Zaledwie kilka dni przed tym, jak sięgnęłam po „Zimnego chirurga” brałam udział w rozmowie w komentarzach pod jednym z postów na Instagramie. Chodziło o to, który typ książek bardziej lubimy – pisane z perspektywy mordercy, czy osoby, która chce go schwytać. I właśnie wtedy jedna z bookstagramerek poleciła mi „Zimnego chirurga”, w którym czytamy historię opowiedzianą właśnie z perspektywy mordercy.
Max Czornyj skupił się w książce na wydarzeniach, które faktycznie miały miejsce. Edmund Kolanowski do dziś pojawia się bowiem w podręcznikach kryminalistyki na całym świecie. Można powiedzieć, że jest sławny dzięki temu, jakich makabrycznych rzeczy dokonał. Na co dzień nie wyróżniał się niczym, był zwykłym sąsiadem, mężem, ojcem. Co jednak kryje się w głębi jego umysłu? I jak rozszyfrować jego prawdziwe intencje?
„Zimny chirurg” to książka pełna najróżniejszych emocji. Z jednej strony zdajemy sobie sprawę, że Edmund jest złym człowiekiem, który zasługuje na karę i pobyt w więzieniu. Ze względu na to, że to właśnie z jego perspektywy poznajemy całą historię, możemy jednak odnieść wrażenie, że częściowo jego zachowanie może być usprawiedliwione. Nasza przeszłość często ma aż zbyt duży wpływ na naszą przyszłość. Trudno powiedzieć, że Edmund Kolanowski „miał swoje powody”, by czynić to, co czynił, jednak po lekturze tej książki zdajemy sobie sprawę, że coś musiało sprawić, że to właśnie w taki sposób potoczył się jego los. Ocena, czy uważamy go za bestię, czy za człowieka...