Cybil Campbell mieszka w Nowym Jorku i jest autorką komiksów. Jej mieszkanie wiecznie stoi otworem, jest pełne ludzi, często dość głośnych. Młoda kobieta uwielbia swoje życie i jest bardzo zadowolona z tego, co udało jej się w nim osiągnąć.
Pewnego dnia do mieszkania obok niej wprowadza się tajemniczy mężczyzna, który gra na Saksofonie. Mężczyzna okazuje się niemiły, wręcz gburowaty, jednak to nie jej nie zraża. Kobieta dochodzi do wniosku, że jej nowy sąsiad jest biednym muzykiem i ma zamiar mu pomóc. Okazja nadarza się dość szybko, kiedy sąsiadka po raz kolejny próbuje ją zeswatać. Tylko wtedy jeszcze nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo się myli, a także, że jej dziadek maczał w tym wszystkim swoje palce. Kim tak naprawdę jest nowy sąsiad Cybil? Co go połączy z kobietą? Czy kolejny plan seniora rodu MacGregorów się powiedzie?
Za mną siódmy tom z serii i po raz kolejny uważam, że wato ją przeczytać. Czas spędzony z książką był udany. Nie napiszę, że jest to arcydzieło na jakimś mega wielkim poziomie, ale na pewno warto po nią sięgnąć w leniwe popołudnie. To historia warta przeczytania, dość ciekawa i wciągająca.
Główną bohaterką jest Cybil, córka Genevieve Grandeau i Granta Campbella. Kobieta ma dwadzieścia cztery lata, jest autorką komiksów. To osoba otwarta, sympatyczna, lubiana przez wielu. Według mnie jest bohaterką ciekawą i zdecydowanie ją polubiłam.
„Cybil” to książka, którą polecam na leniwe popołudnie. Według mnie warto po nią sięg...