Zimno, zimniej… zbrodnia! To cykl ośmiu opowiadań, a każde kolejne powoduje, że czujesz coraz większy mrok, chłód i strach…
Przyznaję, że nieczęsto sięgam po taką formę wypowiedzi, tutaj jednak skusił mnie dobór autorów, można by rzec, że to istna śmietanka polskiej kryminalistyki. 🙂
Każde opowiadanie jest inne, każde utrzymane w innej aurze, jedno co je łączy to panująca wszędzie zima. Znalazły się tu teksty, które „przemówiły” do mnie już po pierwszych kilku zdaniach, ale również takie, które mnie nie zachwyciły. Tak więc na moim podium stanęli: Anna Rozenberg, Magda Stachula i Wojciech Chmielarz. Historie stworzone przez tych autorów w szczególny sposób do mnie trafiły swoim klimatem, samym pomysłem, zastosowanym językiem i sposobem poprowadzenia fabuły.
Kolejny raz przekonałam się, że nie jestem wielką fanką kryminałów retro, chociaż Ryszard Ćwirlej zaproponował bardzo interesującą opowieść, gdzie muzyka jest tutaj ważnym elementem. Już sam tytuł może o tym świadczyć (a może tylko ja mam takie skojarzenie), bo kto nie zna utworu „Nim wstanie dzień” skomponowanego przez Krzysztofa Komedę i stanowiącego motyw przewodni w filmie „Prawo i pięść”? 😉 A sama sprawa dotyczy fraka pewnego dyrygenta. 🙂
To co sprawiło, że dwa opowiadania kompletnie mnie nie zaabsorbowały to wykorzystanie w nich, w moim odczuciu, za wielu wulgarnych słów. Momentami miałam aż wrażenie, że było to zwyczajnie niesmaczne, ale to tylko moje odczucia, może wśród Was znaj...