Do tej pory poznałam tylko lekki kryminał z poczuciem humoru Małgorzaty Starosty. Ta książka pokazuje, że autorka sprawdza się nie tylko w takim gatunku literacki.
Trzydziestosześcioletnia Dominika mieszka z babcią. Z matką, przebywającą za granicą nie widuje się od wielu lat, a ich kontakty ograniczają się tylko do video czatu. Tak naprawdę to babcia ją wychowała. Nie dość, że w życiu osobistym utknęła w martwym punkcie, to jeszcze z dnia na dzień rzuca pracę. Gdy próbuje się pozbierać po życiowych zawirowaniach w drzwiach jej spokojnej oazy, staje matka. Ta niespodziewana wizyta otwiera tajemnicę, skrywaną przez kobiety od lat, a nienawiść z powodu powrotu Lucyny, już nie jest tak oczywista, jak córce się jeszcze kilka dni temu wydawało.
Kobiety jakże charakterne, piękne w swej różnorodności. Lucyna, Babcia i Dominika, trzy pokolenia połączone tajemnicą. Trudne relacje, emocjonalne, wzruszają na każdym kroku. Mimo odmiennego podejścia do życia, czuć ciepło rodzinne, a prawda, która wychodzi na jaw, oczyszcza atmosferę, ale i zmusza do refleksji nad decyzjami sprzed lat i tymi obecnymi.
Wciągająca treść nie pozwala odłożyć książki. Niezmiennie piękny literacki język serwuje nam autorka, dosadny dowcip, ironiczny, ale ze smakiem. Początkowo te żartobliwe sytuacje, wydarzenia, wywołują uśmiech raz po raz. Im bliżej końca, tym więcej wzruszeń i powodów do zadumy. Z dużym zainteresowaniem śledzimy losy Dominiki. Wątek cynamonowych gwiazd wpleciony w fabułę bardzo subtelnie, ze smakiem i to dosłownie, bo aż czuć zapach, a przesłanie płynące z tradycji pieczenia tych słodkości na długo pozostanie w mojej pamięci.
„Cynamonowe gwiazdy” to historia o miłości między kobietami, marzeniach, o porywach serca, które nie słucha rozumu, o przemijaniu i dobrach relacjach z bliskimi, dopóki jeszcze są tuż obok, bo za chwilę może ich zabraknąć. Doskonała powieść obyczajowa z nietuzinkowym poczuciem humoru, barwnymi bohaterami i magią cynamonowych gwiazd, które każdy chciałby upiec w swoim domu po przeczytaniu lektury. Moje pierwsze odczucia, gdy zamknęłam ostatnią stronę, to przyjemne zadowolenie, radość, ogromna satysfakcja i trochę żalu, że na końcu nie ma przepisu na tytułowy przysmak, ale wybaczam autorce, bo stworzyła zachwycającą powieść, którą szczersze polecam.
To moje najlepsze spotkanie z twórczością autorki i niezmiennie zachwycam się stylem pisania, lekkością i indywidualnym poczuciem humoru, charakterystycznym właśnie dla niej. Polecam szczególnie książkę na urlop, wakacje, bo powieść idealnie da chwilę relaksu, jednocześnie ogromną satysfakcję z czytania i dobrze spędzonego czasu.
Więcej recenzji na blogu.
Kolejna książka z historią w tle zawitała do mojej biblioteczki, ale w tej powieści jest coś więcej, o wiele więcej niż się spodziewałam.
Księżna Izabela Czartoryska próbuje ustalić pochodzenie tajemniczego podarku. Polski w owym czasie nie ma na mapie Europy, a ona stoi przed szansą uratowania ojczyzny. Wszystkie tropy prowadzą ją do Torunia i wspólnie ze sprzymierzeńcami, drąży temat unikatowej monety. Niestety znajduje się w niebezpieczeństwie, jej dociekliwość, zostaje zauważone i nie u wszystkich wywołuje dobre emocje, bo wolna Polska dla jednych to marzenie, a dla innych nieporozumienie.
To powieść historyczna, ale nie ma mowy o nudzie, wartka akcja w połączeniu z energiczną Izabelą sprawia, że książkę mimo swoich gabarytów czyta się bardzo szybko. Podróż, którą odbyłam do Torunia za sprawą autora, wnikliwe opisy, dały mi pełen obraz czasów, w których toczy się akcja, a jest rok 1805. Tło wojenne, walki, dokładne relacje polityczne państw, misternie wplecione.
Cała historia przesiąknięta patriotyzmem ludzi kochających kraj, którego na mapie już nie ma, ale jest w sercach, a jego nieobecność w świecie boli. W tajemnicy, z narażeniem życia, przygotowywali plan, by ocalić Toruń przed zniszczeniem. Radzili, co muszą zrobić, tu lokalnie, jak dołożyć swoją cegiełkę, by kraj przetrwał, by zabytki, dobra kultury, nie zostały zniszczone?
Izabela Czartoryska niczym detektyw, szuka drogi do rozwikłania tajemnicy szkatuły i wyjątkowego talara. Po nitce do kłębka pojawiają się coraz to nowe fakty, te prawdziwe, historyczne i te fikcyjne na potrzeby fabuły. Nie sposób nie pochwalić rzetelności przygotowania całej powieści, bo zwyczaje, przedmioty, wynalazki, stroje, potrawy są wynikiem żmudnych badań autora i można na nich polegać.
Wspaniały pomysł na epilog, mogłam się dowiedzieć, co było prawdą, a co nie. Czytając, ma się wrażenie, że wszystko jest takie rzeczywiste, bo i słynne nazwiska pojawiają się co chwilę w takiej konfiguracji, że wierzymy w każde zdanie autora.
Absolutnie świetnie poprowadzona fabuła. Poszukiwania Izabeli Czartoryskiej bardzo wciągają, a wyłuskane z historii nieznane ciekawostki, podane w wyśmienitej oprawie obyczajowej, zachęcają do dalszego czytania. Kobieta odważna o nietuzinkowym intelekcie, której nie opuszcza duch patriotyzmu, a pasja do gromadzenia wartościowych przedmiotów, owocuje pokaźnymi zbiorami, które możemy podziwiać do dziś w muzeum. Temperamentna kobieta zapisała się na kartach historii, a ta publikacja przybliża jej osobę i rolę, jaką odegrała w dążeniu Polski do wolności. Zwroty akcji, intrygi i zagadka jak w dobrych kryminałach. Wspaniałą podróż odbyłam za sprawą autora i szczerze polecam. Nie tylko dla miłośników historii, ale i dla tych, co powieści detektywistyczne nie są im obce.
Cała recenzja na blogu: ksiazkanaprezent.blogspot.com
Jakże ciekawa byłam, co kryje się pod tym inspirującym tytułem. Nie pierwszy raz sięgam po książkę Anny Ziobro, tym bardziej, mając dobre wspominania po lekturze poprzednich powieści, bardzo chętnie zanurzyłam się w kolejnej historii.
Nadia i Michał byli w dzieciństwie nierozłączni. Pewnego dnia wpadają na pomysł by ich marzenia, wspomniana i tajemnice, spisać na kolorowych karteczkach i włożyć do słoika. Z czasem ich przyjaźń przeradza się w miłość. Chłopak odkrywa tajemnicę ukrytą przez ich rodziny, a chwilę później ginie w wypadku.
Nadia długo cierpi po starcie ukochanego. Mijają lata, a ona nie umie stworzyć poważnego związku, do tego wiadomość o chorobie spadła na młode barki dziewczyny. Nie ma głowy do miłosnych relacji. Los stawia na jej drodze Kubę, który przyjeżdża do Polski na urlop. Ich przypadkowe spotkanie, przeradza się w coś więcej. Oboje zostali tym zaskoczeni i próbują odnaleźć swoje miejsc na ziemi. Czy Nadia odłoży przeszłość, by w końcu popatrzeć z nadzieją w przyszłość?
Fabuła rozgrywa się w różnych przedziałach czasowych. Lata młodości Nadii i Michała, by lepiej zrozumieć teraźniejszość oraz dziesięć lat później, gdy kobieta poznaje Kubę, który może odmienić jej życie, a ona jego. Tytułowy słoik pojawia się, a i owszem, ale dla mnie to matka Nadii, Mirela była postacią, o której chciałbym wiedzieć więcej i więcej. Błądzenie jest ludzkie, nic nie jest takie proste i czarno – białe.
Mnóstwo odcieni szarości w tych relacjach rodzinnych. Różnorodność charakterów postaci jest atutem powieści, a wydarzenia sprzed lat są elementem nieodłącznym historii i bardzo przez ze mnie wyczekiwanym. Autorka również przenosi nas z Polski do Anglii, pokazując urokliwe miejsca w Ipswich. Powieść napisana pięknym refleksyjnym językiem, a konstrukcja sprawia, że cała fabuła jest czytelna.
Misternie utkana historia z ciekawymi bohaterami. Szczególnie ich warstwa psychologiczna, odczucia, wrażliwość, emocje, poznajemy wnikliwie. Powieść trzeba czytać niespiesznie, wnikając powoli w relacje międzyludzkie. Wydarzenia sprzed lat są nieodłącznym elementem teraźniejszości, nie da się od nich uciec, trzeba się z nimi zmierzyć i dać życiu płynąc dalej.
Znalazłam tu dużo ukrytych tematów wplecionych niby od niechcenia przez autorkę, a tak naprawdę bardzo ważnych społecznie. Dyskryminacja ze względu na pochodzenie, inność, którą nie zawsze rozumiemy. Różnica klas społecznych, biedniejsi kontra zamożniejsi. Nieoceniona rola przyjaźni i rodzinne wsparcie oraz relacja matka – syn, niełatwa dla obojga. Błędy dorosłych wpływają na ich dzieci, czy tego chcą, czy nie. Możemy się na nich złościć i potępiać, ale czy to zawróci czas, zmieni bieg wydarzeń?
Więcej recenzji na blogu: ksiazkanaprezent.blogspot.com
Ileż to razy zadawałam sobie pytanie, co by było, gdybym wyszła parę chwil później lub wcześniej z domu, czy uniknąłbym tego, co mnie spotkało? Takie refleksje pewnie nie tylko ja mam, sądzę, że problemy bohaterki kolejnej książki Kristin Harmel nie będą wam obce.
Ojciec Lacey ginie w wypadku samochodowym. Dziewczyna nie może sobie darować, że owego dnia nie wyszła szybciej z domu lub przeciwnie dłużej się szykowała. Jeden moment zważył na życiu jej i całej rodziny. Mama płacze po nocach, starszy bart ucieka w alkohol, a młodszy zamknął się w sobie i milczy. Jak rodzina poradzi sobie po tragedii, czy da się przywrócić normalność? Lacey musi stawić czoło codzienności, która zupełnie nie przypomina tej sprzed wypadku.
Już od pierwszych stron wiedziałam, że książka mnie pochłonie, że nie będę chciała wypuścić jej z rąk. Styl pisania autorki bardzo mi pasuje, szybko się czyta, dialogi ciekawe, naturalne, fabuła toczy się płynnie.
„Potem” to doskonały tytuł, bo słowo żałoba, które się nasuwa, nie bardzo mi tu pasuje. Świat kreci się dalej, mimo że dla jednych on się zupełnie zatrzymał. Już nigdy nie będzie tak samo, każdy poranek i wieczór i wspólne rodzinne weekendy. Gdy zabraknie jednej osoby, to wszystko się zmienia. Jak żyć, jak funkcjonować, jak znaleźć sens, by wstać rano, co potem….
Ogromna moc żalu tląca się w bohaterach, pretensji o niesprawiedliwość losu i moment, w którym trzeba zrobić krok do przodu i zaakceptować nową sytuację. Każdy na swój sposób radzi sobie ze stratą, nieważne czy dorosły, czy dziecko, każdy cierpi. Dziwne, bo mimo smutku, który czułam przy czytaniu, po skończonej lekturze przytuliłam książkę do siebie. Ciepło, które dostałam, nadzieję, wsparcie od bohaterów i poczucie, że ta sytuacja dotknęła wiele osób i nie jesteśmy z tym sami, rozlała się pod moim sercem.
Książka porusza, a refleksja zawita wraz z zamknięciem ostatniej strony na dużej. Moc przyjaźni mocno zarysowana, bohaterowie młodzi, ale już z bagażem smutnych przeżyć. Czasem obcy ludzie, a ich wsparcie pomaga bardziej niż obecność najbliższych, łatwiej się z nimi rozmawia, powierza troski. Ta symboliczna wyciągnięta dłoń może tak wiele. Polecam wszystkim tę opowieść, którzy stracili bliską osobę, bo ukoi ich ból, pomoże przetrwać i rozpocząć nowy dzień.
Piękna, smutna historia, ale z nadzieją na przyszłość, wynosząca na wyżyny przyjaźń, która może tak wiele. Mamy poczucie, że nie jesteśmy sami, a mur bezradności, marazm, brak chęci do życia, pomału pęka, robiąc szczelinę, by promień nadziei przedostał się przez z tą twardą skałę smutku i żalu. Ta historii może spotkać każdego z nas i może dlatego, jej prawdziwość tak trafia do czytelników, bo ze zrozumieniem wsłuchujemy się w uczucia bohaterów i pragniemy, by im się udało, by było im lżej.
Więcej recenzji na blogu: ksiazkanaprezent.blogspot.com
Kolorystyka okładki genialna, ale nie tylko ona zwróciła moją uwagę, również i blurb z tyłu książki brzmi zachęcająco. To moje pierwsze spotkanie z twórczością Ewy Popławskiej, która ma na swoim kancie już kilka powieści z historią w tle.
Ania i Kazimierz Warszawscy przyjeżdżają z Wilna do zniszczonego Gdańska. Kazik dostaje pracę w orkiestrze, a jego muzyczne wykształcenie i umiejętności robią wrażenie nie tylko na znawcach muzyki. Nie jest zachwycony, że gra dla komunistów i ludzi, których poglądy znacznie różnią się o jego. Ania znajduje parce w sklepie rybnym, ale ma większe aspiracje. Kazik zajęty obowiązkami zawodowymi nie zauważa, że jego żonie ciężko odnaleźć się w powojennej rzeczywistości, a tragiczne wydarzenia wciąż do niej wracają.
Anna nabiera blasku, gdy pewnego dnia dostaje nietypową propozycję, ma uwodzić ludzi podejrzanych o współpracę z komunistami. Kobieta doskonale czuje się w tej roli, tłumaczy sobie, że robi to, by ocalić niewinnych ludzi. Jak ich małżeństwo zniesie jej misje oraz jak Ania poradzi sobie z tym niebezpiecznym zadaniem.
Powojenny Gdańsk oczami autorki spodobał mi się od razu. Opisane miejsca misternie nakreślone z detalami, czuć autentyczność. Wydarzenia polityczne z tamtego okresu oraz codzienność zwykłych ludzi przedstawiona w prosty, a zarazem ciekawy sposób. Dzięki temu wczuwamy się w sytuację, w której znaleźli się bohaterowie, a ich dokładna charakterystyka sprawia, że stają się nam bliscy. Wspaniale rozbudowana postać Anny. Charakterna kobieta umiejętnie zmieniająca twarz, ale z przeszłością, która o sobie nie daje zapomnieć.
Młode małżeństwo tak pewne swojej miłości, nagle napotyka na problemy, ich relacje się ochładzają. Przekonują się, jak ogromny wpływ na ich uczucie ma praca. Zajęci każdy sobą, rozrywają tą pękającą więź. Skupiają się na walce z systemem, myślą o karierze. Subtelna, prawdziwa relacja dwojga ludzi, którzy uczą się żyć w tych trudnych czasach, a muzyka, która powinna łączyć, teraz zagłusza zło szerzące się wkoło i nieszczerość bijącą z każdej strony.
Powieść wciąga od samego początku, bo i opis zniszczonego Gdańska elektryzuje swą autentycznością. Czyta się pięknie, autorka podała nam pełnowartościowych bohaterów z dobrze rozwiniętym wątkiem psychologicznym. Życie wymusza na nich dokonywanie codziennych wyborów. Ich kręgosłup moralny niebezpiecznie się nagina, powodując u nich frustrację i ogólną niechęć do życia oraz wzajemne pretensje i żale. To pierwsza część „Bezdroży”, która okraszona jest miłością dwojga ludzi, ale niestabilną, nietrwałą, podatna na intrygi innych, a odnalezienie się w powojenne rzeczywistości, czasem ich przerasta. Tłem relacji małżeńskiej jest walka o godne życie w powojennej Polsce. Szlachetni ludzie pragną powstrzymać tych, co rządzą, by nie bogacili się na zranionym kraju. Jestem bardzo ciekawa, na jakie ścieżki życia los ześle Anię i Kazimierza, a może odkryta zostanie tajemnica, która jak mgła spowiła karty powieści. Chętnie się przekonam, co autorka dla nas szykuje w kolejnej części.
Więcej recenzji na blogu: ksiazkanaprezent.bogspot.com
To już czwarta książka Kristy Cambron, którą miałam przyjemność czytać. „Motyl i skrzypce” oraz „Dziewczyna z Paryża”, zachwyciły mnie, dlatego bez wahania sięgnęłam po kolejną propozycję autorki.
Primabalerina Julia Bradbury urzeka tańcem na najsłynniejszych scenach na całym świecie. Kiedy wybucha wojna, odważnie wstępuje do armii. Chce zostać telefonistką i sanitariuszką. Ku jej niezadowoleniu nie jest jej to dane i musi tańczyć dla ludzi, którzy odpowiadają za okropieństwa, które właśnie się dzieją. Jest u jej boku również mężczyzna, ale czy jego intencje wobec Julii są szczere?
Courtney Coleman to mężczyzna niepoprawny, który ciągle wpada w kłopoty. Wcielony do wojska jako sanitariusz, pozostawia w rodzinnym mieście ukochaną. Wykonuje rozkazy i stara się wszystko, co widzi przyjmować na chłodno. Mimo nabytych ran jest gotowy do dalszej walki. Wszystko się zmienia, gdy szeregowy Court ratuje z getta małą dziewczynkę. Od tej pory czuje się za nią odpowiedzialny i za wszelką cenę chce ocalić jej życie.
Fabuła przeplata losy kilku bohaterów, a akcja rozgrywa się w czasie drugiej wojny światowej na przestrzeni kilku lat oraz w obecnych czasach, na co trzeba zwrócić uwagę, by nie zgubić wątku. Na kartach książki los splata tych troje, a to, w jaki sposób radzą sobie z nazistami, jakich forteli używają i sprytu, by przeżyć, budzi podziw, a jednocześnie refleksję nad złem panoszącym się w owym czasie.
Mała dziewczynka i jej losy wzruszają, a walizka, której nie wypuszcza z rąk, skrywa skarby takie, które nie mają ceny, a ich wartość będzie jeszcze bardziej doceniana wraz z upływem lat. Wręcz czekamy, by dowiedzieć się, co się z nią stało, czy poznamy ją jako dorosłą kobietę, czy przeżyła, a poświecenie wielu ludzi nie poszło na marne?
Nie mniej ciekawe losy bohaterów drugoplanowych, którzy bardzo zapisali się w mojej pamięci. Dwoje młodych ludzi w obecnych czasach poszukuje prawdy, Matteo i Delaney próbują ją odkryć, analizując odnalezione listy, a my zaciekawieni finałem tych poszukiwań, podążmy ich śladem.
„Włoska balerina” to powieść oparta na prawdziwej historii z rzetelnie zarysowanym tłem historycznym z malowniczym opisem miast. To wielowątkowa historia, a każdy bohater wnosi tak wiele. Są jakże bogaci w swej szlachetność, przywracają wiarę w człowieka oraz dają nadzieję, że kiedyś to się skończy, a dobro przezwycięży nawet najohydniejsze zbrodnie. Mała dziewczynka z tajemniczą walizką jest dla mnie symbolem. Odważni sanitariusze próbują ocalić nie tylko jej życie, ale i innych uciśnionych przez niemieckiego oprawcę, a utalentowana, o dobrym sercu balerina, prowadzi nas przez wydarzenia od 1939 roku, który to dla wielu Żydów okazał się tym ostatnim rokiem ich życia.
Kolejna historia Kristy Cambron, która nie pozwoli zapomnieć o czasach, gdzie cierpienie i absurd wydarzeń zakłują w serca i nie będziemy mogli przejść obojętnie do dnia codziennego. Dokładny research i przygotowanie do historii czuć w każdym zdaniu, co sprawia, że prawdziwość wydarzeń nas pochłonie. Jak wiele pozostaje jeszcze niewyjaśnionych ludzkich tragedii i tajemniczych zaginięć z tamtego okresu, może nigdy tego się nie dowiemy?
Więcej recenzji na blogu.
To moja pierwsza przeczytana książka Krystyny Mirek. Bardzo chciałam poznać twórczość autorki, która na swoim koncie ma już niemały dorobek literacki w postaci ponad trzydziestu powieści.
Przystojny Vincent jest słynnym youtuberem kulinarnym. Swoimi filmikami zdobył ogromną rzeszę fanów. Podobno mieszaka w starej wilii, odziedziczonej po dziadku, który nie tylko podarował mu posiadłość, ale i zeszyt pełen przepisów na potrawy jakże wyrafinowane, wykwintne, które kiedyś przyrządzał w prestiżowej francuskiej restauracji.
Wielbicielki zakochują się w Vincencie bez pamięci, mimo że widzą go tylko, jak gotuje online. Jedną z nich jest Wiki, kobieta bardzo wyrazista, która uwielbia zmieniać kolor włosów tak często, że jej narzeczony ma czasem problem z rozpoznaniem swojej ukochanej. Franek jest bardzo cierpliwym, wyrozumiałym i ciepłym mężczyzną i ta kolorowa kobieta uważa go za idealnego męża dla siebie, planują ślub. Wiki niespodziewanie wynajmuje Mirkę, która jest detektywem i ma pomóc jej w odnalezieniu pewnego mężczyzny, który niezmiernie ją intryguje. Czy Mirka go odnajdzie, czy to nie przyniesie więcej szkody niż pożytku, bo mężczyzna ma swoje sekrety i co z Frankiem?
Główna bohaterka ma mocne cechy charakteru i albo się ją kocha, albo nienawidzi. Przyjaciółkę Michalinę dla odmiany polubimy od samego początku, a detektyw Mirka nieco postrzelona, dodaje barwy wydarzeniom. Kobiety rządzą, aż chce się rzec i to one próbują nagiąć rzeczywistość, lawirują między prawdą a kłamstwem, obmyślając podstępne plany, który czasem obracają się przeciwko nim. Doskonale poprowadzona fabuła wśród przypadków, niedomówień i nieoczywistych relacji międzyludzkich, a do końca nic nie da się przewidzieć, co powoduje chaos, śmieszne zwory akcji, które autorka dla nas sprytnie przygotowała.
Jeżeli miałbym podsumować jednym zdaniem, to byłoby to powiedzenie „Nie wszystko złoto, co się świeci”. Zanurzymy się w świat socjal mediów, w których to, co widzimy, nie zawsze jest prawdziwe. Prezentujący się tam ludzie, pokazują tylko to, co zechcą i nie możemy o tym nigdy zapominać, zanim popadniemy w zachwyt, co gorsza w kompleksy lub zachłyśniemy się ich życiem, urodą, blichtrem i bogactwem.
Humorystyczna powieść z wyrazistymi bohaterkami i barwnym tłem pracy youtubera. Komedia o poszukiwaniu miłości, mocy przyjaźni, ale i nierzeczywistym świecie online. Można powiedzieć, że lekka historia, ale jednak autorka przemyciła tematy ważne w sposób nieprzygniatający czytelnika. Wspaniale wypadło to moje pierwsze spotkanie z twórczością Krystyny Mirek i z pewnością sięgnę po kolejne powieść. Bajeczna okładka, świetnie spędzony czas, uśmiech nie schodził z twarzy aż do ostatniej strony. Odpoczynek przy lekturze gwarantowany.
Więcej recenzji na blogu ksiazkanaprezent.blogspot.com
Intrygujący tytuł, ale czy do dla mnie, pomyślałam w pierwszej chwili. Czy nie będzie mnie nudzić lub zbyt oczywiste przesłanie nieść? Bardzo chętnie sprawdziłam, co skrywa to przepiękna okładka.
Zanim zagłębię się co w środku, to musicie wybaczyć mi zachwyt nad okładką. Twarda oprawa, urokliwe pejzaże pór roku, a kolory, jakże żywe. Wpatrywałam się w nią kilka minut, nie mogąc oderwać oczu. To chyba najładniejsza okładka w mojej biblioteczce.
Skoro już wiecie, jak jest cudnie na zewnątrz, to może kilka słów o tym, co znajdziemy w środku. Kinga Janas i Katarzyna Węglarczyk zawarły w tej sporej księdze, liczne zdania, które skłonią do refleksji. Mamy okazje zboczyć świat oczami filozofów i uszczknąć każdego dnia coś dla siebie.
Doskonała propozycja od realizatorek tego ciekawego projektu, by codziennie spędzać pięć minut, czytając mądrości filozoficzne na przypisany dzień. Przez minutę przy porannej herbacie, czy kawie, a resztę czasu rozmyślamy. Otwieramy księgę, wyszukujmy odpowiednią datę i z przyjemnością zanurzamy się w lekturze, inna mądrość na każdy dzień roku. Wolno, w ciszy i skupieniu, delektując się każdym wersem. Dzień zaczyna się pięknie, refleksyjnie, a my niepostrzeżenie gotowi do zmagań z trudami dnia codziennego. Autorami tych cytatów są myśliciele, intelektualiści: Sokrates, Seneka, Augustyn, Schopenhauer, Albert Camus, Simon Weil, Dietrich Bonhoeffer, Ksiądz Tischner.
Tylko kilka minuty albo aż tyle, by poświęcić je sobie, dla duszy, własnej wrażliwości. Nie poczułam ani grama nudy, przechodząc od strony do strony, by łapczywie chłonąć każdą myśl, filozoficzną dywagację, która nic nie karze, nie zmusza, ale skłania do zastanawiania się, przystanięcia w zabieganym świcie.
To przewodnik na każdy dzień, gdzie wielu myślicieli przekazuje nam słowa o miłości, przyjaźni, szczęściu oraz osobiste poglądy, pochylają się nad cierpieniem, bólem, startą i nadzieją. Książka podzielona jest na cztery części, a każda z nich odpowiada za jedną porę roku. Pojawiające się myśli dotyczą najważniejszych aspektów ludzkiego życia: zimą, nad naturą życia, wiosną, nad młodością i witalnością, lato to pora dojrzałości i spełnienia, a jesień odpowiada za zmienność, przemijanie i tęsknotę.
Książka jest doskonałą propozycją na prezent, przepiękna oprawa, a w środku białe karty z grafiką liści i sentencjami na każdy dzień roku. Te spisane myśli, dla każdego będą znaczyły coś innego i o to właśnie chodzi, by kontemplować przy ich czytaniu, by według siebie je interpretować i niezależnie od wieku, czerpać z nich to, co najlepsze. Nikomu nie oddam tej książki, chociaż taki pierwotnie był plan, ten prezent niech będzie dla mnie. Z przyjemnością do porannej kawy, odnajdę właściwy dzień i zanurzę się w czeluściach filozoficznego rozważania. Te kilka minut dla siebie przyjmę z radością, a tajemniczy uśmiech, pozostanie zapewne na cały dzień.
więcej recenzji na blogu: ksiazkanaprezent.blogspot.com
To druga powieść Anny Szafrańskiej, którą miałam przyjemność czytać. Bohaterowie to młodzi, dwudziestoletni ludzie, wydawałoby się, że ich problemy jakże odmienne od moich, ale czy na pewno? Czy życie nie doświadczyło już ich zbytnio?
Życie Teresy różni się znacznie od beztroskiej codzienności rówieśników. Otoczona rodzicielską opieką, pod kloszem, wchodzi w dorosłość. Dziewczyna poznaje Piotra, którego nie powinna lubić, bo w przeszłości ranił najbliższych i robił rzeczy, o których wolałby zapomnieć. Losy tych dwojga krzyżują się, co zagraża relacjom z przyjaciółmi. Czy będzie musiała wybierać między uczuciem a bliskimi? Czy Piotr się zmienił, a może jego działania mają jakiś ukryty, niecny cel?
To nie jest lekka historia o młodych ludziach, których życie składa się tylko z imprez i nauki. Wręcz przeciwnie, zmagają się z problemami, niczym dorośli i mimo swojego młodego wieku, wykazują się ogromną dojrzałością, opierając się na już niemałych doświadczeniach, niejednokrotnie smutnych, traumatycznych. Wielki krok w dorosłe życie oraz wczesne macierzyństwo nadają im nowego trybu, zmieniają się priorytety. Przyjaźń, okazuje się leczniczym nektarem, który zachłannie spijają, biorąc energię na kolejne trudne dni. Muszą podejmować decyzje, które mogą ważyć na ich dalszych losach.
Wzruszająco a zarazem bardzo prawdziwie przedstawiony obraz rodziny, którą zawładnęły tragiczne wydarzenia i walka o zdrowie córki. To nie tygodnie, ale lata zamartwiania się, gdy życie podporządkowane zostało tylko jednemu, dziecku. Rola rodzica, poświecenie, odpowiedniość, która codziennie budzi obawy. Swoją troską chcą zapewnić bezpieczeństwo córce, ale czy to, daje szczęście, czy nie posuwają się o krok za daleko?
To historia, wraz z którą unosi się pełen wachlarz emocji, temat choroby powoduje refleksję. Obserwujemy zmagania z przeszłością, która nie pozwala czerpać radości z życia, bo błędne decyzje skomplikowały relacje wielu osób. Jak oderwać przypiętą łatkę, jak zatrzeć złe wrażenia po młodzieńczych wybrykach? Pomoc drugiej osoby w takiej sytuacji jest nieoceniona, a wyciągnięta dłoń, może tak wiele. Druga szansa należy się każdemu, bo następnym razem, to my, może będziemy jej potrzebować. Tak wiele wartościowych prawd przemyciła autorka za sprawą bohaterów. Ujęła moje serce, które ściskało się ze wzruszenia, a fabuła nie pozwoliła zasnąć, aż do późnych godzin nocnych, dopóki ostatnia strona nie została przewrócona.
Cała recenzja na blogu.
Wiedziałam, że książka będzie o kobietach, które zadziwiały i szokowały świat, pewnie dlatego tak chętnie po nią sięgnęłam, by zaczerpnąć coś dla siebie, może jakąś naukę, motywację, czy to znalazłam?
Kobieta, która pokochała pustynię i umiała pertraktować z szejkami, dziewczyna z Krakowa, która wyszła z biedy, a stworzyła kosmetyczne imperium. Ileż trzeba mieć odwagi, by udawać obłąkaną i dać się zamknąć w zakładzie psychiatrycznym, tylko po to, by napisać dobry artykuł, albo aż po to, bo pomógł on wielu więzionym kobietom. Najbrzydsza kobieta, najsłynniejsza morderczyni i polska pisarka o bujnym życiu miłosnym. Książka zawiera 30 historii kobiet nieszablonowych, które swym zachowaniem łamały wszelkie konwenanse, otwierały drogę dla innych do świata im zakazanego również tego męskiego.
Ich silna osobowość przecierała szlaki, ale też popełniały błędy, zbrodnie, a niejednokrotnie zmieniały bieg historii i losów wielu ludzi. Żal było patrzeć, jak w imię miłości, poświęcały tak wiele, zbyt wiele. Były też takie, co szokowały swoim wyzwolonym stylem bycia, a seks nie stanowił dla nich tabu. Błędne decyzje były odzwierciedleniem ich życia, często na krawędzi, pod prąd, opierając się wytyczonym schematom, które narzucało im otoczenie.
Odnajdziemy tu kobiety, które cierpiały z miłości lub były więzione, jak Blanche Monnier. Z zaciekawieniem pochłonęłam losy George Sand, kochanki Fryderyka Chopina, myślałam, że wiem dużo na jej temat, ale znalazłam wiele faktów mi nieznanych. Maria Dąbrowska okazała się dla mnie zaskoczeniem, a o Tove Jansson, która stworzyła moje ulubione Muminki, czytałam ze zdziwieniem, ale i zaciekawianiem. Wspaniale ujęte losy tak wielu kobiet, można poszerzyć wiedzę, a w ich przeżyciach, pasjach odnaleźć dla siebie garść motywacji, odwagi do działania, życia pełną piersią. Ja znalazłam przestrogę, każdy odnajdzie coś innego.
Wspaniale się czyta, czasem z lekkim uśmiechem, czasem z zażenowaniem, współczuciem, ale na pewno z zainteresowaniem. Odkładam na półkę z satysfakcją, jeszcze kiedyś powrócę do tych prawdziwych historii bez lukru o ciemnej stronie kobiecej natury.
Więcej recenzji na blogu: ksiazkanaprezentblogspot
Przyznaję, że po książkę sięgnęłam skuszona poprzednią publikacją Deli Owens, „Gdzie śpiewają raki”, która stała się światowym bestsellerem. Nie czytałam jej, ale dobre recenzje spowodowały, że zapragnęłam poznać „Zew Kalahari”, który w ten sposób znalazł miejsce w mojej biblioteczce.
Delia i Mark Owensowie w 1974 roku dotarli do RPA. Ta para młodych amerykańskich zoologów, zaopatrzona w niewielką ilość gotówki, ubrania, lornetkę oraz już wysłużonego land rovera, udała się w głąb pustyni Kalahari. Owensowie zakładają obóz, by badać zwierzęta, do których nikt nigdy przed nimi nie dotarł. Okolica nie sprzyjała temu, bo w promieniu setek kilometrów nie ma dróg, wody, również i ludzi, którzy unikają tych nieprzyjaznych dla człowieka terenów. Czy ich marzenia, by poznać lepiej zachowania zwierząt, spełnią się, czy zderzą z brutalną rzeczywistością?
Książka i opisywane w niej wydarzenia są prawdziwe. Poznajemy życie pary zoologów na dziewiczych terenach, wśród uciążliwych warunków atmosferycznych; niemiłosiernych upałów i lodowatych nocy. Spragnieni, głodni, zmęczeni, bez kąpieli, pochłonięci bez reszty zwierzętami. Na każdym kroku widać poświecenie z ich strony, a niedogodności, które muszą znosić, by badania przyniosły efekty, ogromne. Ich codzienność to lwy na wyciągnięcie ręki, hieny brunatne, ptaki, ryjówki, jaszczurki i wiele innych stworzeń, które stały się częścią ich życia, radością, czasem problemem. Te tereny pozbawione wpływu człowieka jakże piękne, dzikie, przez co niebezpieczne. Ich umiejętność dostosowania się, rezygnacja z podstawowych potrzeb człowieka przyczyniła się do tego, że jako jednym z nielicznych udało się przetrwać na tej ziemi.
Barwne opisy przyrody, wizualizacja okolicy, odgłosy pustyni, zapachy, to wszystko sprawia, że widzimy i czujemy to, co oni. Oprócz ich przygód poznajemy zwierzęta, ale w taki sposób, jak nigdy wcześniej. To nie są regułki książkowe, czy opisy z Wikipedii, to doskonale uchwycona prawdziwość wydarzeń, szczegółów i życie w naturalnym środowisku.
Siedem lat prowadzonych badań na pustyni w Afryce, borykają się z brakiem pieniędzy, złym samopoczuciem, nieprzychylnymi zjawiskami pogodowymi, pożarami oraz z nieżyczliwością otoczenia i wszystko po to, by spełnić marzenia. Tylko prawdziwa miłość do zwierząt i przyrody może zaprowadzić tak daleko oraz pasja i determinacja w dążeniu do celu. Okazuje się, jak wiele może znieść człowiek, gdy głęboko w coś wierzy.
To historia, gdzie głównymi bohaterami są zwierzęta, prawdziwe wydarzenia z ich udziałem, nadane im imiona powodują przywiązanie, co rodzi wiele emocji, radość z każdego nowego odkrycia i smutek z porażek. Dla miłośników przyrody, dzikich zwierząt to niebywała podróż, gdzie Delia i Mark Owens są naszymi przewodnikami, a my z wygodnego fotela możemy uczestniczyć w ich przeżyciach. Bardzo odważni ludzie, kochający zwierzęta, dający wspaniały przykład, jak dbać i walczyć o ocalanie przyrody oraz zagrożonych gatunków. Piękna książka z mądrym przesłaniem dla świata, ale czy został usłyszany? Mam wątpliwości.
Więcej recenzji na blogu.
Jesteśmy dorośli i mamy w głowie pewien obraz naszych rodziców. A co, gdy to wyobrażenie nagle legnie w gruzach, a do tego dojdą problemy zdrowotne? To kolejne moje spotkanie z twórczością autorki i mimo że wiedziałam, czego mogę się spodziewać, to powieść zaskoczyła mnie tak bardzo przyjemnie, że z rąk jej nie chciałam wypuszczać.
Iza ma własną firmę i jest graficzką komputerową, spełnia się zawodowo. Tylko jej strefa uczuciowa kuleje, bo po ostatnim związku z żonatym mężczyzną nie może ułożyć sobie życia osobistego. Utrzymuje już dorosłego brata, który u niej pomieszkuje. Ten wesoły muzyk żyje marzeniami, a zarabianie pieniędzy nie bardzo mu wychodzi. Gdy stara się pomóc bratu, by ten jak najszybciej się wyprowadził, w jej drzwiach staje matka, która postanowiła odmienić swoje życie. Trzy osoby, każda na swój sposób poszukująca szczęścia w życiu, czy to nie będzie zbyt duże wyzwanie dla Izy, mierzyć się z własnymi problemami, ale i innych, i to pod jednym dachem?
Nie wiem, którą bohaterkę bardziej polubiłam, czy Izabelę, której mieszkanie stało się azylem dla rodziny, czy Adriannę, której odważna decyzja o sprzedaży majątku i postawieniu wszystkiego na jedną kartę, bardzo mi imponuje. Obie bohaterki doskonałe, bo naturalne z kobiecymi troskami i dylematami. Również moje serce skradła postać drugoplanowa, Beata, dobra dusza i przewodniczka życiowa oraz brat Izy, pełen życia i radości
Doskonale uchwycony przez autorkę delikatny temat choroby. Nie przytłacza nim, a podaje informacje w sposób bardzo przystępny, a to, jak odnajduje się w tym bohaterka, chwyta za serce. Przy lekturze naszła mnie nieraz refleksja, jak ja bym zareagowała na tak niespodziewaną wiadomość. Z dnia na dzień dowidzieć się, że już do końca życia będę mierzyć się z chorobą i brać leki. Mimo to bohaterki tryskają optymizmem i próbują żyć normalnie.
Dużo się dzieje w powieści. Autorka w jednym wątku wysłała nas do pięknej Chorwacji, to była przyjemna odskocznia z życiową lekcją przywiezioną z tego ciepłego kraju. Dostałam sporą dawkę nadziei oraz wytyczne od bohaterek, jak oswoić się z myślą o chorobie. Z fascynacją obserwowałam zmianę w zachowaniu Adrianny jej psychologiczne rozterki, jej rozwój, w jaki sposób radziła sobie z tak trudną decyzją, jak wywrócenie całego życia. Był uśmiech, bo dialogi z dobrym humorem, łzy wzruszenia, relacje matka – córka, siostra - brat oraz uczucie nieśmiałe, rodzące się w cieniu choroby.
Wiele ważnych tematów poruszyła Kamila Mitek, przewlekła choroba czy trudy rodzicielstwa, relacje rodzinne, które wypłowiały z biegłem lat, a które mogą znów nabrać kolorytu, gdy obie strony postanowią zbliżyć się do siebie. Sądziłam, że rodzina sprawi same problemy bohaterce, zwalając się jej na głowę, to sprawdzian dla nich, bo właśnie w trudnych chwilach przekonujemy się o wartości rodzinnych relacji i sprawdzamy ich trwałość.
Książka napisana jest w pierwszej osobie, znamy przemyślenia oraz spojrzenie na sytuację ze strony Izabeli, jak i Adrianny może dzięki temu tak wspaniale się płynie z fabułą, a my przeżywamy bardzo dogłębnie ich problemy. „Życie last minute” wspaniale się czyta, a aura dobrej energii unosi się nad nami jeszcze przez wiele godzin. Tak, takie powieści lubię, polecam serdecznie.
Więcej recenzji na blogu - zapraszam.
To moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki. Nie wiedziałam zupełnie czego się spodziewać i choć to tom 3 z Wierą Jezierską, to braku poprzednich nie odczułam zbyt dotkliwie. Lubię kryminały, więc chętnie sięgnęłam po tę lekturę.
Zaginęła osiemnastoletnia Ewelina Krzysztofik. Była cicha i skromna, dobrze się uczyła, idealna córka, która uczęszczała co niedzielę do kościoła. Nie miała powodu, by uciekać. Sierżant Wiera Jezierska musi odnaleźć dziewczynę, ale już po kilku dniach wie, że to nie będzie łatwe zadanie. Zostają znalezione kolejne zwłoki, tym razem Roberta Nęckiego, konkubenta matki zaginionej. Czy te dwie sprawy się łączą, czy to przypadek?
Sierżant Wiera to postać bardzo poukładana, wnikliwie obserwuje i przesłuchuje swoich podejrzanych i świadków. Wyczuwa u ludzi w każdym zdaniu prawdę lub fałsz. Niczym dobry psycholog rozkłada ich na czynniki pierwsze.
Akcja książki toczy się w Giżycku, a podejrzani notorycznie kłamią. Mają swoje sekrety i z obawy przed językami ludzkimi, nie chcą je ujawniać, co utrudnia śledztwo i może mylić Jezierską. Każdy chce pilnować własnych spraw, a i nie kwapi się dzielić swoimi spostrzeżeniami z policją. Praca na komendzie ukazana w sposób naturalny, a relacje zawodowe z kolegami, wzbudzają ciekawość. Mało było życia osobistego Wiery, ale już więcej dowiemy się o bohaterach zamieszanych w sprawę morderstwa i zaginięcia.
„Kto jest bez grzechu” to kryminał w czystej postaci. Pod wpływem ciągu zdarzeń, nowych dowodów, kilka razy zmieniałam personalia mojego podejrzanego. To świadczy o dobrze zbudowanym wątku kryminalnym i inteligentnych poszlakach. To doskonale skrojony kryminał bez krwawych scen, taki jak lubię, a sprytne wskazówki naprowadzają czytelnika na odpowiedni trop. Bohaterowie zamieszani w śledztwo bardzo wyraziści, a ich życie osobiste dość bujne. Ma się wrażenie, że wszyscy wkoło mają tajemnice i kłamią tylko, jak w takim razie znaleźć drogę ku prawdzie?
Aura niepewność co do sprawcy unosi się do końca, a wszystkie wątki wzbudzają zaciekawianie oraz sprytnie prowadzą na mylny trop. Dla miłośników kryminalnych zagadek to idealna pozycja, a bohaterowie z Giżycka wnikliwie są rozpracowywani przez sierżant Wierę Jezierską, która wyciąga nieoczywiste wnioski, a jej styl pracy może się podobać.
Więcej recenzji na blogu - zapraszam.
„Nie pozwól mi odejść” to kontynuacja powieści „Moje życie przed tobą”, w której to jesteśmy świadkiem rodzącej się znajomości dwojga młodych ludzi.
Lena i Marcin planują wspólne niełatwe życie. Mężczyzna zmaga się z chorobą i próbuje dojść do siebie po skomplikowanej operacji. Lena natomiast dokłada wszelkich starań, by jak najlepiej zaopiekować się Marcinem, co nie jest proste. Gdy Lena przyjeżdża do Trójmiasta, poznaje Adę, siedemnastoletnią matkę małego Krzysia. Dziewczyna samotnie wychowuje synka, który wymaga kosztownej rehabilitacji. Starszy brat Ady okazuje się bardzo pomocny szczególnie w kwestiach finansowych, co cieszy dziewczynę, a zarazem niepokoi fakt, posiadanej przez niego sporej gotówki.
Zastanawiałam się, co autorka wymyśli w drugiej części powieści i zupełnie nie trafiłam. Wątek z Adą i jej bratem wpleciony w fabułę, perfekcyjnie połączył się z wydarzeniami z części pierwszej, co sprawiło, że czyta się z dużym zaciekawieniem. Dla mnie to losy tej młodej mamy były tymi, na które czekałam z każdą stroną. Sądzę, że bez zapoznania się z pierwszą częścią również przyjemność z czytania będzie ogromna, bo autorka powraca w krótkich fragmentach do przeszłości bohaterów tam, gdzie fabuła tego wymaga.
Historia Ady wzruszyła mnie, a temat samotnego macierzyństwa został doskonale ujęty przez autorkę. Bezinteresowna wzajemna pomoc, wyrozumiałość obcych ludzi, pochyleniem się nad problemami innych, to bardzo ważne elementy życia każdego z nas i zostały zawarte w powieści, by dostarczyć nam moc emocji. Tak niewiele czasem wystarczy, odrobina życzliwości, wyciągnięta dłoń, a może mieć ogromne znaczenie dla osoby potrzebującej.
Nadal przewodnim wątkiem jest choroba mężczyzny, która nie dotyka tylko głównego bohatera, ale i kochających go ludzi. To współcierpienie najbliższych chwyta za serce, a dumny charakter Marcina utrudnia pomoc, bo jest obcesowy i odpychający. Trzeba dużo miłości i cierpliwości, by się przebić przez tę twardą skorupę obojętności i tylko nielicznym się to udaje.
„Nie pozwól mi odejść” to powieść o sile uczucia pomimo przeciwności losu, determinacji, by codzienność była choć trochę słodsza. O wspaniałej matczynej miłości, mimo nieprzychylności otoczenia i nadszarpniętym poczuciu własnej wartości. Czasem, podejmowane decyzje młodych ludzi są dojrzalsze niż niejednego dorosłego. To historia, która splata losy kilku osób, a ich złe postępowanie wyłania się czasem z jakże szlachetnych pobudek. Mamy problem z oceną, a może to dobrze, bo nie można oceniać innych, gdy nie znamy szczegółów z ich przeszłości.
Po raz kolejny pochłonięta przez powieść Anny Ziobro, cudownie spędziłam czas. Jedno jest pewne, kolejna część równie dobra jak pierwsza, a moim zdaniem nawet lepsza. Autorka świetnie się spisała, bo trochę niespodzianek przyszykowała, by obie książki tworzyły doskonałą całość i dały satysfakcję z lektury.
Po lekturze „W jak morderstwo” nie czekałam, aż kolejna część z uroczą bohaterką Magdą wpadnie mi w ręce, a specjalnie, z ciekawości wyszukałam ją w księgarni.
Magda, będąc dopiero co po rozwodzie, jedzie na urlop na Zanzibar w towarzystwie mamusi. Sympatyczna pani weterynarz nie może usiedzieć bezczynnie w przepięknej scenerii i raz po raz wtrąca się w śledztwo, które w Polsce prowadzi jej przyjaciel, komisarz Sikora. Gdy policjanta zaczyna drażnić jej dociekliwość, kobieta znajduje sobie własnego trupa w hotelu, który bez reszty pochłania jej uwagę, co okazuje się wybawieniem dla mężczyzny.
Umiejscowienie fabuły fantastyczne, a opisy przyrody bardzo realistyczne. Dosłownie stopami dotykałam piasku na plaży i robiło mi się gorąco od nagrzanego powietrza. Bohaterka już mi znana, a jej życie osobiste nadal nie mniej ciekawe niż sprawy kryminale, które rozwiązuje. Połączenie pani weterynarz z irytującą mamusią na wakacjach wprawiało mnie w doskonały humor, aż do ostatniej strony.
Wątek obyczajowy doskonały jak w poprzednich częściach z sympatyczną Magdą. Znakomicie wplecione śledztwo dodaje smaczku i podkręca wydarzenia. Goście hotelowi, którzy zostali wchłonięci do fabuły, ciekawi naturalni, rozbrajający. Dialogi lekkie, a porównania niebanalne, rozluźniające czytelnika, z charakterem.
Oprócz oczywistego podążania tropem mordercy, autorka pokazuje słodko-gorzką relację matki i córki. Nie brakowało również emocji związanych z trudnym doświadczeniem, jakim jest rozwód. A i zagłębienie się w samokrytycyzm, którego pozbycie się wymaga zmiany myślenia, bardzo trafne. Piękne podsumowanie znalazłam w ostatnim rozdziale z mądrym przesłaniem dla wszystkich kobiet. Bo takie są powieści z panią weterynarz niby z poczuciem humoru niby z morderstwem w tle, ale i nutką refleksji, co do życia, wyborów i kobiecych rozterek.
„Śmierć na Zanzibarze” wpisuje się w gatunek, który bardzo do mnie przemawia, bo łączy w sobie dobrą powieść obyczajową ze wciągającymi wątkami kryminalnymi. Całość dobrze wyważona z dodatkowym uśmiechem, który krąży wśród bohaterów. Cudowny opis kurortu zafundowała nam autorka. Beztrosko przeniosłam się na plażę na Zanzibarze, a i towarzystwo miałam doskonałe, bo postacie drugoplanowe intrygujące i wyjątkowe.
Chyba stałam się fanką autorki, bo to już trzecia książka, po którą miałam okazję sięgnąć i sądzę, że nie ostatnia.