Byłam zachwycona pierwszą częścią, urzekła mnie autorka emocjonalnym przekazem gry na instrumentach. Ewa Pirce z gracją i wyczuciem prowadziła mnie przez doskonałą fabułę, gdzie głównym bohaterem była muzyka. Czy drugi tom okaże się tak samo dobry, czy sprosta moim pobudzonym zmysłom muzycznym?
Neven i Willow dzięki wspólnej pasji spędzają ze sobą coraz więcej czasu. Rodzi się między nimi miłość, ale mężczyzna dopiero poznaje tę barwę uczucia i obawia się tych nowych doznań, które tak nagle pojawiły się w jego życiu. Gdy ich miłość rozkwita, demony przeszłości zaczynają o sobie przypominać. Zawistni ludzie zaczynają knuć intrygi i podstępem niszczą błogi spokój zakochanych. Czy ich miłość przetrwa, czy uda im się zmierzyć z przeszłością?
W tomie drugim zdecydowanie jest mniej muzyki, a więcej romantycznych uniesień, ale też zagubienie i strach. Zostają też odkryte tajemnice z przeszłości, z którymi oboje będą się mierzyć. Autorka wplotła intrygi i kilka zwrotów akcji, które dodały atrakcyjności tej części. Płynnie się czyta i w połączeniu z pierwszą częścią daje to znakomitą całość. Jeżeli ktoś miał niedosyt namiętności i pożądania, to w tej części jego oczekiwania będą zaspokojone.
Bardziej podobał mi się pierwszy tom, gdyż zostałam przeniesiona w świat doznań muzycznych, a pięknie opisane dźwięki i emocje towarzyszące muzykom, urzekły mnie. Niezwykli bohaterowie dają się bardzo lubić, a ich specyficzne charaktery przyciągają i zachęcają, by poznać ich losy.
Okazuje się, że świat muzyki jest piękny, ale ludzie wokół niego bywają zawistni, mściwi i niebezpieczni. Konkurencja w świecie muzyków jest ogromna i każdy dąży do sukcesu, by być jak najlepszym. Sława jest okupiona ciężką pracą i dużą ilością wyrzeczeń. Muzyka musi płynąć prosto z serca, by utwór zabrzmiał genialnie. Tylko równowaga między ciągłym doskonaleniem a życiem osobistym da przyjemność i satysfakcję z wyników pracy.
Tom drugi jest dopełnieniem i daje dużo emocji, miłosnych uniesień i wzruszeń. Emocjonalni bohaterowie próbują rozliczyć się z przeszłością, co może im przysporzyć wielu problemów i rozczarowań. Ambicja i ciężka praca przeplatają się ze złością, zazdrością i niezdrową rywalizacją. Te dwie części trzeba przeczytać razem, by mieć pełen obraz losów bohaterów, bo pierwsza część da moc doznań muzycznych, a druga ogrom rozterek miłosnych i trudne rozliczenie z przeszłością. Więcej recenzji na blogu: https://ksiazkanaprezent.blogspot.com
Jest już książka Katarzyny Kieleckiej, która wywarła na mnie duże wrażenie i był to „Cytrusowy gaj”. Obawiam się, że teraz wszystkie kolejne publikacje autorki będę porównywać właśnie do tej niesamowitej publikacji.
Bohaterowie są już znani z powieści „Pod tym samym niebem”, tylko tym razem muszą się zmierzyć z zupełnie nowymi wyzwaniami. Kinga tęskni za narzeczonym Adamem, który wyjechał na Spitsbergen na wiele miesięcy. Lilianna wychowuje córkę i zmaga się z rozterkami sercowymi, bo dwóch mężczyzn zabiega o jej względy. Tylko pięcioletnia Nela radośnie zaczyna każdy dzień z wysoko podniesionym czołem, mimo swojej choroby. Do ich codzienności wkrada się tajemnica z przeszłości. Odnajduje się rodzinny list, w którym wskazówki prowadzą w Góry Połabskie. Przyjaciółki postanawiają wyruszyć w podróż śladami dziadka Lilianny, by wypełnić jego wole.
Sympatycznych bohaterów już dobrze poznałam po kilkudziesięciu stronach i nie miałam wrażenia, że coś mnie ominęło dlatego, że nie czytałam pierwszej części. Pięknie przedstawiona przyjaźń kobiet, które mimo różnych charakterów wspierają się zawsze, gdy tego potrzebują. Nela to dziewczynka, która dodaje blasku każdemu dniu i zawsze rozśmiesza zatroskanych domowników. Jest bardzo świadoma swojej choroby, a dzięki opiece cioci i mamy zna swoją wartość i odpowiednio reaguje na docinki rówieśników.
Już samo życie kobiet jest ciekawe, pełne emocjonalnych rozterek i wzruszeń, a gdy jeszcze dołączyć do tego tajemnicę dziadka, to książka pochłania bez reszty. Fabuła toczy się dwutorowo, w czasie obecnym, gdzie kobiety zmagają się z codziennością oraz w roku 1945, w którym to dziadek opisywał swoją walkę o przetrwanie. Bardzo chętnie wracałam do tych intrygujących, a zarazem smutnych zapisków świadczących o tym, ile trudu trzeba było włożyć w owym czasie, by przeżyć. Opowieść przenosi nas w czas wojny i angażuje w rozwikłanie zagadki rodzinnej. Poznamy też uroki życia i zwyczaje, jakie panują na stacji badawczej, gdzie narzeczony Kingi zdaje nam relacje ze swoich jakże innych dni.
„Na tej samej ziemi” to powieść, która wzruszy, zasmuci, ale i da dużo uśmiechu, nadziei, nastawi optymistycznie do świata. Poznamy smak miłość matki, która skierowana jest tylko ku dziecku, a własne potrzeby pozostają zawsze na końcu. Wtedy można przeoczyć coś ważnego i utracić szansę na miłość. Autorka uczy, że bezinteresowna pomoc obcym osobom może dać dużo satysfakcji, a przekazane wsparcie zaowocuje na przyszłość.
Fabuła toczy się w okolicach Bożego Narodzenia, ale nie jest zdominowana przez to święto. Tajemnicze kartki z zapiskami dziadka z czasów wojny wzruszą i skłonią do refleksji. Życie przyjaciółek ich codzienne rozterki są barwne i niepozbawione problemów, ale też pouczające, by nieść pomoc innym ludziom. Jak każda książka autorki napisana lekko, dialogi spontaniczne i prawdziwe. Duża dawka poczucia humoru towarzyszy nam w trakcie czytania za sprawą małej dziewczynki, ale i jej zwariowanej cioci Kingi. Lektura o wartościowych ludziach, rodzącej się miłości i odważnych kobietach da dużo satysfakcji w zimowe wieczory. Więcej recenzji na blogu: https://ksiazkanaprezent.blogspot.com/
Chciałam zapoznać się z losami trzech przyjaciółek, które borykają się z codziennymi problemami, bo fabuła wydała mi się bardzo kobieca. Wioletta Piasecka jest z wykształcenia polonistką, jak również autorką scenariuszy teatralnych i słuchowisk radiowych. Nie tylko opis wydawnictwa mnie zachęcił, ale i sympatyczna osobowość autorki, którą obserwuję w mediach społecznościowych.
Mamy okazje poznać trzy przyjaciółki. Joannę, która opuszcza narzeczonego, bo ten decyduje się na ślub z inną, majętną kobietą. Magda spodziewa się dziecka, ale jej szczęście zakłóca wiadomość o raku piersi. Zuzanna od dziecka marzy o karierze modelki, ale ten świat ją przerasta i zostaje uwikłana w seksaferę.
Każda z kobiet jest inna, wyjątkowa, ale wszystkie marzą o jednym, by być szczęśliwe. Czy to możliwe, gdy los nie jest dla nich łaskawy, a ludzie wkoło po prostu są źli i podstępni? Życie każdej z przyjaciółek jest bardzo ciekawe, ale jednocześnie trudne i pełne problemów. Jak przetrwać te trudne dni, czy miesiące, by nie stracić chęci do życia i nie popaść w depresje?
Fabuła wciąga i nie pozwala się nudzić. Wiele się dzieje, bo są aż trzy bohaterki, których życie owocuje w różne wydarzenia, niekoniecznie wesołe. Dużo bohaterów drugoplanowych wspólnie z narracją trzecioosobową, dostarczają nam ciągłych wrażeń. Jak na karuzeli, nasze emocje szybują w górę i w dół, nie dając wytchnienia i czasu, by odłożyć książkę, choć na chwilę.
Wiele dobrego można wyciągnąć z historii Joanny, Magdy i Zuzanny. Dużo motywacji, pozytywnej energii daje nam autorka. Przyjaźń jest kluczowa w walce z przeciwnościami losu, a pomoc drugiego człowieka nieoceniona. Nie obyło się bez łez wzruszenia, smutku, ale też i uśmiechu, bo nadzieja i radość równoważą te trudne chwile.
Płynnie i lekko napisana historia, a wszystkie wydarzenia doskonale wkomponowane w fabułę. To powieść, po której chce się wstać i ruszyć do przodu. Jesteśmy doładowani pozytywną energią, którą emanuje też sama autorka. Tematy poruszane mogą dotknąć każdą kobietę. Choroba, brak pracy bieda, nieszczęśliwa miłość i smak zdrady. Wartość przyjaźni i rodziny jest bardzo dobrze przekazana i doceniona. To powieść dla kobiet, które nawet nie zdają sobie sprawy, ile siły w nich drzemie i że mogą przezwyciężyć każde niepowodzenie życiowe.
Książka da nam dużą dawkę emocji, łzy wzruszenia, ciekawe wątki i trudne problemy bohaterów. Polubimy trzy przyjaciółki, ale też zaciekawią nas losy tych negatywnych bohaterów. Mądra książka z duszą, a kobiece rozterki aż kipią niczym wulkan w czasie erupcji. Pomysłów autorce nie można odmówić i zadbała, by czytelnik nie nudził się ani przez chwile. Zostaje jeszcze kilka wątków, których rozwiązanie może nastąpić w kolejnej części, na którą może skusi się Wioletta Piasecka, czego bardzo życzę. Więcej recenzji na blogu: https://ksiazkanaprezent.blogspot.com/
Rain Winter w swoim dorobku już posiada opublikowane opowiadania, a teraz przekazała nam do rąk swoją pierwsza powieść, którą wzięłam za romans z wątkiem mafijnym. Jednak po przeczytaniu okazało się, że jest nieco inaczej i bardzo zaskoczyła mnie fabuła.
Trisha Nichols jest młodą lekarką, która przenosi się do Nowego Jorku. Tam w szpitalu kontynuuje specjalizacje z chirurgii i stara się zapomnieć o tragedii, która ją niedawno dotknęła. Nie szuka jednak znajomości ani przyjaźni, próbuje zacząć wszystko od nowa i skupić się wyłącznie na pracy. Spotyka mężczyznę, którego twarz kogoś jej przypomina. Przypadek sprawia, że zostaje wciągnięta w świat gangsterskich porachunków, a od przeszłości nie da się uciec, mimo że zmieniła miejsce zamieszkania.
Miła i pomocna lekarka próbuje odnaleźć się w nowym miejscu, a szpital staje się jej drugim domem. Cruz to mężczyzna, który budzi respekt i strach swoich współpracowników. Przypadkowe spotkanie z Trishą zapamięta na długo, bo okazuje się, że łączy ich tajemnica i przeszłość. Cechy ich charakteru nie są jednoznaczne i często muszą wybierać między dobrem a złem, bo życie nie jest czarno-białe, a postępowanie ludzi wynika z ich przeżyć i nie zawsze łatwej przeszłości.
Trudno określić gatunek, w jakim mieści się powieść. Dla mnie to książka sensacyjno-obyczajowa z romansem w tle. Fabuła sensacyjna bardzo wciągająca i dobrze rozbudowana. Pokochałam Cruza, to on dostarczał mi moc wrażeń i z niecierpliwością czekam na dalszy ciąg jego losów, a lekarka Trisha to delikatna kobieta, ale z charakterem. Dialogi z ich udziałem dowcipne z dużą dozą uszczypliwości. Narracja trzecioosobowa doskonale prowadzi przez fabułę, opisuje życie kobiety, jak i niebezpieczną pracę mężczyzny. Dużym plusem jest szybka akcja, która góruje nad wątkiem romantycznym. Kolejny atut to słownictwo bohaterów. Przy powieściach sensacyjnych często nadużywane są wulgaryzmy, tutaj jest ich mało i tylko tam, gdzie są niezbędne. Szpital jest często miejscem akcji i środowisko lekarskie, więc tu też nie ma mowy o nudzie.
W powieści znajdziemy to, co najlepsze, wątki sensacyjne, fabułę ze szpitalem w tle i soczysty romansem. Wszystko to oprawione dowcipnymi dialogami z ironią między słowami, która powoduje uśmiech na twarzy. Interesy mafijne i ludzie wymachujący z bronią dostarczają dodatkowych emocji, a tajemnice i zwroty akcji zaskoczą i nie pozwolą się nudzić nawet na chwile.
Dawno nie czytałam tak dobrej książki sensacyjnej polskiego autora. Są silni faceci z bronią, ale jest też delikatna pani doktor i praca w szpitalu. Dzięki tej cudownej równowadze powstała genialna, wciągająca powieść. Wszystko wydawało się prawdą i nie było scen przerysowanych, takich nierealnych, co się zdarza w powieściach sensacyjnych. Jest tylko jeden minus, bo to część pierwsza i trzeba poczekać na kolejną, by dowiedzieć się, jak potoczą się losy Trishy i Cruza.
Tylko gdzie notka o autorce, której nie znalazłam na okładce? Niewątpliwie po takim debiucie Rain Winter może z dumą pokazywać swój wizerunek, bo zapewne powieść zbierze same dobre recenzje.
To muzyka wpleciona w fabułę skłoniła mnie, bym zainteresowała się tą książką. To pierwsza publikacja Ewy Pirce, którą przeczytałam, ale autorka ma na swoim koncie już kilka powieści cieszących się dużą popularnością. Czy moje wrażenia będą tak dobre, jak po przeczytaniu opisu wydawcy?
Neven to mężczyzna, który doskonale gra na wiolonczeli. Ma sławę, pieniądze i odniósł wielki sukces. Jednak wszystko, co posiada, jest okupione ciężką pracą bez wytchnienia pod okiem bardzo rygorystycznego dziadka. Nie ma czasu na życie osobiste, dla niego liczy się tylko praca.
Willow od dziecka trenowała balet, ale kontuzja sprawiła, że jej kariera legła w gruzach. Zaczęła grać na wiolonczeli, a jej idolem stał się Neven Dalmatino. Muzyka klasyczna pozwoliła jej na nowo cieszyć się życiem i zapomnieć o balecie. Losy tych dwojga spotykają się na scenie opery w Sydney. Wskutek dramatycznych wydarzeń oboje lądują w szpitalu.
To pierwszy tom z cyklu „Z muzyką do gwiazd” i na pewno nie jest to zwykły romans. Książka ma doskonałą fabułę, która wciąga bez reszty. Autorce udało się idealnie stworzyć bohaterów tak różnych, a jednocześnie bardzo wyrazistych. Delikatnie i pomału poznajemy bohaterów, umiejętne dawkowane informacje stopniują napięcie. Ich historie i życie utkane są perfekcyjnie, tak by zaspokoić najbardziej wymagających czytelników. Kolejny atut to muzyka, która jest życiem tych dwojga, ich miłością i to się czuje w każdej scenie, ich myślach i otaczającym świecie.
Urocza okładka, emocjonalna opowieść, a bohaterowie z charakterem. Narracja prowadzona z perspektywy dziewczyny, jak i mężczyzny pozwala smakować fabułę jeszcze przyjemniej. Wspomnienia bohaterów bardzo dobrze wkomponowane, a całość czyta się płynnie z dużym zaciekawieniem. Piękne uczucia znajdziemy w tej opowieści, a muzyka jest jednym z głównych bohaterów
Dużo wzruszających momentów i muzycznych porównań. Pasja przeplata się z ciężką pracą, a radość z bólem. Życie sławnych muzyków nie jest łatwe, a kulisy ich sukcesu skrywają często dramatyczne chwile. Docenimy ich zawziętość, pracowitość, a gra na instrumentach tak lekko i pięknie opisana, że przeniknie do naszych uszu, dając koncert dla zmysłów.
Popłynęłam za piórem autorki, która jak na pięciolinii wprowadziła mnie w ten fascynujący świat talentu, wyrzeczeń, bólu i ciężkiej pracy, ale i miłości, radości wzruszeń i wrażeń muzycznych. Gra na instrumentach została przekazana bardzo wnikliwie, z dużą wrażliwością, aż melodia porywa czytelnika w świat marzeń. Autorka przekazała cudowne emocje muzyków tak, że niemal widziałam i słyszałam, jak grają. Z niecierpliwością czekam na drugą część, by dowiedzieć się, jak potoczą się losy Willow i Nevena oraz nadal móc cieszyć się muzyką płynącą z ich serc.
Powieść zbiera bardzo dobre recenzje, a ja nie wiedziałam czego się spodziewać. To moje pierwsze spotkanie z twórczością Anity Scharmach, która ma już na swoim koncie kilka bardzo dobrych publikacji. Piękna okładka nie naprowadziła mnie na to, co czeka na stronach książki. Okazało się, że słodko nie będzie.
Anna Mikołajska jest bardzo dobrą dziennikarką. Ma piękne mieszkanie, kochającego męża i pracę, która daje jej satysfakcje. Jest szczęśliwa, przynajmniej tak się wydaje wszystkim wkoło, gdy patrzą z boku na jej życie. Nikt nie wie, że to pozory, a gdy zostaje sam na sam z mężem, przechodzi piekło. Pewnego dnia dostaje zadanie, napisania reportażu z ośrodka leczenia uzależnień. Utrzymuje w tajemnicy, że jest reporterką, pragnąc zdobyć zaufanie uczestników. Nie wszystko jednak idzie po jej myśli, bo sama nie jest wolna od problemów. Czy uda jej się napisać reportaż, a może jej życie zmieni się już na zawsze?
Po kilkudziesięciu stronach odłożyłam książkę, bo nie byłam w stanie czytać dalej. Ogrom emocji, które przekazuje autorka bez zbędnych udziwnień i upiększania rzeczywistości sprawił, że moja wrażliwość tego nie wytrzymała. Gdy wróciłam do czytania, już wiedział czego się spodziewać i było mi łatwiej zagłębić się w przejmujące losy bohaterów. Bezpośredni język autorki trafia prosto w serce. Niejedna łza spadła mi na karty książki, a po przeczytaniu moje myśli nadal krążyły wokół niej.
To opowieść o dziewczynie, która potrzebowała pomocy, ale zamknęła się tak szczelnie w swoim świecie, że osoby z zewnątrz nie były w stanie odgadnąć jej dramatu. To dzieje się codziennie w każdym kraju, mieście, na każdej ulicy. Nie jest to historia lekka i przyjemna, ale jakże potrzebna. Każda kobieta powinna przeczytać dla siebie, ale i dla innych. Po lekturze będziemy bardziej uwrażliwieni na to, co dzieje się u koleżanek, znajomych, bo może właśnie one potrzebują pomocy, wyciągniętej ręki, czy dobrego słowa.
Anita Scharmach porusza bardzo ważne tematy, bohaterowie są realni, a ich życie nie jest lekkie. Zakończeniem jednak autorka mnie zaskoczyła na tyle, że przez chwilę miałam do niej ogromny żal. Niestety życie nie jest tylko kolorowe i szczęśliwe, a tragedie ludzkie są codziennością i często tuż obok, bardzo blisko nas. Dużo emocji i smutku nas czeka, ale i wzruszeń, nadziei i wiary w lepsze jutro.
Znajdziemy nie tylko wzruszającą historię Anny, ale i jej przyjaciół, którzy mimo przeciwności losu i trudnego startu w dorosłe życie próbują być szczęśliwi. Dobrą lekcję dostajemy, by nie oceniać po pozorach, bo za każdym człowiekiem kryje się historia i czasem bardzo bolesne doświadczenia.
Książka może pomóc niejednej kobiecie stawić czoło swojej przeszłości. Autorkę podziwiam, że miała odwagę podjąć tak trudne tematy i będę wypatrywać kolejnych jej publikacji. Złość na smutek, którym mnie obdarzyła, już minął i przyszedł czas na refleksję i analizę. Jedno jest pewne, książkę zapamiętam na długo, a fabułę i styl pisarski oceniam bardzo wysoko.
Jak poznać historię i życie naszych przodków, by wydarzenia i cenne szczegóły w pamięci na długo pozostały? To właśnie jedna z tych książek, która pomaga zrozumieć te odległe czasy, jakże inne od dzisiejszych. Agnieszka Panasiuk zachwyciła mnie swoją pierwszą powieścią „Podróże serc” i nikt nie musiał mnie namawiać, by sięgnąć po kolejną publikację autorki.
Antonina Gillard opuszcza Warszawę, bo traci posadę nauczycielki, jest właśnie rok 1869. Trafia do domu rosyjskiego urzędnika w Białej na Podlasiu, gdzie pełni role guwernantki. Gdy ledwo przyzwyczaja się do miejsca i ludzi, to już żegna się z nauczaniem, bo w wyniku intrygi musi opuścić dom urzędnika. Z zaciekawieniem obserwuje też poczynania Oswobodziciela, który pomaga mieszkańcom regionu znosić carskie represje. Tym razem Antonina trafia do Franopola, by służyć jako dama do towarzystwa hrabiny Stefanii. Bierze udział w życiu towarzyskim, ale i poznaje ciężką pracę ludzi na wsi. Mimo natłoku zajęć dziewczyna znajdzie też czas na porywy serca i miłosne rozterki. Czy wróci kiedyś do stolicy, czy odnajdzie swoje miejsce, swój dom?
Akcja dzieje się w drugiej połowie XIX w. i dzięki bohaterce mamy możliwość poznać panujące zwyczaje, religijne obrzędy, gusła, zabobony i ciekawe wierzenia, które wpływają na codzienne życie ludzi. Antonina to młoda dziewczyna, która może liczyć tylko na siebie. Jej rodzice nie żyją, a ona znajduje oparcie w przyjaciołach i dobrych ludziach. Nie ma własnego domu, tylko ciągle u kogoś służy i pracuje. Szuka miejsca, które może nazwać domem, by poczuć się jak u siebie.
Główna bohaterka podróżuje po okolicy ze swoją Panią, a my oglądamy jej oczami pałacyki, dworki, ruiny zamków, chłoniemy historię, którą napotyka na swojej drodze. Wszystkie szczegóły są pięknie opisane, czy to otaczającej przyrody, wiejskich gospodarstw, czy codziennej praca ludzi. Powieść zwraca uwagę na przywilej nauki, tak niedocenioną w dzisiejszych czasach. Nauczyciel miał poważanie i autorytet, a wiedza była nie dla wszystkich, a dla tych bogatszych.
Każdy dzień jest skrzętnie zaplanowany, a plan ten piszą pory roku i kalendarz świąt katolickich. Życie toczy się wokół ciężkiej pracy i uczy wdzięczności za ofiarowane dary przez matkę naturę. Historia Antoniny pogrąży w zadumie, wzruszy, ale i przekaże nam dużo cennej wiedzy.
W fabułę wpleciona jest tajemnica, wątki historyczne, ciekawe detale i dokładnie opisane codzienne życie ludzi. Całość czyta się z ogromną przyjemnością wręcz z fascynacją tamtymi czasami. Bardzo dobra praca nad szczegółami, bogata treść, fascynujący bohaterowie, a wplecione ciekawostki zdumiewają i wprowadzają cudowną atmosferę tamtych lat.
„Antonina” to pierwszy tom z cyklu „Na Podlasiu” Agnieszki Panasiuk. Następne ukażą się już w przyszłym roku i będą to losy kolejnych kobiet Cecylii i Aleksandry. Autorka jest laureatką wielu konkursów literackich, a z wykształcenia nauczycielką historii, o której pięknie opowiada w swoich książkach. Całość napisana lekko, a przemycana wiedza zachęca do zgłębiania historii Podlasia i odwiedzenia tych cudownych zakątków, tak wnikliwie opisanych. https://ksiazkanaprezent.blogspot.com/
Książkę miałam zostawić na jesienne wieczory, by móc rozmarzyć się w wakacyjnym klimacie Gruzji, ale nie wytrzymałam i już teraz pochłonęłam jej strony. „Gruzińskie wino” jest debiutem autorki i doskonale się czuje jej zamiłowanie do tego pięknego kraju.
Trzydziestoletnia rozwiedziona Ana dostaje propozycje wyjazdu służbowego do Gruzji. Wielokrotnie odwiedzała ten piękny kraj, ale były to przeważnie przyjemne wypady wakacyjne, a nie sztywne służbowe kolacje, z którymi kojarzy jej się ta podróż. Wyjazd okazuje się zupełnie inny, niż się spodziewała. Poznaje przystojnego Timara, a w szpitalu, do którego niespodziewanie trafia, leczy ją Giorgi o magnetycznym spojrzeniu. Serce kobiety próbuje wybrać jednego z nich, ale to nie jest proste. Tajemnice, które obaj mężczyźni ukrywają, mają duży wpływ na ich relacje, a wydarzenia sprzed lat nie dają o sobie zapomnieć.
Piękna okładka zachęca, by zagłębić się w Gruzińskim krajobrazie i poczuć zapach kolendry oraz smak pysznego jedzenia okraszonego ciepłymi promieniami słońca – przynajmniej tak sobie wyobrażałam opowieść w klimacie tego pięknego kraju. Czy moje oczekiwania zostały spełnione?
„Gruzińskie wino”, to historia o kobiecie, która chce pogodzić życie prywatne z zawodowym. Opiekę nad dziećmi z miłosnymi rozterkami. Stara się być niezależna, ale jej swoboda jest ograniczona, bo sama zajmuje się dziećmi. Jak trudno pogodzić te wszystkie dziedziny życia, aby nikt nie ucierpiał, by bez wyrzutów sumienia zrobić coś dla siebie. O tym najlepiej wiedzą matki, które na co dzień zmagają się z takimi dylematami.
Doskonale stworzona wielowątkowa fabuła. Bohaterka bardzo naturalna jest pracującą matką dwójki dzieci, a jej codzienne problemy przypominają problemy każdej kobiety. Przyjaciółki Any dodają lekkości tej historii, a ich ciekawe losy są dodatkowym atutem. Nie bez znaczenia jest miejsce akcji, które pozwala się rozmarzyć i zachęca do odwiedzenia Gruzji. Smutne wątki nawiązujące do wojny w Osetii Południowej przypominają o tamtych wydarzeniach i skłaniają do przemyśleń.
Dużo się dzieje, zwroty akcji zaskakują, bohaterowi opisani wnikliwie, a cechy charakteru ciekawe. Wpleciona tajemnica w fabułę nie pozwoli nawet na chwile się nudzić. Jest dawkowana powoli i z rozmysłem, by czytelnik za wcześnie nie domyślił się zakończenia. Dużo dialogów napisanych z poczuciem humoru i naturalnym językiem.
Gruzja zachęca, opisy okolicy, które warto zwiedzić, zaciekawiają. Pyszne jedzenie, gościnni ludzie, to czuje się w tej książce. Brakowało mi dokładniejszych opisów uliczek, budynków oraz atrakcji turystycznych, które odwiedzała Ana. Dużo pokazanych miejsc, ale chciałam, by choć jedno było opisane namacalnie z entuzjazmem, by zobaczyć je oczami wyobraźni
W powieści pokochałam główną bohaterką i jej przyjaciółki. Tajemnica i zwroty akcji sprawiły, że do ostatniej strony jesteśmy zaangażowani w fabułę. Miejsce akcji po części jest w Gruzji, ale i w Polsce, a całość napisana lekko i z dowcipem. Emocji było dużo tak jak życie Any czasem dramatyczne, czasem zapracowane, pełne niespodzianek i rozterek sercowych. Książka wciąga bez reszty, wzrusza do łez i daje motywacje kobietom do rozwiązywania problemów. Zarazem uczy równowagi, między życiem rodzinnym a własnymi potrzebami. Opowieść cudownie się czyta, daje satysfakcję i dodaje skrzydeł, by lecieć śmiało w kierunku szczęścia.
Karolina Wiaczewska oddaje nam w ręce powieść, gdzie historia wpleciona jest w losy bohaterów, a może to ich życie jest częścią tworzącej się historii. Pierwsza powieść ukazała się w 2017 r., a autorka jest obdarzona nie tylko talentem pisarskim. Jest śpiewaczką operową i pasjonuje się historią, co doskonale odzwierciedla jej najnowsza publikacja „Most trzech czasów”.
Książka opowiada o losach dwóch rodzin zamieszkujących kresy dawnej Rzeczpospolitej. Ich marzenia i plany zostają przerwane przez wojnę. Okrutne czasy wdarły się do ich życia i to one wyznaczają ich dalsze losy. Trudne decyzje, które muszą podejmować, cierpienie, które zaznają, powodują, że gdy wojna się kończy, już nic nie jest takie samo, a i oni stają się innymi ludźmi.
To opowieść o życiu ludzi w czasach, gdzie szczęście nie jest na wyciągnięcie ręki, a trzeba o nie walczyć i tylko nadzieja trzyma przy życiu, dodaje otuchy i wiary, że jeszcze będzie normalnie.
Jesteśmy świadkami, jak zmienia się ich codzienność pod wpływem wydarzeń na świecie i jak wiele muszą zbudować nowych mostów, by przejść na druga stronę lepszego życia. To przecież nie bohaterowie opowieści zdecydowali o wojnie. W swych szalonych wizjach świata nie wzięto pod uwagę tragedii pojedynczego człowieka. W takich warunkach próbują przetrwać, żyją w nędzy i szukają wszelkich sposobów, by ochronić dzieci.
Mimo przeciwności losu również miłość chce kiełkować, uczucia dają nadzieję, a bliskość drugiego człowieka oparcie i poczucie bezpieczeństwa. Czas jednak nie sprzyja zakochanymi i wystawia ich na próbę rozstania, nęka uczuciem tęsknoty i zapomnienia.
Piękne opisy, doskonały obraz dawnej wsi, urokliwa przyroda i nieprzyjazne czasy. Bohaterowie barwni, scharakteryzowani z dużą dokładnością, a nadane im cechy inspirują i sprawiają, że są niepowtarzalni. Toczą wewnętrzną walkę ze swoimi słabościami, przekonaniami, a złe cechy charakteru czasem dominują, bo życie wystawia ich na ogromną próbę. Cudownie odtworzony klimat tamtych lat, a wszystkie wydarzenia dostarczają nowych wiadomości, przeżyć, uwrażliwią na los i krzywdę ludzi.
To saga o bardzo wyjątkowych ludziach, gdzie życie każdego bohatera mogłoby być odrębną opowieścią równie ciekawą, jak „Most trzech czasów”. W powieści da się zauważyć zderzenie dwóch światów. Codzienność ludzi, ich marzenia, uczucia, plany oraz wydarzenia na świecie i w kraju, które bezpośrednio wpływają na przyszłość bohaterów. Mimo dużej ilości stron czyta się szybko, gdyż piękny język literacki autorki sprawnie prowadzi przez bardzo bogatą, wielowątkową fabułę. Zdecydowanie warta uwagi publikacja, wciągająca fabuła obfituje w wydarzenia historyczne, a dramaty ludzi wzruszą i pobudzą do refleksji.
Gdy przeczytałam, że autorka doskonale łączy sielskość białoruskiej wsi ze złem, które czai się w ukryciu, to moje oczekiwania były zupełnie inne niż, to co znalazłam w książce. Natałka Babina jest dziennikarką „Naszej Niwy” – niezależnej gazety białoruskiej, została także nominowana do Literackiej Nagrody Europy Środkowej Angelus za rok 2010.
Ałła Bobylowa zakupiła dom w Budce, z którym wiązały ją wspomnienia z dzieciństwa. Ma nadzieję, napisać tu kolejną swoją książkę. Na parapetówkę przybyły jej przyjaciółki: Oksana – dyrektorka wiejskiej szkółki, Łenka – biznesmenka, która prowadzi klinikę weterynarii oraz Ulanka siostra bliźniczka – działaczka społeczna i właścicielkę kanału telewizyjnego. Nieoczekiwanie pojawiają się znaki, które zaczynają zakłócać błogi spokój gospodyni. Dziwne wydarzenia prowadzą do mokradeł, gdzie czai się niewytłumaczalna siła i okrutne zło. Pojawia się strach przed nieznanym zjawiskiem, a wszystko dzieje się we wsi, gdzie wydawałoby się, że czas płynie wolno, leniwie i beztrosko.
Nawet nie przypuszczałam, jak bardzo zaskoczy mnie fabuła. Początek był ciekawy, delikatny, a nagły zwrot akcji zupełnie zbił mnie z tropu. Po przeczytaniu opisu nie spodziewałam się, że opowieść skręci w stronę niewytłumaczalnych wydarzeń.
Autorka pochodzi ze wsi Zakazanka, co sprawiło, że doskonale uchwyciła białoruską wieś. Opisy wciągają i płynie się z nimi lekko przez fabułę przynajmniej na początku, gdzie pokazana była radość i beztroska wsi.
Od razu rzuca się w oczy ogromny zasób słów autorki i jej dziennikarskie doświadczenie. Pierwszy raz zwróciłam uwagę na tak dużą ilość niebanalnych porównań, metafor, które trafiają prosto w serce. Tak autorka opisuje swoje przyjaciółki: „Twarze nasze przeszły przez filtr lat, a ciężar płci przybrał wygląd przezroczystego błękitnego fleuru”. Takich oryginalnych opisów jest bardzo dużo.
Doceniam kunszt pisarski, ogromny zasób słów i opisy wiejskiej przyrody. Delektowałam się zapachem rannego powietrza i roślin oraz smakiem potraw, którym raczyłam mnie autorka. Jednak fabuła tej książki nie była dla mnie, bo poszła w stronę nadprzyrodzonych mocy i wtedy straciłam dalsze zainteresowanie czytaniem. Dokończyłam książkę, ale czułam chaos w głowie.
Wiem, że autorka miała głębszy przekaz, bo przestrzega przed tym, co się może kiedyś wydarzyć. Przed naszą lekkością bytu oraz zatraceniu się w dobrach materialnych. W książce doskonale ujęta jest radość z małych rzeczy, jedzenia, natury, z powrotu do normalności.
Gdy sięgniecie po tę powieść, to na pewno was zaskoczy, czy pozytywnie? Tego nie wiem. Powieść zapamiętam na długo, ale moje odczucia są niejednoznaczne. Ja też znalazłam coś dla siebie, bo doskonałe pióro autorki urzeka i wręcz prosi się, by zapisać cudowne cytaty.
Książka w dużej mierze przypomina thriller, ale trudno ją sklasyfikować do jednego gatunku. Może się podobać miłośnikom mocy nadprzyrodzonych, tajemnic nie z tej ziemi. Dla tych, co wiedźmy, uroki i obrzędy doceniają, a zarazem dobrze się w tym odnajdują.
Książki z historią w tle mają szczególne miejsce w moim sercu, wiadomości podane w ten sposób długo pozostają w mojej pamięci. Dlatego bez wahania sięgnęłam „Po nowe życie”. Autorka jest znana z takich powieści jak: „Aksamitka”, „Córka kucharki”, czy „Służąca”, ale ja mam przyjemność po raz pierwszy poznać twórczość Weronki Wierzchowskiej.
Po zakończeniu drugiej wojny światowej trzy dziewczęta z Samodzielnego Batalionu Kobiecego, próbują dotrzeć do Zalipia Dolnego koło Lubania, gdzie mają się osiedlić. Ta wyprawa przez wsie Dolnego Śląska nie należy do najbezpieczniejszych i platerówki mają wiele przygód, podróżując konno, ciężarówką czy idąc na piechotę. Jest rok 1945, w Polsce trwa akcja przesiedleńcza. Na Ziemie Odzyskane przyjeżdżają osadnicy z Kresów, szukając nowego miejsca do zamieszkania. Wszyscy starają się wrócić do normalnego życia, ale to nie jest łatwe, bo czasy są ciężkie i niestabilne. Panoszą się bandy szabrowników, niemieccy partyzanci i sołdaci z Armii Czerwonej. Jak kobiety poradzą sobie z chaosem panującym w tych czasach i czy normalne życie jest w ogóle możliwe?
Dzięki dwóm głównym bohaterkom Annie i Jance poznamy codzienność w Polsce powojennej. Najstarsza podporucznik Anna Hartman ma dwadzieścia trzy lata, a to świadczy o tym, jak szybko dziewczęta musiały dojrzeć. Mimo młodego wieku zaznały dużo krzywdy, ogromnego strachu, uczucia ciągłej niepewności i stratę osób bliskich. Teraz gdy wojna się skończyła, muszą nauczyć się żyć od nowa. Bez rodziny, bez domu i planów na przyszłość.
Nowa rzeczywistość jest trudna, a walka o ciepły posiłek lub jakikolwiek posiłek jest codziennością. Wszystkie fakty historyczne wplecione sprytnie w fabułę, tak by czytający czerpał z tego samą przyjemność. Narracja jest w trzeciej osobie z perspektywy kilku osób. Dzięki temu z punktu widzenia różnych osób, w trudnych sytuacjach życiowych, dowiadujemy się, co czują i jak odnajdują się w nowym powojennym świecie.
Dużą zaletą są szczegóły dotyczące mieszkańców wsi i to nie tylko Polaków, ale i Niemców, dla których ta sytuacja była równie trudna. Ludność cywilna ucierpiała z każdej strony i nie miało to znaczenia jakiej, kto jest narodowości. Muszą teraz mieszkać obok siebie i być dobrymi sąsiadami. Tylko jak to zrobić, gdy krzywdy wyrządzone są tak duże. Autorka zwróciła uwagę na rzeczy, które w tamtym czasie są ważne dla ludzi, co jest dobrą lekcją pokory. Cenna jest żyzna ziemia, bo daje plony, zwierzęta gospodarskie, bo uchronią przed głodem i pomogą w polu.
Warto zagłębić się w tę historię, by zaczerpnąć dawkę wiedzy, a przy okazji często się uśmiechać. Weronika Wierzchowska sprawiła, że poczucia humoru bohaterkom nie brakuje, a ich postacie są bardzo wyraziste i charakterne. Młode, bojowo nastawione dziewczyny przeprowadzą nas przez zniszczone wsie, w których od nowa zaczyna się życie, a nieodłącznym elementem jest bieda, ale też i nadzieja na lepsze jutro.
Książka godna polecenia ze względu na bardzo wartościową treść. Fabuła wzruszy, zaciekawi, pozwoli nawet polubić tamte czasy. Bardzo mi się podobał lekki styl pisania autorki. Cieszę się, że mogłam się przenieść w te trudne, ale ciekawe czasy. Mogłam przeżyć przygody Anny i Janki, które skradły moje serce, a wiedza, którą udało się autorce przemycić w ciekawej fabule, zostanie ze mną na długo.
Z dużą ciekawością sięgnęłam po książkę Dominiki Smoleń. Młoda autorka ma już w dorobku kilka publikacji, które kuszą bardzo dobrymi recenzjami. Postanowiłam sama się przekonać, co znajdę na stronach jej powieści.
„Zacznę od nowa” to historia młodej kobiety, która radziła sobie z problemami z pomocą alkoholu. Szybko uzależniła się i tylko dzięki pomocy przyjaciół udało jej się wyjść na prostą. Gdy jej codzienność była już ustabilizowana, los po raz kolejny wystawił ją na ciężką próbę. Nagle zabrakło osób, które do tej pory były jej dużym wsparciem. Musiała nauczyć się funkcjonować w nowej rzeczywistości. Czy to możliwe, czy wygra walkę z nałogiem?
Grace mimo młodego wieku ma problemy z alkoholem. Topi w nim ból po nieszczęśliwej miłości. Ma oddanych przyjaciół, którzy pomogli jej wyjść z nałogu. Jeden dzień, nieszczęśliwy wypadek i wszystko się zmieniło. Lucas i Amelia nie mogli już pomagać przyjaciółce. Musi sama stawić czoło problemom, a alkohol w tym jej nie pomagał.
Po kilkunastu stronach myślałam, że to będzie lekka książka na wieczór. Owszem, przeczytałam przez jeden wieczór, bo tak mnie pochłonęła. Tematy jednak, które są w niej poruszane zaskoczyły mnie.
Powieść opisuje zmagania z własnymi słabościami, niesprawiedliwym losem i ciężarem samotności, który przytłacza główną bohaterkę. To trudny czas dla Grece, a problemy, które napotyka, mogą się przydarzyć każdemu. Narracja pierwszoosobowa pozwala przeżywać razem z Grace wszystkie jej emocje. Kibicujemy bohaterce, wczuwamy się w jej sytuacje, która nie jest do pozazdroszczenia. Czyta się szybko, a my jesteśmy zaskakiwani przez kilka zwrotów akcji.
Historia ukazuje wartość przyjaźni, obecności drugiego człowieka w naszym życiu. Walka z nałogiem jest częścią tej młodej dziewczyny. Życie czasem rozsypuje się jednego dnia, ale żeby je posklejać potrzeba o wiele więcej czasu. Wzloty i upadki są nierozłącznym elementem życia i musimy to zaakceptować. Dobrze jest w takich sytuacjach mieć przy sobie bliskie osoby, które wyciągną do nas pomocna dłoń.
Dominika Smoleń sięgnęła do naszej wrażliwości, opisując trudne relacje międzyludzkie, wprowadziła wątki, które chwytają za serce i wyciskają łzy z oczu. To książka o tym, by się nie poddawać, nawet w najtrudniejszych sytuacjach, bo los za zakrętem może szykuje dla nas przyjemną niespodziankę. O smutku, lękach, wrażliwej duszy dziewczyny, która po nieszczęśliwej miłości dochodzi do siebie i próbuje zapomnieć. Oprócz wzruszeń i wielu trudnych emocji opowieść daje dużą dawkę motywacji, wsparcie, otuchę i wiarę w lepsze jutro.
AT. Michalak zaczęła publikować na platformie Wattpad, a historia, którą stworzyła, cieszyła się dużą popularnością wśród użytkowników portalu. Tak powstała pierwsza książka autorki, którą mam przyjemność dziś trzymać w ręce, a okładka bardzo zachęca, by zapoznać się z tym debiutem.
Derek Brown ma trzydzieści cztery lata i jest właścicielem dobrze prosperującego klubu w Nowym Jorku. Kawaler, podrywacz, mówi się o nim na mieście, że niegrzeczny chłopiec z trudnym charakterem. Nic nie poradzi, że lubi kobiety, seks i poczucie władzy.
Mia Thompson to piękna dziewczyna nie do końca świadoma swoich wdzięków. Ma dwadzieścia osiem lat i jest miłośniczką sztuk walki. By utrzymać się w Nowym Jorku, zaczyna pracować jako kelnerka w klubie należącym do Dereka.
Różnią się od siebie znacznie, ale ich spojrzenia płoną od namiętności. Ona się w nim zakochuje, ale on jest kobieciarzem i nie jest stały w uczuciach. Czy uda im się stworzyć trwały związek, czy przeszłość Dereka na to pozwoli?
Autorka przedstawia historię dwojga ludzi o różnych temperamentach i zainteresowaniach. Romans z taki typem mężczyzny jak Derek, czemu nie, ale związek na dłużej, to już nie wydaje się możliwe. Jego miłość, to klub nocny, a jej klub sportowy. Dwa światy, które łączy namiętność, ale czy miłość też ma szanse?
Dziewczyna ma marzenia i mimo przeciwności losu, stara się je zrealizować. Optymistycznie nastawiona do świata, uczy się samodzielności z dala od rodzinnego domu. Praca, treningi, przeszłość, która powraca i zabójczo przystojny Derek, który nie pozwala jej dostatecznie skupić się na swoim celu. Czy jej życie z takim typem ma sens, a może zniszczy jej karierę?
Narracja prowadzona jest w pierwszej osobie, a historię poznajemy z perspektywy dwojga głównych bohaterów, z punktu widzenia kobiety i mężczyzny, co wzbogaca całą fabułę. Powieść napisana z poczuciem humoru dialogi lekkie i naturalne. Czyta się szybko i z ciekawością, co będzie dalej. Polubiłam Mie i jej zamiłowanie do sztuk walki. Trochę jak dla mnie było tego za mało, chciałam bardziej poznać świat treningów i wyrzeczeń, z którymi zmagają się sportowcy na co dzień.
Dobra historia, zmysłowe sceny, a całość pachnie erotyką. Gorące spotkania i magnetyczne spojrzenia kochanków powoduję dreszczyk emocji. Pochłonęłam książkę i dałam się wciągnąć w pikantną opowieść, która pozwala przenieść się w sferę marzeń. Dużo pozytywnej energii i ciekawi bohaterowie. Dowcipne wątki i cięte riposty powodują dużo uśmiechu i dają przyjemność z czytania, aż do końca książki.
W przygotowaniu jest już kolejna książka debiutującej autorki. Jestem bardzo ciekawa, co nowego zaproponuje czytelnikom, czy zmieni styl pisania, a może zaskoczy fabułą?
To nie jest moje pierwsze spotkanie z autorem Samuelem Millerem. Jego pierwsza powieść „Między nami chaos” została zapamiętana przez ze mnie do dziś. Wiem, że tematy, które porusza autor nie są banalne i mimo że, to książka dla młodzieży świadomie się na nią skusiłam.
Do szkoły Redemption Prep uczęszczała tylko wybrana młodzież, wyjątkowa i bardzo zdolna. Każdy uczeń jest indywidualnie i starannie dobrany i specjalizuje się w określonej dziedzinie. Wszystko w szkole jest idealne. Codzienna rutyna się sprawdza, a doskonałe osiągnięcia uczniów wskazują, że metody nauczania działają. Tak wszyscy sądzą do momentu, gdy ginie Emma, która jest ogólnie znana i darzona dużą sympatią. Szkoła prowadzi śledztwo w sprawie zniknięcia dziewczyny i każdy wydaje się podejrzany. Niektórzy uczniowie na własną rękę starają się dowiedzieć, co się stało z koleżanką i dokonują dziwnych odkryć. Ich szkoła skrywa w sobie tajemnicę, a odnalezienie Emmy może pomóc ją rozwiązać.
Już po kilku stronach wiedziałam, że to nie jest powieść o miłości młodzieńczej czy zwyczajnych problemach nastolatków. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie z perspektywy kilku uczniów, co daje nam to pełen obraz na całą fabułę. Szkoła została opisana przez autora bardzo ciekawie. Wciąga nas w swoje korytarze, prowadzi do trochę szarych pokoi uczniów i pokazuje rozległy teren. Charakterystyka każdego bohatera sprawia, że poznajemy go dobrze. Inteligentni młodzi lidzie o skomplikowanej osobowości, dziwni, a zarazem genialni. Cały pomysł na miejsce fabuły bardzo mi się podobał.
Dużo psychologii, zajrzymy głębiej w dusze uczniów, odkryjemy ich uczucia oraz bardzo skrajne emocje. Rzeczywistość miesza się z wydarzeniami, które wydają się fikcją, ale czy na pewno? Kilka razy chciałam krzyczeć, gdzie są ich rodzice? Dorosłym często jest łatwiej nie wiedzieć, nie widzieć, nie słyszeć co dziecko mówi.
Elitarna szkoła miała dać im szansę na lesze życie, karierę, pieniądze nieraz dla całej rodziny. Uśmiechałam się, lecz na smutno, bo tematy tu poruszane nie są zbyt wesołe, ale jakże potrzebne. Czy powieść dotrze do młodzieży, czy ich przekona swoją fabułą? Tego nie wiem. Jedno jest pewne, dużo mogliby wynieść z niej dla siebie. Uprzedzam jednak, banalnej historii tu nie znajdziecie, lecz bardziej do rozmyślań i zachętę, by zajrzeć w głąb własnych emocji. Może to nieładnie zabrzmi, ale to powieść dla młodzieży szukającej czegoś więcej niż romans.
Książka zawiera dobrą fabułę, akcja toczy się szybko w intrygującym, trochę mrocznym miejscu. Bohaterowie o wyjątkowej inteligencji i specyficznych cechach charakteru. Jest tajemnica, którą skrywa szkoła, a zaginięcie jednej z uczennic, dodatkowo powoduje szybsze bicie serca. Dostajemy dużo emocji i nerwowo przyspieszony oddech. Takich momentów, gdzie pojawia się strach i niepewność jest więcej.
To opowieść o bólu, cierpieniu duszy młodych ludzi i ciężaru, jaki niosą, by nie zawieść swoich rodziców i siebie, bo muszą być najlepsi. Cena, którą za to płacą jest ogromna, a rana do końca życia będzie widoczna na ich sercach. To historia, którą się albo pokocha, albo nie zrozumie, ale na pewno zapamięta. Kolejna powieść tego autora, która znajdzie miejsce w mojej pamięci w szufladzie z napisem „wyjątkowa”.
Katarzyna Kielecka miała swój debiut w 2019 roku. Gdy spojrzałam na dorobek literacki, szczerze się zdziwiłam. Trzy publikacje w ciągu roku to niesamowite, ciekawe skąd czerpie inspiracje i jak znajduje na to czas. Mam nadzieje, że będę mogła kiedyś zadać te pytania autorce. Wydawnictwo Szara Godzina słynie z publikacji, które bardzo do mnie trafiają, dlatego skusiłam się na kolejną książkę.
Ada jest nauczycielką w szkole przyszpitalnej. Od wielu lat jest w związku z Jackiem i planują ślub. Chłopak nie może jej teraz poświecić zbyt dużo uwagi, gdyż jego kariera w firmie farmaceutycznej nabiera tempa i większe zarobki zachęcają do dłuższych godzin pracy. W szpitalu Ada pracuje z przyjaciółką Majką, ale ta jest już w zaawansowanej ciąży i na jej miejsce przychodzi wolontariusz Bartek. W życiu dziewczyny następuje wiele zmian, a przeszłość nieoczekiwanie wkracza w jej życie. W związku ze splotem różnych wydarzeń i działaniu złych ludzi dziewczyna znajduje się w niebezpieczeństwie.
Ada nie miała łatwego dzieciństwa i teraz też musi zawalczyć o swoje szczęście. Jedna osoba, a niesie na swoich barkach tak duży ciężar emocjonalny. Autorka bardzo sprytnie splata losy kilku osób, a na miejsce tych wydarzeń wybrała głównie miasto Łódź. Poznajemy małżeństwo Majkę i Tomasza, wolnego strzelca Bartka i jego brata z żoną. Dużo postaci drugoplanowych, które są ciekawe, a ich życie nie jest obojętne dla ogółu fabuły. Wszystkie te osoby są dokładnie scharakteryzowane ich życie naturalne, a zmartwienia nam bliskie. Znajdziemy tu problemy młodych matek, które wkraczają w świat macierzyństwa, rozterki sercowe, samotność, chorobliwą zazdrość oraz przemoc domową. Oddział onkologii dziecięcej to miejsce, gdzie często przebywa Ada, a wydarzenia z nim związane wzruszą niejedną osobę.
„Cytrusowy gaj”, to bardzo mądra powieść z wartką i wciągającą fabułą, realnymi bohaterami, a wydarzenia rzeczywiste, jakby zdarzyły się naprawdę. Autorka doskonale opisuje problemy w związkach i każdy odnajdzie tu trochę siebie. Bardzo dobra powieść z dużą ilością trudnych problemów bardzo życiowych, takich tuż obok nas. Każdy podjęty temat jest ciekawy, a bohater wyjątkowy. To jedna z tych powieści, dla których zarywa się noce. Mam wrażenie, że książka może zrobić wiele dobrego, jeżeli trafi do odpowiedniego czytelnika. Doda otuchy, wzruszy, zachęci do zdziałania i zmusi do przemyśleń.
Powieść na długo pozostanie w mojej pamięci, a pierwsze słowa, które powiedziałam, gdy zamknęłam ostatnią stronę to: „Ależ to było dobre”. Nie wiem, czy to styl pisania Katarzyny Kieleckiej, czy też tematy, które poruszyły moje serce, a może bohaterowie tacy naturalni i podobni do nas. Wszystko to razem stanowi doskonałą całość. Więcej recenzji na blogu:https://ksiazkanaprezent.blogspot.com/