Małomiasteczkowy klimat, slow burn i lekki humor - przepis na udaną książkę, przy której można przepaść, świetnie bawiąc się przy śledziu losów dwóch upartych charakterów 😀
Ezra przyjeżdżając do miasteczka miał w planach interesy, nie spodziewał się, że spotka kobietę, która już od pierwszego wejrzenia zamąci mu w głowie przez co pójdzie o zakład, że wytrzyma tydzień czasu na jej ranczo i zdobędzie jej serce.
River zajmuje się swoim rodzinnym ranczo, z całych sił próbując wyprowadzić je z długów i powrócić do czasu, gdy miała okazję spełniać swoje marzenia na rodeo.
Przystojny kowboj, uczepił się jej jak lep psiego ogona, dla niej jest tygodniowym pracownikiem bez wynagrodzenia, który pomaga jej osiągnąć cel, natomiast ślepa nie jest i ciężko jej ignorować jego osobę, a ciągłe przepychanki tylko podsycają tlący się ogień.
Chociaż nie sposób w tej historii nie odczuć wzajemnego pożądania, to relacja tej dwójki rozpoczęła się od wzajemnego zainteresowania, powolnego poznawania się i budowania zaufania. Skamieniałe serce River powoli pękało, natomiast problemy się nie rozwiązywały, długi narastały a licytacja farmy była coraz bliżej...
"Oplata mnie ramieniem, a ja wtulam głowę w jego tors, i przysięgam na wszystkich bogów Teksasu – nie ma miejsca na Ziemi, gdzie chciałabym się teraz znaleźć bardziej".
Przy tej książce można się świetnie bawić i prawdziwie zakochać w bohaterach. My miałyśmy wobec niej ogromne oczekiwania, gdyż pierwszy tom na zawsze chyba pozostanie najlepszą książką z gatunków slow burn i age gap ❤️ może dlatego ciężko było nam pokochać ją tak mocno jak poprzednią część.
Nie zrozumcie nas źle, River i Ezra to zdecydowanie postacie, które należy poznać, jesteśmy pewne, że niemalże każdy będzie zadowolony z sięgnięcia po tę lekturę podobnie jak my ❤️ U nas wzbudziła mnóstwo emocji wywołując również niejednokrotnie uśmiech na twarzy 🙂
Niezaprzeczalnie jest to książka godna polecenia, nie tylko fanom kowbojskich klimatów, bo może właśnie dzięki niej, uda się Wam zakochać w tym motywie 🙂