Gdy spotykają się zupełnie obcy ludzie i zamieniają kilka słów, to nie dzieje się nic niezwykłego, albo przeciwnie, świat zmienia barwy, a uczucia pędzą w jednym kierunku jak metro, które staje tylko na chwile, by złapać oddech i ruszyć dalej w nieznany tunel miłości.
W upalne lato spotykają się, samotna Róża i skryty Mateusz. W centrum Warszawy spacerują i prowadzą rozmowy na tematy banalne, ale i te bardziej istotne. Nic o sobie nie wiedzą, ważna jest tylko chwila tu i teraz, ale czy tak się da? Czy można uciec od własnego życia i problemów? Przeszłość jednak powraca i nadchodzi czas, by zmierzyć się z własnym bólem oraz kłębiącymi się w środku emocjami.
Pięknie opowiedziana historia o poszukiwaniu miłości ubrana w wyjątkowo subtelne słowa, a duża ilość porównań, metafor powoduje, że wpadają nam prosto w serce. Monika Sjöholm wdarła się postaciom wprost do ich duszy, by pokazać prawdziwą wrażliwość ukrytą gdzieś na dnie. Może nie pamiętam, jak wyglądali bohaterowie, ale dokładnie wiem, jakie mieli rozterki, myśli, które w nocy spać im nie dawały oraz codzienne lęki i obawy. Są prawdziwi, wzięci prosto z ulicy, a ich emocje rozłożone na drobne elementy, by każdą rysę obejrzeć dokładnie i ponownie złożyć w całość.
Kolejną bohaterką jest Warszawa, to miasto, w którym dzieje się akcja. Widać na każdym kroku, ogromne uwielbienie dla stolicy ze strony autorki. Dzięki czemu doskonale przekazuje nam piękno, ciekawe miejsca oraz kawałek historii wpleciony dyskretnie w fabułę. Opisane miejsca urzekają i mamy ochotę znaleźć się tam natychmiast, by zobaczyć je osobiście.
Róża i Mateusz są w wieku, który pamięta czasy bez telefonów komórkowych i mediów społecznościowych. Wyrażają swoją tęsknotę za prostotą i brakiem chaosu, który powoduje prędkość życia i pęd za nowoczesnością, a kontakt z drugim człowiekiem, tak bardzo zszedł na dalszy plan.
„Stacje serc” to książka, która na długo zapadnie mi w pamięć, dzięki zdolnościom autorki do pokazania uczuć w sposób bardzo naturalny. Bohaterowie emanują dobrą aurą, dając nam ogromną ilość wzruszeń, powodując stan zamyślenia, melancholii i mamy poczucie, że rozumiemy ich bardzo dobrze, a ich przeżycia są nam doskonale znane.
Emocjonalna opowieść pełna barwnych opisów, a uczucia, które płyną prosto z serc dwojga ludzi przekazane bardzo wiarygodnie i unoszą się nad fabułą, jak jaskółki, zwiastując wiosnę w ich sercach. Czasem jednak, jak zimny wiatr przenikają czytelnika na wskroś, dając mu do zrozumienia, że przeżycia te nie są wymyślone, a prawdziwe i mogą się zdarzyć każdemu z nas.