich mimo piekielnie trudnego śledztwa musi także poradzić sobie z własnymi demonami. Choroba Tamary coraz bardziej daje o sobie znać, utrudniając jej funkcjonowanie. Najbardziej jednak dobija ją to, że zaczyna mieć problemy ze swoją niezawodną dotąd pamięcią. Zmiany w jej zachowaniu nie umykają Deryle, niewiel...