Wielkim zaiste trzeba być pisarzem, żeby wydawca zdecydował się na umieszczanie po jednym zdaniu na stronie, a coś takiego wcale nierzadko ma miejsce składance „Piesek przydrożny”. Zbiór ten przypomina mi kolorową glinianą misę, w której zgromadzone zostały rozmaite detale i elementy, które posłużyć mają do tworzenia biżuterii: korale różnego kształtu i barwy, kawałki kamieni szlachetnych, jakieś kółka, druciki, suche pestki…
„Piesek przydrożny” składa się z dwóch części, pierwsza to taka właśnie zbieranina okruchów, to jest tekstów krótkich i bardzo krótkich; jedne zachwycają, inne… nie bardzo jeszcze wiadomo, do czego miałyby posłużyć, ale może kiedyś… W części drugiej zawarte zostały, znane zapewne czytelnikom Tygodnika Powszechnego „Tematy do odstąpienia”; coś w rodzaju zarysów, szkiców, pomysłów. Miłosz ich już nie wykorzysta, ale może się komuś przydadzą.
Trzy cytaty, fragmenty, które poruszyły mnie szczególnie, wywarły większe wrażenie:
Bo są tutaj, obok mnie, w kościele, robią znak krzyża, wstają, klękają, a ja domyślam się, że w ich głowach dzieje się to samo co w mojej, to znaczy bardziej chcą wierzyć, niż wierzą, albo wierzą chwilami*.
Wierzyć, że jest się wspaniałym i stopniowo przekonywać się, że nie jest się wspaniałym. Starczy roboty na jedno ludzkie życie**.
Po jednej stronie jest jasność, ufność, wiara, piękno ziemi, zdolność ludzi do entuzjazmu, po drugiej ciemność, zwątpienie, niewiara, okrucieństwo ziemi, z...