Okładka i tytuł bardzo zachęcały, by książkę wziąć do ręki, ale gdy zobaczyłam, że to science fiction, to miałam chwilę zawahania się, czy to, aby dla mnie. Już niejedna książka zaskoczyła mnie pozytywnie, a moje szufladkowanie, co do gatunku dało mi pstryczka w nos. Czy tak było i tym razem?
Życie Katarzyny Mariańskiej zmienia się, gdy w wypadku samochodowym ginie jej syn, Kuba. Mąż obwinia ją o tę tragedię, a ciała syna nie odnaleziono, mimo że minął już rok. Kobieta pakuje się, wybierając na miejsce wypadku, by ulżyć cierpieniu, które nosi w sercu cały czas. W pewnym momencie budzi się w zupełnie obcym miejscu, a ostatnie co utkwiło w jej pamięci, to przestronne wnętrze jej szafy. Pamięta też, kim jest, ale dziecko, które mówi do niej mamo i mąż Dawid ze zdjęcia, są zupełnie dla niej obcy. Co się stało? Kobieta nie ma czasu na rozmyślanie, bo kolejne wydarzenia zmuszają ją do szybkiego działania.
Gdy przeczytałam blurba na okładce, pomyślałam, że pogubię się w tej opowieści, ale nic takiego się nie stało, przeciwnie. Fabuła płynie szybko i prowadzi do ostatniej strony w sposób bardzo czytelny, a pojawiając się wątki, są ciekawe, i zupełnie nie miałam problemu z ich zrozumieniem.
Bohaterka próbuje skleić problemy małżeńskie, ale wypadek powoduje, że nie tylko nie skleja, ale rozrywa to, co z niego pozostało. Polubiłam Katarzynę Mariańską, jest dobrze scharakteryzowana, a cechy jej nadane przez autora, naturalne. Narracja pierwszoosobowa powoduje, że dogłębnie odczuwamy emocje kobiety, a jej zmagania z zaskakującymi wydarzeniami powodują ciarki na skórze.
Na mojej półce najwięcej stoi książek obyczajowych, ale ta pozycja sprawia, że będę bardziej otwarta na to, co jest mi mniej znane. Bo to styl pisania autora i interesująca historia powoduje, czy książka przypadnie do gustu, czy też nie. W gąszczu dobrej akcji poruszone zostały też tematy ważne, jak problemy małżeńskie, emocje związane z utratą dziecka oraz bezwarunkowa ufność w stosunku do najbliższych, która jakże zgubna może się dla nas okazać.
To książka, gdzie gatunki literackie przenikają się ze sobą, tworząc bardzo spójną całość. Ciekawa fabuła prowadzi czytelnika, trzymając w napięciu aż do ostatniej strony. Mnogość zwrotów akcji i czarnych charakterów, dodaje pikanterii tej historii. Pod postacią „Nimfy” dostałam wciągającą powieść obyczajową z intrygującymi bohaterami, obfitującą w elementy sensacyjne, które sprawiały, że akcja pędzi niczym Pendolino, a wątki science fiction, których najbardziej się bałam, dodawały smaczku całej historii i bezbłędnie wtopiły się w doskonale zbudowaną w fabułę.
Więcej recenzji na blogu.
Gdy cierpią ludzie tak blisko granic kraju, w którym się mieszka, to historie, gdzie wojna jest głównym bohaterem, nabierają zupełnie innego znaczenia, niż jeszcze kilka lat wcześniej, gdy tego typu wydarzenia, wydawały się tak bardzo odległe. Wiele podobieństw zajdziemy w losach i emocjach ludzi uciekających przed agresją nieprzyjaciela, mimo upływu wielu lat.
Wandy życie to wystawne przyjęcia, beztroska codzienność i duży rodzinny dom pośród ogromnych połaci ziem, należących do rodziny Dowoyna. Ten obraz pozostanie już tylko w jej pamięci, bo gdy wkracza w dorosłość, to razem z nią rozpoczyna się wojna, która odbiera jej błogość dnia codziennego. Wanda wyjeżdża do Petersburga, gdy w jej domu zaczyna panoszyć się armia rosyjska. Jej rodzina zostaje rozdzielona, a rządy okupanta, to trudny czas na poszukiwanie miłości, o której marzy każdego dnia. Walka o przetrwanie wyłania się na pierwszy plan, bo życie młodej kobiety się zmienia i już nigdy nie będzie takie samo. Czy odnajdzie mężczyznę ze swoich snów?
Akcja książki toczy się w Polsce, Petersburgu oraz w litewskiej wsi Wodżgir w latach 1913-1918. Poznajemy losy rodziny Dawoyna. Czy to młoda kobieta, czy starszy mężczyzna, przedsiębiorca, czy lekarz, każdy z nich przeżywa dramat wojny. Towarzyszy im poczucie bezradności, a jednocześnie zbierają siły, by zmobilizować się do walki. Ciągły głód trapi rozproszoną po kraju rodzinę, która często znajduje się w sytuacji bez wyjścia. Wszyscy uczą się funkcjonować w nowej rzeczywistości po to, by przeżyć. Czekają na lepsze czasy, ale nie siedzą bezczynnie, a pomagają, jak tylko mogą.
Autorka żywo maluje słowem, opisy bardzo naturalne, strach o bliskich dobrze wyczuwalny, a radość z kawałka kiełbasy jakże namacalny. Ludzie próbują żyć normalnie, by nie poddać się strachowi oraz propagandzie rosyjskiej i niemieckiej. Zewsząd tyle sprzecznych informacji, niektórzy się gubią w jej gąszczu, dokonują złych wyborów. Mimo wszystko w tym wojennym chaosie znajduje się miejsce na relacje międzyludzkie. Zawierane są małżeństwa, rodzą się dzieci. Obserwujemy, jak młodzi ludzie zamieniają dawne marzenia na obecne, które są bardziej przyziemne, jedzenie, ciepło i podstawowe pragnienie, by przeżyć.
Joanna Hempel na podstawie zachowanych pamiętników rodzinnych i opowiadań babci Wandy stworzyła fabułę bardzo prawdziwą, która wciąga swym realizmem i trudem czasów. W powieści wojna nie jest tłem, a dogłębnie wpływa na losy bohaterów. Miłość i rodzące się uczucie, przeplata się z cierpieniem i codziennym zmaganiem z wojennymi przeciwnościami. W fabułę ciekawie wpleciona historia Polski niczym finezyjny warkocz eleganckich dam, a pojawianie się nazwisk takich, jak Piłsudski, Dzierżyński czy Szczerbińska uwiarygodniają tę niezwykłą historię.
Więcej recenzji na blogu: ksiazkanaprezent.blogspot.com
Zbliżający się czas wakacji nastraja do lżejszych lektur, przy których uśmiech sam pojawia się na twarzy. Spoglądając na okładkę, spodziewałam się właśnie takiej historii i wiecie co, nie pomyliłam się. To na pewno jest komedia, bo dobry humor nie opuszczał mnie, aż do ostatniej strony.
Flora i Bratek są małżeństwem od kilku lat. Mieszkają w domu, który wymaga sporego remontu, a ich wizja wspólnej przyszłości wydaje się odmienna. Mężczyzna jest poukładany i twardo stąpa po ziemi, natomiast Flora marzy o napisaniu książki i zdarza się jej bujać w obłokach. Razem z przyjaciółmi zakłada klub, w którym spotykają się, by doskonalić swój warsztat pisarski. Jej powieść zaczyna nabierać kształtu. Z braku romantyzmu i czułości w związku, Flora jako głównego bohatera wymyśliła mężczyznę, który ma być lepszą wersją jej męża. Tymczasem w prawdziwym życiu młodzi skrywają pewną tajemnicę, a ich niedomówienia martwią grupę przyjaciół.
Wyjątkową paczkę przyjaciół stworzyła autorka, którzy sprawdzają się w trudnych momentach, ale też wymagają wzajemnego wsparcia. Są tak różni, każdy z nich jest indywidualnością nie do podrobienia, ale rozumieją się dobrze, bo łączy ich literatura i przyjaźń.
Flora ma typowe potrzeby kobiece, o które się dopomina, ale zbyt cicho. Bartek to mężczyzna, który wydawać pieniądze woli na coś bardziej praktycznego niż kwiaty dla żony. Mimo to doskonale się uzupełniają, a drobne gesty tworzą stabilny związek. A jednak jest coś, o czym nie rozmawiają, a temat, który zamiatają pod dywan, urasta do wielkich rozmiarów. Codzienność małżeńska jest doskonale uchwycona, naturalna i może się wydawać przyziemna, ale w tym urok i prawdziwość tej historii. Trochę z przymrużeniem oka, trochę z dystansem, ale gdy kobieta wymyśla siebie nowego męża, to w związku musi coś nie do końca dobrze działać i trzeba nad tym popracować. Małżeństwo przedstawione realnie, a bohaterowie wyjątkowi. Pasja Flory do pisania, dodaje oryginalności fabule, a wyjątkowi przyjaciele, nie pozwalają, by powiało nudą.
Pełna humoru i wzruszeń historia, która mogła wydarzyć się naprawdę. Między dowcipnymi dialogami, zabawną ironią i inteligentnym sarkazmem, poruszane są problemy małżeńskie. Powieść Katarzyny Kowalewskiej czyta się lekko, a uśmiech nie schodzi z twarzy. Mnóstwie nieoczywistych porównań, które powinnam siebie zapisać, bo zwalają z nóg. Dobre połączenie lektury obyczajowej z lekkim humorem zaprezentowała nam autorka. Książka może śmiało uchodzić za komedię romantyczną i doskonale sprawdzi się na ten letni, wakacyjny czas.
Więcej recenzji na ksiazkanaprezent.blogspot.com
Już od dawna chciałam sięgnąć po jedną z książek Magdaleny Majcher. To autorka, która wydała już ponad dwadzieścia publikacji i to w różnym gatunku literacki. Ja zaczęłam od książki Najgorszy dom i wiem, że muszę się cofnąć do poprzednich publikacji, bo powieść przeczyłam w jeden dzień.
Łucja Buchta jest prywatnym detektywem, ale sprawy, które prowadzi, nie satysfakcjonują ją. Gdy dowiaduje się, że zniknęła jej nastoletnia siostra, Łucja powraca po kilku latach do Nałęczowa, swojego rodzinnego miasta, by odnaleźć dziewczynę. Niestety ożywają wspomnienia, a rodzinny dom przeraża, nawet już dorosłą kobietę. Nie bez powodu wyjechała przed laty i uciekła przed siebie, chcąc odciąć się od traumatycznych wydarzeń. Czy uda jej się odnaleźć Karolinę? Jak poradzi sobie z przeszłością?
Łucja to bohaterka bardzo określona z licznym przywarami, wadami, z chaotyczną psychiką, która jest wynikiem jej przeżyć. Jeszcze młoda kobieta, a już przeszła tak wiele, a los nadal jej nie oszczędza i po raz kolejny kładzie jej pod nogi trudne zadania do przeskoczenia. Uczy się dostosować do świata, wejść w rolę kochającej dziewczyny, ale z marnym skutkiem.
Poszukiwania zaginionej siostry przebiegają bardzo sprawnie, następuje akcja po akcji, coraz to nowe fakty wychodzą na jaw, bardzo sprytnie podane przez autorkę tak, by za wiele nie odsłonić, a jednak jakiś punkt zaczepienia dać czytelnikowi. Bardzo dobrze zbudowane napięcie, naprowadzenie czytelnika lub przeciwnie, zmylenie go. Są zwroty akcji, zaskoczenie, dobre dialogi i bohaterowie drugiego planu równie ciekawi, co i ważni. I to wszystko napisane językiem, który nie pozwala odłożyć książki, bo chce się więcej i więcej.
Dla mnie to kryminał z najwyższą oceną za budowanie napięcia, to stopniowe podkładanie puzzli czytelnikowi tak, by do końca nie wiedział, jaki obraz wyjdzie. Dopiero ten ostatni dołożony, tworzy doskonałą całość i unosi czytelnika na wyżyny satysfakcji z doskonałej lektury. Między zmyślnymi wskazówkami śledztwa, odnajdziemy wątki, które wzruszą, czasem przybiją oraz ukłują w serce. Przemoc i zamknięte oczy dorosłych, powodują, zamkniecie ust dzieci. Wykorzystywanie seksualne małoletnich, jak i następstwo takich czynów, z którymi potem ofiary muszą się zmagać, jest bardzo bolesne i rzutuje na ich całe życie.
„Najgorszy dom” to powieść, która doskonale łączy elementy dobrego kryminału z emocjonalną części obyczajową. To historia, która wciska w fotel aż do samego końca. Kilka razy zmieniałam zdanie co do zakończenia, autorka świetnie wywiozła mnie w pole, dostarczając dużą dawkę ekscytacji. Ostatnie takie odczucia miałam po przeczytaniu powieści autorstwa Wojciecha Chmielarza. Intrygująca fabuła z ciekawym wątkiem obyczajowym i doskonale skonstruowaną ścieżką kryminalną. Nic dodać, nic ująć – powieść rewelacyjna.
Więcej recenzji na blogu: ksiazkanaprezent.blogspt.com
Miałam okazję już poznać wzruszające historie Anny Ziobro. Autorka ma niebywały talent do kreacji bohaterów, którzy pozostają w pamięci na dłużej, czy i tym razem będzie tak samo?
Lena ma złamane serce, wyjeżdża do pracy nad morze w tajemnicy przed rodzicami. Staje się przypadkowym świadkiem porwania syna lokalnego biznesmena. Na szczęście porywacze nie robią jej krzywdy, ale podają substancję, po której nic nie pamięta. Dziewczynę znajduje w swoim ogrodzie samotnie mieszkająca Malwina. Kobieta ma dwudziestoośmioletniego wnuczka Marcina, który cierpi na nieuleczalną chorobę. Jego relacje z kobietami praktycznie nie istnieją i nigdy nie miał na poważnie dziewczyny. Gdy jego babcia postanawia pomóc zagubionej nieznajomej, która przy sobie ma tylko futerał ze skrzypcami, chłopak staje się bardzo podejrzliwy.
Już od pierwszych chwil spędzonych z książką, nie można wypuścić jej z rąk. Powoli, z dużą dbałością o szczegóły, autorka przybliża nam bohaterów i czujemy z każdą kolejną stroną, że za chwilę coś się wydarzy. Smutna, wzruszająca, ale przepięknie napisana w urokliwy sposób historia, pozwalająca czytelnikowi zżyć się z bohaterami. Lena – delikatna, autentyczna, utalentowana, bez przeszłości. Marcin – z bolesnymi przeżyciami i chorobą, która naznaczyła jego życie i ciągle mu nie odpuszcza. Ich losy, wspólne dylematy, rozterki uczuć, skrywane emocje, chłoniemy w tej pięknej scenerii złotego piasku, szumu morza i domku z ogródkiem.
Cudowni bohaterowie z wadami i zaletami, prawdziwi, intrygujący, pojawiająca się tajemnica oraz relacje rodzinne, zachęcają skutecznie do czytania. Babcia Malwina, która roztacza dobrą aurę dookoła oraz pasja dziewczyny i przyszłość, która tak niewiadoma i to nie tylko dla dziewczyny, która stracił pamięć, ale i dla Marcina, który nie wie, co go czeka każdego dnia.
Niebywała przyjemność z czytania charakteryzuje pióro autorki. Dużo delikatności w opisach, wątkach. Całość wciąga, a obraz młodego człowieka, którego choroba próbuje pokonać, wzrusza. Autorka użyła wszystkich zmysłów, by wydobyć z bohaterów uczucia, dbając o jakość każdego zdania, a wrażliwość, którą odczuwamy na każdym kroku, zapewnia nam wiele doznań emocjonalnych. To kolejna powieść Anny Ziobro, która pozostanie w mojej pamięci na długo, a bohaterowie w sercu. Tylko to zakończenie, aż się prosi o dalszą część i zapewne po nią sięgnę, bo losy Leny i Marcina nie są mi obojętne.
Fabuła książki zdecydowanie odbiega od tych, które miałam przyjemność czytać. Do tego autor jest finalistą Nagrody Pulitzera i PEN / Faulkner Award, więc jak tu przejść obok, tak dobrze zapowiadającej się lektury?
Hakån trafia do Kalifornii jako młody szwedzki imigrant. Jest XIX wiek, chłopak wyrusza pieszo na wschód w poszukiwaniu brata, którego zagubił tuż po przyjeździe do nowego kraju. Zupełnie sam, bez znajomości języka, pozbawiony środków do życia, pokonuje ogromne obszary, zmierza tam, gdzie miał dotrzeć razem z bratem. Po drodze spotyka ludzi o różnych intencjach, przyrodników, fanatyków religijnych, bandytów, oszustów. Jego przygody mają wpływ na opinie o nim, a jego poczynania stają się legendą, która niesie się z ust do ust, ale jej prawdziwość może ocenić tylko on sam.
Już po kilku stronach wiedziałam, że to będzie literacka uczta, bo styl pisania autora w sposób niebywale namacalny przenosi nas miejsca, w których przebywa bohater. Autor wykorzystuje wszystkie zmysły, co daje wspaniały efekt, który czujemy dosłownie pod skórą. Wiele szacunku do natury, życie zgodnie z porami roku, powrót do korzeni, tak niewiele człowiekowi potrzeba, by zaspokoić podstawowe pragnienia i być szczęśliwym. To pierwsze co rzuca się w oczy, to umiejętność malowania tła fabuły tak, że płyniemy, rozkoszując się każdym zdaniem. Pięknie się czyta.
Hakån jest bohaterem kompletnym, wykreowanym w sposób bardzo ciekawy, niepodobny do nikogo, wyjątkowy. Jego życie toczy się w dziewiętnastym wieku, a codzienność, z którą się zmaga, jest dla nas wytyczną tamtych czasów. Wiedza, którą autor musiał przyswoić, by uwiarygodnić fabułę, imponująca. Nie ma nudnych opisów, wszystko jest po coś i stanowi całość przekazu, wynikającą z przemyśleń lub zachowania bohatera.
Osamotnienie, które go spotyka, staje się nierozerwalną częścią jego egzystencji. Od przypadkowych ludzi nabywa nowych umiejętności, ale i dystansu, bo nie każdy ma zacne zamiary. O ból serca wprawiało mnie postępowanie jednego człowieka względem drugiego. Chciwość i materializm, własne dobro ponad wszystko, te cechy panoszą się na świecie po dziś dzień.
Wyjątkowa historia z bohaterem pełnym pokory o unikatowych cechach, które powodują, że staje się legendą. Budzi lęk, a jednocześnie podziw, jest odmieńcem, a może przeciwnie, po prostu prawym człowiekiem, wśród odmieńców. Głębia przemyśleń, oddanie drugiemu człowiekowi, chęć przetrwania i oswojenie samotności. Potęga umysłu ludzkiego, siła charakteru i wola przeżycia są częścią każdego człowieka, a w tej historii, zaznaczyły bardzo dosadnie swoją obecność. Powieść zrobiła na mnie ogromne wrażenie za sprawa pięknego literackiego języka, jakim jest napisana, ale i bogatym, wartościowym przekazem, płynącym z każdej karty.
Więcej recenzji na blogu: https://ksiazkanaprezent.blogspot.com/
Pomóż mi kochać to powieść, której pierwotny tytuł brzmiał „Pożar w mojej głowie”. Kamila Mitek zjednała sobie czytelników powieścią „Moje greckie lato”. Ponowne wydanie wcześniejszej powieści, wydaje się bardzo dobrym pomysłem, bo grono wielbicieli autorki znacznie się powiększyło.
Dorota ma wymarzoną pracę, jest zawodowym strażakiem. Jej dowódca nie taktuje jej na równi z kolegami i nie powierza jej odpowiedzialnych zadań. Ta dyskryminacja staje się ogniem zapalnym w ich relacji i to dosłownie, bo kobieta jest impulsywna i wybuchowa. Komendant, który również zwrócił uwagę na ich wzajemne relacje, wysłała dwójkę swoich podwładnych na obóz dla trudnej młodzieży. Jako opiekunowie stają przed nowym wyzwaniem. Okazuje się, że mogą się wiele nauczyć, co wpływa na zmianę postrzegania ich własnych problemów.
Już po pierwszy rozdziale polubiłam bohaterki, a w szczególności drugoplanową, twardą chłopczycę, bezkompromisową i szczerą Zośkę. Doroty życie jest na rozdrożu uczuciowym, bo niedawno rozpadł się jej związek. Mężczyzna nie akceptował jej wyboru, a ich różne wizje przyszłości, przekreślały udaną relację. Kobieta, zmagając się z problemami sercowymi i rodzinnymi, nie zauważa uczuć, które nieśmiało kiełkują, są dla niej zupełnie niezrozumiałe. Odpycha je, jakby parzyły, brak wiary w siebie i nieudany związek zamykają jej oczy na to, co tuż obok.
Doskonale ujęta praca strażaków i kobiet w jednostce. Płeć piękna niejednokrotnie musi udowadniać, że nadaje się do tej pracy i walczyć ze stereotypami krążącymi wśród męskiego grona. Mężczyźni niechętnie wpuszczają kobiety do świata według nich zarezerwowanego tylko dla mężczyzn, ale gdy już to zrobią, okazują się wspaniałymi kompanami nie tylko w pracy.
Bohaterki wykazują się dużą odwagą, by żyć po swojemu, by nie oglądać się na innych, na to, co mówią rodzice, znajomi, co wypada, a co nie. Nikt za kobiety nie powinien decydować, co jest dla nich dobre i kiedy będą szczęśliwe. Za podjęcie tego tematu jestem wdzięczna autorce, jest niezwykle ważny i będzie budujący dla wielu czytelniczek.
Gdy zaczął się wątek obozu, przyjęłam go z lekkim grymasem. Jakież było moje zdziwienie, że za sprawą lekkiego pióra autorki dałam się wciągnąć w spartańską codzienność oraz problemy młodzieży. Skąd się bierze tak zwana trudna młodzież, czy to nie przypadkiem my dorośli za to odpowiadamy? Podjęty temat wymagał dużej dozy delikatności, co autorce udało się doskonale uczynić i nie obyło się bez wzruszeń z mojej strony.
Piękna historia z pracą strażaków w tle. Silne kobiety, które walczą, by żyć po swojemu oraz przyjaźń, która buduje i mimo życiowych potknięć, potrafi postawić bliską osobę na nogi. Mądre przesłania płyną na kartach powieści. Problemy młodych ludzi uczą pokory wobec własnych i zmuszają do refleksji. Jedna osoba ciepłem i dobrym słowem może ocalić niejedno istnienie, popchnąć do działania i dodać chęci do życia. Lekko się czyta, łza w oku też się zakręcie, ale i uśmiech często wyskoczy samoistnie, bo dialogi pełne żartów i dobrej uszczypliwej ironii. Już wiem, że sięgnę po kolejną powieść Kamili Mitek, bo po lekturze zostają same pozytywne wrażenia.
Więcej recenzji na blogu: https://ksiazkanaprezent.blogspot.com/
Fabuła „Zderzacza” od razu zapowiadała się imponująco. Dawno nie miałam okazji czytać dobrej książki sensacyjnej polskiego autora. Czy udało się Joannie Łopusińskiej trafić w mój gust i uwielbienie dla tajnych agentów oraz wartkiej akcji?
W największym ośrodku badań jądrowych ginie Noah Majewski. Ten fizyk polskiego pochodzenia pracował nad Regułą Przypadku, która może być wykorzystana w różnoraki sposób i zmienić nasz pogląd na otaczający świat. Czy to przypadek, że notes, w którym naukowiec zapisywał istotne przemyślenia i obliczenia, ginie? Zadaniem inspektor Danielle Hauser jest zbadanie tragicznej śmierci i odnalezienie arcyważnych zapisków. Nie jest to łatwe, bo siostra i przyjaciel Noaha znikają, a ona musi podążyć ich śladem.
Początek delikatnie przygotowuje nas do momentu przełomowego, który ma nastąpić. Autorka przybliża losy bohaterów i co kilka rozdziałów powraca do ich przeszłości. W powietrzu czuć, że za chwilę nastąpi zwrot wydarzeń i akcja przyspieszy.
Bohaterowie intrygujący, po których można spodziewać się wszystkiego. Wyniośli, a zarazem przerażająco inteligentni, ale opatrzeni też cechami zupełnie przyziemnymi i naturalnymi. Ludzie z pasją, ich życie to nauka, ale tylko tacy mogą zapisać się na kartach historii i być odkrywcami. Doskonale się ich, obserwuje i podąża za inteligentnym tokiem rozumowania. Bardzo podobały mi się kobiety na stanowisku, silne, władcze, nieustępliwe.
Fabuła powieści ściśle wiąże się z innowacyjnymi odkryciami naukowymi. Okalają nas teorie nieprawdopodobne, cenne, takie, które otwierają drogę do Nobla. Dużo określeń technicznych i język naukowy tylko podkreślają wagę sytuacji, a w połączeniu z biegnącą akcją powodują wielkie WOW.
W „Zderzaczu” znalazłam wszystko to, co tak cenie sobie w powieściach sensacyjnych. Dobrze przeszkoleni agenci, nieuchwytni najemnicy, bezkompromisowe tajne służby i nauka przez duże „N”, która daje władzę i pieniądze. W jądrze tego wszystkiego znajduje się Wielki Zderzacz Hadronów, który istnieje naprawdę, a ludzie z nim powiązani, działają na granicy szaleństwa. Ostatnio tak dobrą książkę sensacyjną czytałam napisaną przez zagranicznego autora.
Bardzo dobry thriller z wiarygodnymi bohaterami i doskonale rozbudowaną akcją. Misternie przygotowane tło naukowe, zebranie materiałów przez autorkę musiało być pracochłonne, bo wiele tych wplecionych wątków okazuje się prawdziwe. Joanna Łopusińska spędziła wiele godzin w CERN-ie (Europejskiej Organizacji Badań Jądrowych), przyglądała się pracy fizyków po to, by opisać w sposób wiarygodny ich fascynujące zajęcie. Odwiedziła też wiele krajów, co czuć na każdej stronie, bo umiejscowienie wydarzeń jest bardzo realne.
Doskonale się czyta. Wciągnęły mnie odkrycia naukowe, a intryga i sensacyjne wątki pochłonęły, to wszystko po to, by dowiedzieć się, czy istnieje wzór na Regułę Przypadku. Ucieczka, pościg, snajperzy, tajni agenci i nauka, która otwiera drogę na szczyt władzy. Inteligentne, decyzyjne kobiety dodają smaczku. Rewelacyjna powieść sensacyjna z prywatnym życiem bohaterów w tle, ale to nauka dzierży berło pierwszeństwa na każdym kroku.
Więcej recenzji na blogu: https://ksiazkanaprezent.blogspot.com/
Z niecierpliwością czekałam na drugi tom Zapomnianego, co rzadko się u mnie zdarza i to jeszcze tak przerażającego thrillera psychologicznego, jakim jest ta historia. Co zafundował nam tym razem autor i czy warto sięgnąć po kolejną cześć?
Patryk Kamiński spędził dziesięć lat w zamknięciu przez okrutne zbrodnie Jędrka Sokołowskiego. Po uwolnieniu się szuka sprawiedliwości. Zamierza zgotować podobny los byłemu przyjacielowi. Jędrkowi jednak udaje się uciec. Na Patryku zemściła się jego słabość, nie umiał go zabić, co sprawiło, że to on teraz jest zwierzyną, a myśliwy czyha na każdym kroku. Jak to się stało, że jego więzień przeżył, kto mu pomógł?
Atutem powieści są niewątpliwie starannie wykreowani bohaterowie, naturalni, a jednocześnie ułomni w swych poczynaniach. Źli do szpiku kości, ale mimo to szukamy usprawiedliwienia dla ich postępowania. Patryk i Jędrek dawni przyjaciele, a dziś najgorsi wrogowie. Jeden zły a drugi jeszcze gorszy. Hania i Daria dwie kobiety tak różne, ale czy na pewno, bo gdy ich mroczna strona się ujawnia, już nie są tak odmienne. A może każdy człowiek ma swoją ciemną stronę, tylko jeszcze o tym nie wie? Granica między dobrem a złem przesuwa się w głowie czytelnika, bo Adrian Bednarek umiejętnie miesza w naszych uczuciach i zmusza do zastanowienia się, czy to jest na pewno złe?
Język potoczny, plastyczny, którym posługuje się autor, sprawia, że książkę się połyka, a natężenie wydarzeń nie pozwala się od niej oderwać. Drastyczne sceny zadowolą miłośników takich wrażeń, dla mnie za mocne.
Kolejna książka Adriana Bednarka i jestem zachwycona fabułą i to, z jaką ciekawością przewracałam kolejne strony, choć to nie mój ulubiony gatunek. Okrutni bohaterowie w swych poczynaniach, pochłoną nas bez reszty, wciągną w swoje intrygi. Męczą się ze swoją psychiką, walczą między tym, co powinni zrobić, a tym, co jest moralne. Zło jest tu w kilku odcieniach czerni i nic nie jest takie oczywiste. Wyczuwalny strach i oglądanie się za siebie charakteryzuje tę historię. Trwoga towarzyszy postaciom aż do końca.
Bardzo dobry thriller psychologiczny, ta druga część równie dobra, ale polecam koniecznie w zestawieniu z pierwszą, będzie łatwiej zrozumieć motywy działania postaci i to jak ich postępowanie zmienia się pod wpływem wydarzeń. Człowieka umysł jest jednak nieodgadniony, tak bardzo chory, a jednoczesnej pełen determinacji, by przeżyć. Wciągająca fabuła, psychopatyczni i niezrównoważeni bohaterowie, strach, zemsta. Historia uwydatnia całą paletę nikczemnych emocji, które panoszą się, odsłaniając słabe umysły ludzkie.
Więcej recenzji na blogu: https://ksiazkanaprezent.blogspot.com/
„Do zakopania jeden trup” to czwarty tom z serii „ z Trupem” Iwony Banach. To moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki i bardzo chciałam poznać humor, którym darzy czytelnika w swoich książkach.
Emilia Gałązka czeka na koniec świata, ku jej niezadowoleniu nie przychodzi z żadnej strony. Za to dostaje niespodziewany spadek, pensjonat, ale by go przyjąć, musi spędzić w nim trzy tygodnie, wedle woli darczyńcy. Kobieta jedzie niechętnie, ale na miejscu okazuje się, że o nudzie nie ma mowy. Wraz z zamożnymi paniami, które obecnie przebywają tam na urlopie, uczestniczy w poszukiwaniu mordercy. Okazuje się, że sama jest w niebezpieczeństwie. Poprzednia właścicielka dworku zniknęła, czy ją czeka ten sam los?
Już od pierwszych stron bohaterowie emanują swoją niezwykłością. Jeszcze w żadnej książce nie spotkałam nikogo podobnego do płaskoziemcy Artura Cieciorki, który próbuje udowodnić całemu światu, że ziemia jest płaska. Emilia, która czeka na apokaliptyczną zagładę i marzy, by zobaczyć Zombie. Córka Emilii i panie z pensjonatu, który odwiedziła, są okraszone unikatowymi cechami, które bawią i dostarczają emocji, ale i nadają historii wyjątkowości.
Fabuła mnie zaskoczyła, a zakończenie jeszcze bardziej. Nie odgadłam, kto jest mordercą, bo autorka sprytnie manipulowała ciągiem zdarzeń w różnych kierunkach, by czytelnik snuł domysły na wiele sposobów. Humor to kolejny atut powieści oraz język, który lekki, naturalny, a jednocześnie oryginalny, daje ogromną satysfakcję z czytania.
Ta komedia kryminalna zostawia zadowolenie na twarzy, a bohaterowie utkną w pamięci na długo. Czasem wręcz absurdalne wydarzenia i teorie nie do końca zrównoważonych postaci, teatralnie wyrażających swoje emocje, wprawiają w osłupienie, ale tylko po to, byśmy z rozbrajającym uśmiechem obrócili z wielką ochotą kolejną kartkę.
Książka zawiera wszystkie elementy dobrego kryminału z przymrużeniem oka. Niestereotypowi bohaterowie, niebanalna fabuła, wciągająca intryga kryminalna. Dodatkowo uznanie dla wydawnictwa za projekt cudownej okładki, kolory, wypukłości i połyskujące detale pięknie współgrają. Dla miłośników tego gatunku powieść Iwony Banach będzie doskonałą lekturą na spędzenie przyjemnie wolnego czasu.
Cała recenzja na blogu: https://ksiazkanaprezent.blogspot.com/
Dla odmiany między kryminałem a thrillerem sięgam czasem po historie, gdzie akcja toczy się w poprzednim wieku. Bohaterowie bardzo podobni do nas mimo obyczajów, które w owym okresie obowiązują, ale rozterki miłosne są tak samo emocjonujące, jak i dziś.
Nieprzeciętna uroda charakteryzuje hrabinę Aurelię Plater, co zwraca uwagę wszystkich mężczyzn. Gdy wraca z Indii do rodzinnych stron, nie może opędzić się od adoratorów. Wdowa, w dodatku z pokaźną fortuną, okazuje się doskonałą partią na salonach. Są jednak osoby, które dobrze jej nie życzą. Kto może chcieć jej zguby? Kto chce ją wrobić w próbę zabójstwa? Na pomoc kobiecie przychodzi Edmund Breza, który ma nie mniej kłopotów niźli ona. Czy zdoła pomóc, a może wręcz przeciwnie, skoro oboje pałają do siebie niechęcią.
Piękna hrabina nie ma lekko, okazuje się, że jej uroda czasem bywa przekleństwem, a zazdrośników wkoło nie brakuje. Cudownie stworzona bohaterka o nietuzinkowej osobowości i wyrafinowanym guście. To samo można również powiedzieć o mężczyźnie, z którym przyjdzie jej spędzać dużo czasu. Czarujący przystojniak o opinii pożeracza niewieścich serc. Jego cechy tak samo przyciągają, jak i odpychają, ale wśród dam ma ogromne powodzenie.
Akcja dzieje się na Podlasiu w pierwszej połowie XIX wieku, kiedy podróżowało się dorożką, a zwyczaje i codzienność elit salonowych, nie była skromna ani pobożna, a romanse na co dzień wpisywały się w ich barwne życie towarzyskie.
Jest to romans historyczny, gdzie kokieteryjne umizgi zniewalają, nieśmiały uroczy flirt niby od niechcenia, a jednak trafia w punkt. To ogromny atut autorki, że przedstawia w tak smakowity sposób piękno uczuć, między kobietą i mężczyzną. Czy to romans, czy to już miłość? Fabułę uatrakcyjnia tajemnicza zbrodnia i niebezpieczeństwo, w którym znalazła się hrabina. Do tego humorystyczne wątki, śmieszne zbiegi okoliczności, rozbrajające sytuacje, nie sposób się nie uśmiechać.
Rozwaga i stonowanie, układy małżeńskie z rozsądku i dla korzyści materialnych poprawność i to, co wypada, mierzy się z porywami serca, tworząc salonowy mezalians. Honorowi ludzie, dumni, szlachetni, ale niepozbawieni słabości, otaczają głównych bohaterów. Niedomówienia i zazdrość potrafią niejedno uczucie wrzucić w stan niepewności i zasiać ziarno zwątpienia. Na tym polu nic się nie zmieniło, również i w dzisiejszych czasach.
Urszula Godlewska wprowadza w świat romansu w bardzo finezyjny sposób, delikatnie, z wyczuciem, jak przystało na owe czasy. Wykreowała uroczych bohaterów, a wątki okrasiła dobrym humorem i wciągającymi wydarzeniami. Pięknie się czyta, a zaloty na najwyższym poziomie, dodają seksownego pieprzyka całości. Miła odskocznia od współczesnej obyczajówki, a opisany flirt, w tak stylowy sposób, wprost urzeka, nadając historii niepowtarzalny charakter.
Więcej recenzji na blogu: https://ksiazkanaprezent.blogspot.com/
Styl pisania autorki, poznałam przy okazji czytania W jak morderstwo. Książka mnie zachwyciła. Czy najnowsza propozycja również trafi w mój gust? Chętnie sprawdzę.
Gaja odkrywa, że zdradza ją mąż. Po burzliwej konfrontacji zaczyna układać sobie życie na nowo. Z powodu braku pracy, zakłada agencje detektywistyczną Czajka. Pomagają jej przyjaciółka Matylda, która pracuje w urzędzie i rudowłosa piękność Klara, której znudził się modeling. Gaja liczyła na początek na proste zlecenia, ale los chciał, że w Milanówku zamordowano uczennice liceum i to jej agencja, na prośbę oskarżonego, ma udowodnić jego niewinność.
Autorka ma dar łączenia dobrej obyczajówki z wątkami kryminalnymi. Trzy kobiety o różnych temperamentach, jedna dopiero co po rozstaniu, druga idealna matka i żona, a trzecia co noc zaprasza do domu innego mężczyznę. To trio o tak kolorowych charakterach, dostarcza nam sporej dawki dobrego humoru, a ich dialog jest lekki i ironiczny. Emocji, oprócz podążania za tropem mordercy, dostarczą nam również zawirowania w życiu prywatnym kobiet, od problemów z dziećmi, po rozterki miłosne. Ich życie prywatne łączy praca, a relacje ze służbowych, przechodzą w przyjacielskie. Tak powstaje doskonały kobiecy team, który stanowi znakomitą konkurencję dla miejscowych policjantów.
Motyw kryminalny wciągający, autorka próbuje zmylić czytelnika i wplata sprytnie, wskazówki, które dają przyjemność z błądzenia, między faktami a domysłami. Śledztwo przedstawione czytelnie, a zaangażowanie policjantów stanowi przyjemny wątek z przymrużeniem oka. Brak krwawych scen, które wywołują u mnie zniesmaczenie jest dodatkowym atutem, dzięki temu, fabuła pozwoliła mi się zrelaksować.
Dowcipny kryminał z wyrazistymi bohaterkami, a cześć obyczajowa jeszcze lepsza. Lekka lektura, gdzie kobieca siła i nietuzinkowa intuicja, są podstawą dobrze działającej firmy detektywistycznej. Fabuła wciąga, wydarzenia wartko następują po sobie, a morderca, no cóż, na szczęście nieodgadniony, aż do samego końca. Dla mnie najmocniejszą stroną są naturalne bohaterki i ich codzienne życie, ładnie wplecione w rozwiązywanie sprawy morderstwa, aż chce się czytać.
Autorka pisze językiem naturalnym, potocznym, a jednocześnie zwraca uwagę, by nie był zbyt banalny. Czytelnik czerpie ogromną przyjemność obcowania z lekturą, gdzie Katarzyny Gacek stawia ostatnią kropkę, ale pewnie nie ostanie zadanie, bo agencja Czajka zasługuj na dalszy ciąg zdarzeń, o których chętnie przeczytam.
Książka została otrzymana z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.
Więcej recenzji na blogu: https://ksiazkanaprezent.blogspot.com/
Wiele razy zastanawiałam się, co bym zrobiła, gdybym wiedziała, że moje życie dobiega końca. Filmy już oglądałam, gdzie ten trudny temat stanowił trzon fabuły. A tu mam przed sobą książkę i może gotową odpowiedź na moje dywagacje, ale już po kilku stronach wiedziałam, że wnioski muszę wyciągnąć sama.
Pielęgniarka Jill Cooper pracuje na oddziale onkologii dziecięcej. Dowiaduje się, że ma raka i zostało jej kilka tygodni życia. Kobieta jest bardzo zżyta ze swoimi małymi pacjentami. Gdy sama znajduje się w podobnej sytuacji, nieoczekiwanej dostaje pomoc od dziesięcioletniego chłopca, który zdradza jej pewien sekret. Od tej pory, jej oczekiwanie na nieuchronny koniec, zamienia się w wyjątkową podróż.
Poznajemy Jill, która zajęta pracą i chorymi dziećmi, swoje życie osobiste odkłada na dalszy plan. Wiadomość o rychłej śmierci zmusza ją do przemyśleń. Jakie sprawy powinna uporządkować, co by chciała zrobić w tak krótkim czasie? Okazuje się, że to dzieci, które od dawna borykają się ze zbyt szybkim przemijaniem czasu oraz niepewnością jutra, przekazują jej cenne rady, jak przeżyć ten czas, który pozostał.
Mimo że ma tylko kilka tygodni, może zrobić tak wiele, o wiele więcej, niż przez ostatnie lata swojego życia. Na pewne rzeczy brakowało jej odwagi, ale teraz, no cóż, nie ma już nic do stracenia. Można mieć przed sobą pięćdziesiąt lat, ale mało wykorzystanych dni, a przez tych kilka, zrobić więcej, przeżyć je pełnej i sięgnąć po to, co dla nas ważne, a co odkładamy na później. Świadomość, że mamy mało czasu pozwala nam lepiej go wykorzystać, nie zmarnować ani jednej minuty, bo te krótkie chwile są teraz niezwykle cenne.
Piękno dziecięcej wyobraźni popycha nas w świat, który jest poza racjonalnym podejściem. Wiara w coś, co wydaje się niewiarygodne, potrafi unieść wysoko i odnaleźć sens istnienia. Trzymamy się kurczowo zasad i tego, co udowodnione, przez co nasze życie staje się uboższe. Czasem trzeba się poddać magii, unoszącej się w powietrzu, nierealnej, ale jakże potrzebnej, by podróż w głąb siebie, przyniosła wymierne efekty.
Opowieść trudna, wzruszająca, dająca nadzieję, ale przede wszystkim ukazuje, jak przez te ostatnie dni pogodzić się z nieuchronnością losu, zaakceptowaniem śmierci jako kolejnej dogi, a nie jej końca. Pięknie się czytało, mimo smutku i przejmujących momentów. Nie sposób być obojętnym na zakończenie, a refleksyjny stan pozostał u mnie na długo. Niebywale ciepła historia, pełna mądrych przemyśleń, ukrytych między słowami. Wyciągniemy dla siebie niejedno przesłanie, a co z nim zrobimy, to tylko od nas zależy tak, jak każdy dany nam dzień.
Więcej recenzji na blogu: https://ksiazkanaprezent.blogspot.com/
Istnieją książki na mojej półce, które muszą poczekać na swoją kolej, nie dlatego, że nie chce ich czytać, a dlatego, że w danym momencie nie czuje się na siłach, by zagłębić się w emocjonalną fabułę. Anioł życia to właśnie jedna z tych książek, wydaje się, że jestem gotowa, ale czy można w ogóle być przygotowanym na takie okrucieństwo?
Stanisława Leszczyńska trafiała do obozu Auschwitz wraz z rodziną. Tak jak na wolności i tu była położną. Nazywano ją Mateczką, bo za wszelką cenę niosła pomoc kobietom w ciąży. W nieludzkich warunkach odbierała porody, wspierała matki, a dzieciom dawała nadzieję na przeżycie. Nie pozwoliła umrzeć ani jednej matce, ani jednemu noworodkowi, mimo to nie wszyscy przeżyli, ale ona dała im szansę, narażając często własne życie. Jej losy przecinają się z przeżyciami młodej mężatki Magdy, która nagle trafia do tego okrutnego miejsca. To naziści przerwali jej codzienne życie, natychmiast, bez żadnego przygotowania, zabrali do innego świata, gdzie codziennością staje się walka o chleb i każdą kroplę wody.
Przerażająca historia o masowej eksterminacji Żydów i Polaków. W obliczu terroru, zła panoszącego się bezkarnie, mała iskierka szczęścia zapłonie, by za chwilę zgasił ją strach, nie tylko o siebie, ale i o drugą, osobę, co okazało się jeszcze większym koszmarem.
Narracja w pierwszej i trzeciej osobie, pozwala poznać bardzo wyraziście odczucia bohaterek. W drugiej części książki prawdziwe relacje kobiet, które urodziły w obozie koncentracyjnym, spowodują roztrzęsienie emocjonalne. Ze szczegółami opisują ich dramatyczny pobyt i cierpienie, które było im dane tam zaznać. To one, opowiadają o położnej o gołębim sercu, która z narażeniem własnego życia starała się im stworzyć, jak najbardziej godne warunki, by ich dzieci przeżyły.
Historia inspirowana życiem Stanisławy Leszczyńskiej. Relacje kobiet, które opowiadały o porodzie i o ogromnym wsparciu, jakie miały od kobiety. Położna czerpała siłę z ogromnej wiary w Boga, która pomogła przetrwać, a modlitwa dawała ukojenie w najtrudniejszych momentach. Mimo piekła, w którym przyszło im żyć, znalazła sposób, by tchnąć iskrę nadziei w wyniszczone więźniarki.
To lektura, gdzie wzruszenie pojawia się na każdej karcie, emocje emanują z każdego zdania, a to, co czytam, wydaje się takie nieprawdziwe. Ale tak było, to się zdarzyło naprawdę. Człowiek, człowiekowi zgotował taki los. Warto wspominać, warto poznawać tych dzielnych ludzi, by pamięć o nich oraz o wydarzeniach, które do dziś przerażają, nie umarła. Pamiętajmy, by robić wszystko, by to się nigdy nie powtórzyło.
Więcej recenzji na blogu: https://ksiazkanaprezent.blogspot.com/
Do książki przyciągnął mnie kraj o odmiennej kulturze i zapowiedź rodzinnych losów. Liczyłam na ciepłą lekturę, a to, że autorka wychowywała się w Ghanie i mieszka w RPA, to tylko dodatkowy atut, bo jej doświadczenie nie tylko literackie, ale i osobiste zostało wyryte na kartach tej książki.
W rodzinnym domu Jen nie słychać śmiechów ani atmosfery miłości i szczęścia, gdzieś dawno uleciała. Niedopowiedzenia powodują milczenie, z którego rodzi się choroba psychiczna przytłaczająca jej matkę Alice. Niespodziewanie przyjeżdża do nich młodziutka Afganka, której rodzice są przetrzymywani jako więźniowie polityczni. Dziewczynki zaprzyjaźniają się, mimo że tak bardzo się różnią, jedna rudowłosa, wysoka Jen o jasnej cerze i niska ciemnoskóra, czarnowłosa Kemisa. Są jak siostry, lecz pewne wydarzenia zmieniają ich dobre relacje, a przyjaźń została poddana trudnej próbie.
Miejscem akcji jest Anglia i Afryka Południowa. Poznajemy historię rodziców dziewczynek, by następnie zagłębić się w losy ich dzieci. Od momentu, gdy się poznały do lat, gdzie są już dojrzałymi kobietami po trzydziestce. Bohaterki różnią się od siebie nie tylko kolorem skóry, ale i charakterem, sposobem wychowania, mimo to wspierają się przez lata w swych życiowych wyborach. Między nimi pojawia się mężczyzna, bardzo wyrazisty drugoplanowy bohater, Solam.
Losy tych trzech osób, w bardzo intrygujący sposób opisuje autorka, rozciągając je na przestrzeni lat. Płynie się z fabułą, a kolejne wydarzenia następują szybko po sobie. Kraj, który poznajemy, wciąga nas, kusząc swoją różnorodnością, innością i pięknym krajobrazem.
Jednocześnie uczestniczymy w przemianie tego gorącego kraju, w walce żyjących tam ludzi o prawa Afryki ich zmagania z apartheidem, gdzie segregacja rasowa odbiera ludziom podstawowe prawa i depcze godność osobistą. Polityka, która unosi się w tle tej powieści obyczajowej, pokazuje prawdziwe oblicze, jest nieczysta, a zagrywki polityczne są nieetyczne, jak na całym świecie.
Piękna opowieść nie tylko o Jen i Kemisie, ale również o ich rodzinach, które walczyły o wolność dla swoich dzieci, ceną za tę odwagę było więzienie. Miłość, przyjaźń, polityka, zdrada, ludzkie dramaty oraz tajemnice rodzinne okraszone fascynującą Afryką i brudną polityką. Historia o dwóch kobietach bardzo różnych, ale jakże potrzebujących siebie nawzajem. O mocy przyjaźni, ale też i zdradzie emocjonalnej i tej fizycznej, która tak boli, że serce aż płonie żywym ogniem, a rozczarowanie może uleczyć tylko czas.
Tak, to książka dla mnie, nie mogłam wypuścić jej z rąk, ciepła, kojąca, dająca mnóstwo satysfakcji z czytania. Moc rozterek, emocji zawartych w powieści, oprawiona pięknymi słowami autorki, powoduje, że książkę czyta się jednym tchem. Mój ulubiony cytat z tej pięknej opowieści: „My wszyscy jesteśmy pasażerami, Bóg jest kierowcą”.
Więcej recenzji na blogu: https://ksiazkanaprezent.blogspot.com/