„Willa przy Perłowej” to kontynuacja powieści „Księgarenka na Miłosnej”. Mimo że nie czytałam pierwszej części, zdecydowałam się na książkę, by poznać twórczość autorki.
Michalina Sarnecka przyjeżdża do małego miasteczka, zamieszkując u dawno niewidzianego stryja. Okolica bardzo przypadła jej do gustu nawiązuje przyjaźnie i poznaje mieszkańców. Przypadkowo pomaga starszej pani, którą odprowadza do willi przy Perłowej. Pensjonat, który się w niej znajduje jest prowadzony przez trzypokoleniową rodzinę. Niestety to wyjątkowe miejsce niedługo może zostać zamknięte, bo kłopoty finansowe i utrzymanie willi przerosły rodzinę Wolskich.
Michalina jako specjalistka od marketingu, oferuje swoją pomoc, przeprowadza się tam, a towarzystwo wnuka właścicielki, Adama wprowadza w jej plany tylko chaos. Dlaczego Michalina przyjechała niespodziewanie do stryja? Czy uda jej się uratować pensjonat?
Miasteczko stworzone przez autorkę bardzo przytulne, mieszkańcy życzliwi, ciekawi i naturalni. Oczami wyobraźni zamieszkałam w pensjonacie razem z Michaliną i dałam się wciągnąć w codzienność i problemy tamtejszej społeczności. Pojawiają się sekrety głównej bohaterki, które wzbudzają zaciekawienie. Przyjaźnie, które zawiera, wspólne chwile z nowo poznanymi osobami, dają wiarę w dobrych ludzi. W powietrzu unosi się również miłość, która budzi się powili, dając czas ustrzelonym strzałą amora na oswojenie się z tą sytuacją. Bohaterka mierzy się z własnymi problemami osobistymi, rodzinnymi, a w małym miasteczku stara się uporządkować swoje życie i odnajduje to, co najważniejsze.
Ciepło bijące z kart powieści jest oczywiste, a zbudowane relacje międzyludzkie koją duszę, dając spokój przy lekturze. Oprócz poważnych spraw, autorka wplata sporą dawkę uśmiechu, bo nieco wiekowe, ale bardzo charakterne bohaterki, umieją doskonale przykuć uwagę czytelnika swoim wesołym usposobieniem. Powieść dostarczyła mi samych dobrych emocji i sprawdziła się na zimne wiosenne wieczory wraz z przytulnym fotelem i dobrą herbatą.
Polecam wszystkim.
Książka na prezent dla…
Dziewczyny – Bohaterka jest młodą osobą, poszukującą miejsca dla siebie, swoich pragnień, marzeń. Dzięki niej, dziewczyny otrzymają sporą dawkę odwagi, by nie bać się zmian w życiu. Ważna rola przyjaźni wybrzmiewa, dając motywację do pielęgnowania własnych relacji z najbliższymi.
Autorka okrzyknięta królową literatury obyczajowej, a ja mam przyjemność po raz pierwszy zanurzyć się w historii, która wyszła spod jej pióra.
Fiona prowadzi szkołę dla psów na pięknej wyspie. Leczy swoją duszę po tragicznych wydarzeniach sprzed lat. Padła ofiarą seryjnego mordercy i jako jedyna przeżyła. Poznaje Simona, który w otoczeniu lasów i jezior, tworzy artystyczne meble. Tych dwoje na początku nie bardzo się lubi, ale z czasem zaczyna łączyć ich coś więcej. Niestety o Fionę upomina się przeszłość. Okazuje się, że niedoszły oprawca po raz kolejny jej życie zamienia w koszmar.
Fabuła wciągająca, czytelnik płynie z jej nurtem, wyczekując, co się wydarzy dalej. Ogromną zaletą są bohaterowie. Szczególnie Fiona wnikliwie scharakteryzowana, jej otoczenie, przyjaciele, znajomi, jej świat. Postać misternie utkana, bardzo prawdziwa. Simon nieco gburowaty, nieprzystępny, udający obojętność, która kruszy się w kontakcie ze zwariowanym szczeniakiem i kobietą, która doskonale siebie radzi takim psami jak on.
Tło powieści, które nam towarzyszy jest bardzo przyjemne w odbiorze. Praca Fiony, jej zaangażowanie i miłość do czworonogów wspaniale pokazana. Zwierzęta oddają człowiekowi swoją miłość i bezgranicznie ufają. Szkolenie psów i obcowanie z nimi zapewnia czytelnikowi ukojenie i spokój.
Dobrze się o tym czyta, ale jak dla mnie za wiele stron poświęcone dokładnej analizie pracy bohaterki, skróciłabym całą powieść przynajmniej o pięćdziesiąt stron. Relacja Simona i Fiony ciekawa, ale nieporywająca, dialogi nieco nudne, przebrnęłam.
Przeszłość, która powróciła, jest tym wątkiem, który najbardziej mnie zaintrygował. Czekałam, co będzie dalej, a każdą wzmiankę przyjmowałam z wypiekami na twarzy. Czujemy zagrożenie, strach, jesteśmy w tym razem z Fioną.
„Poszukiwania” to historia, gdzie powieść obyczajowa miesza się z sensacyjną, a romans oraz sceneria historii nadają lekkości. Bohaterka to silna i zaradna kobieta, polubimy ją od razu. Pragniemy, by jej wszystko się udało, chcemy bardziej zajrzeć w głąb jej życia. Po mistrzowsku wykreowane tło powieści, widać w tym wprawne pióro autorki. Całość bardzo spójna i jeszcze kiedyś chętnie sięgnę po kolejną książkę Nory Roberts, choćby po to, by się przekonać czy i tą skróciłabym o kilkadziesiąt stron.
Polecam wszystkim.
Książka na prezent dla…
Kobiety – która lubi romanse, zwierzęta, szczególnie psy, odrobinę sensacji. Bohaterka jest silną kobietą, która stawia czoło niebezpiecznemu przestępcy i niejedna osoba od niej może zaczerpnąć odrobiny siły.
Kolejna powieść od Anny Ziobro trafiła na moją półkę z napisem ulubione. Na wspomnienie poprzednich historii uśmiecham się, ciepło mi na sercu.
Sabina zjawia się w hospicjum z jedną walizką w ręku, w której musiała zmieścić dobytek całego życia. Zdaje sobie sprawę, że jej czas dobiega końca. Na miejsce przywozi ją taksówkarz Artur, którego żona Eliza jest wolontariuszką w tymże zakładzie opieki. Okazuje się, że los nie tylko raz, splata ich drogi z seniorką.
Kobieta wspomina czasy, gdy była młodą dziewczyną. Czeka na list, ale boi się, że nie zdąży go odczytać. Dawno temu straciła kontakt synem, a jej jedyne marzenie, to by spotkać swoją wnuczkę, Heike. Dawno temu pewien rodzinny sekret spowodował, że jej kontakt z synem Piotrem, całkowicie się urwał. Czy zdąży spełnić marzenie? Jaką rolę odegrają w jej życiu taksówkarz Artur i żona Eliza?
Artur, Eliza i córka Sandra to rodzina, której losy przypadkiem splotły się z sympatyczną Sabiną. Heike oraz jej matka są kolejnymi bohaterkami, na których to historię bardzo czekałam. Fabuła płynie w dwóch strefach czasowych: rok 2022 oraz wspomnienia z 1966 roku. Wspaniale przedstawione wydarzenia z lat sześćdziesiątych; życie Sabiny, gdy była młodą dziewczyną jej związek i późniejsze dzieje. Akcja osadzona w Przemyślu, a wspomnienia realistyczne, opowiedziane ze szczegółami. Bardzo dobrze rozbudowani bohaterowie, dokładnie zanalizowani, ciekawi, a ich życie nie zawsze usłane różami.
Pobyt w hospicjum wzrusza, dostarcza sporo emocji, dając także spokój, ukojenie. Nie unikniemy zadumy nad tym, co nas czeka w ostatniej drodze, na mecie. Błogo się robi na sercu, gdy czyta się o kobiecej przyjaźni, niezależnie od lat, w których ona istniała, jest tak samo mocna, potrzebna i pokrzepiająca. Spotkamy również na kartach książki życzliwych ludzi, takich bezinteresownych, z sercem na dłoni. Tak, tacy są też obok nas. Utkwi nam w głowie przestroga przed uprzedzeniami, które goszczą w nas, tkwią jak drzazga. Należy w porę się ich pozbyć, zawczasu, nim pojawią się złe decyzje pod ich wpływem.
Ostatnia tajemnica, to bardzo dojrzała powieść autorki. Dopracowana w każdym szczególe, wielowątkowa, dająca poczucie spełnienia oraz nadzieją. Emocjonalna i pełna wzruszeń oraz unikatowych refleksji, nad którymi w codziennych chwilach brakuje czasu. W historii subtelnie przeplata się tajemnica rodzinna, a jej rozwiązanie satysfakcjonuje czytelnika. Chwila poświęcona drugiemu człowiekowi, okazuje się bezcenna. Niby prosta rzecz, zainteresowanie drugą osobą, ale jakże ważna. Czas z książką bezsprzecznie owocny i satysfakcjonujący.
Kolejny autor, po którego sięgam pierwszy raz, bo chciałam się przekonać, jak pisze gwiazda współczesnej literatury francuskiej.
Nathan Fawles opublikował trzy powieści i ogłosił koniec swojej kariery, mimo że zyskał dużą rzeszę fanów, a jego książki sprzedały się w ogromnej ilości. Zamieszkał na wyspie Beaumont na Morzu Śródziemnym z dala od ludzi. Po prawie dwudziestu latach jego spokój zostaje zakłócony, gdyż o spotkanie z nim zabiega młoda, szwajcarska dziennikarka. Mathilde Monney robi wszystko, by poznać sekrety pisarza i odpowiedź na nurtujące ją pytanie o powody rezygnacji z bardzo dobrze zapowiadającej się kariery. W tym czasie na plaży zostaje znalezione ciało kobiety, co zwraca uwagę mediów na wyspę. Nathan Fawles przyjmuje niechętnie, choć konieczną pomoc młodego początkującego pisarza, by rozwikłać uprzykrzające mu codzienność, zainteresowanie nim młodej dziennikarki.
Jedno trzeba przyznać, powieść czyta się płynnie z dużym zainteresowaniem, choć emocje towarzyszyły mi różne. Najpierw pomyślałam, że fabuła jest świetna później, że zrobiło się zbyt nienaturalnie, a pod koniec zaskoczona rozwojem wydarzeń nie poszłam spać, by dokończyć całość. Ogólnie jestem zadowolona z lektury, która mnie wciągnęła, choć pewne wątki były zbyt oderwane od rzeczywistości.
Przyjemnie się czyta, gdyż urocze otoczenie wyspy temu sprzyja, a bohaterowie wyraziści, wysmakowani z charakterami pełnymi wad, naturalni, wzbudzający pełen wachlarz emocji. Świat pisarzy, małe tajemnice wydawców oraz ich relacje z autorami, przeszłość, która nagle powraca i to pod postacią pięknej młodej dziewczyny, zainteresuje niejednego czytelnika. Wydarzenia sprzed lat jeszcze bardziej zagadkowe niż teraźniejszość, trochę sensacji, zagadki kryminalnej oraz porady i kulisy pracy pisarzy tych młodych, jak i już sławnych, dodają smaczku całej historii.
„Sekretne życie pisarzy” wciąga ze względu na ciekawych, różnorodnych bohaterów, a miejsce akcji wywołuje efekt rozmarzenia, bo okolica iście wakacyjna. Pisarz, który nagle kończy karierę bez podania logicznego powodu, wzbudza zainteresowania nawet po kilkudziesięciu latach i jest wielu, którzy chętnie odkryją jego tajemnicę. Czytelnik daje się poprowadzić po krętych schodach zawikłanej fabuły, a podkładane mimochodem podpowiedzi wnikliwie są analizowane, dając ogromną frajdę. Lektura przypadła mi do gustu i z satysfakcją zamknęłam ostatnią stronę, co gwarantuje, że po raz kolejny sięgnę po książkę Guillaume Musso.
Polecam wszystkim.
Książka na prezent dla…
Mężczyzny, Chłopaka – Dla miłośników zagadek kryminalnych oraz odrobiny sensacji, tajemnic, które wiszą w powietrzu, będzie to doskonała lektura, przy której spędzą dobry czas. Dodatkowym atutem fabuły są smaczki z życia pisarzy, ciekawe, pokazujące pracę, która nie zawsze jest łatwa i taka oczywista.
Zupełnie nie wiedziałam czego się spodziewać po lekturze, bo opis do mnie nie przemawiał, a jednak pokusiłam się, by spędzić z książką wieczór, bo darzę autorkę dużą sympatią.
Whitman poproszony o odebranie nieznajomej kobiety z lotniska jeszcze nie wie, że będzie to ta wyjątkowa, ten moment, gdy powstaje to coś. Harriet zasmucona, z poczuciem porzucenia przez mężczyznę, pełna emocji, spotyka jego.
Tych dwoje nic o sobie nie wie, ale magia przyciągania działa, lecz czy to wystarczy, skoro każdy z nich ma swoje życie, przeszłość. Czy to tęskne spojrzenie, to miłość, czy tylko fascynacja? Jedno jest pewne, po tym spotkaniu ich codzienność już nie będzie nigdy taka sama.
„Pamiętasz, jak się zobaczyliśmy pierwszy raz?” To zdanie utknęło mi na długo w głowie, bo ta historia od tego się zaczyna i opowiada ją mężczyzna, o swoich odczuciach, o tym co widzi, czego się domyśla. Relacja dziwna, ale jakże obojgu potrzebna. Idealnie oddany stan zakochania, ten moment, ta droga, od jeden spojrzenia, do dotyku, momentu pocałunku. Przejmujące opisy, wyraziste, wystarczy przymrużyć oczy i oto jesteśmy świadkami ich spotkania.
Język literacki bardzo bogaty, detale barwne, unoszące czytelnika na wyżyny wyobraźni. Ponadprzeciętna fabuła typowa dla literatury pięknej. Wolno się toczy, ale z ciekawością spoglądamy na tych dwoje. Co będzie dalej? Tak wiele trafnych porównań, niebanalnych życiowych prawd, codzienność taką, jaką ma każdy z nas, ale spod pióra autorki jakże innej, ezoterycznej.
Spod płaszczyzny obecnej chwili wyłania się przeszłość, dzieciństwo, na które nie mamy wpływu, ale ono ma na nas, dorosłych i owszem. Nie płynie się z fabułą, a raczej idzie po schodach, dostojnie i od nas zależy jakim tempem i co zobaczymy na szczycie. Postać Harriet mądra, piękna, otwiera nam oczy, naprowadza, uczy cieszyć się z małych rzeczy, poprzez bohaterkę trafia i do nas.
Historia uruchamia nasze najgłębsze pokłady wrażliwości, co kilka stron między zdaniami zawarty sens, ale nie dokładnie podany, rozmyty, by czytelnik się domyślił i zinterpretował według siebie. Czytajcie niespiesznie, bo to nieoczywista obyczajówka, a wymagająca lektura, dla tych, co chcą przeżyć coś nowego. Fabuła lawiruje przez nasz umysł, ujmuje genialnymi porównaniami, a koniec pięknie oprawiony przez autorkę.
„Miłość w cieniu słońca” to historia z barwnymi emocjami, o codzienności, ale jak pięknie namalowanej słowem, a zakochanie, już dawno tak wnikliwego, czułego przekazu nie doznałam, widziałam, dotykałam, smakowałam. Dla każdego, kto lubi literaturę piękną, polecam na chwilę zatracić się w tych wydarzeniach i dialogach, które wypływają na pierwszy plan, są zagadkowe, ale i trafne, prawdziwe, ale i ulotne, ciekawe, ale i drażnię swoją wnikliwością. Tak wiele cytatów można by przytoczyć, by ukoić duszę niejednej osoby. Książkę nie zabrałabym na wakacje, na leżak, a bardziej w domowym zaciszu, skupieniu, kontemplowała, by pomału odkrywać, przenikać toczącą się historię.
Zawsze w styczniu staram się sięgnąć, choć po jedną książkę, gdzie historia jest głównym bohaterem. Tym razem to powieść nieznanej mi autorki, ale już sama dedykacja bardzo zachęca. „Straconemu pokoleniu młodych ludzi, których marzenia pochłonął ogień wojny”
Jest rok 1944. Na warszawskich ulicach rozgościli się już na dobre niemieccy żołnierze. Wanda jest łączniczką, działa w ukryciu, pomagając podziemiu i walczącej Polsce. Na jej drodze pewnego dnia stają bracia bliźniacy, Amerykański szpieg Finn i SS-man Stefan. Jeden zabija jej ojca, drugi ratuje jej życie. Wanda zakochuje się w jednym z nich. Gorące uczucie przerywa wojenna zawierucha, a liczne niedomówienia pozostają. Czy kiedyś się jeszcze odnajdą, czy wyjaśnią wzajemne żale, a może na wszystko już za późno?
Bardzo realistycznie przedstawione wydarzenia w okresie, gdy wojna naznaczyła polskie rodziny okrucieństwem, a ich codzienności stała się koszmarną walką o przeżycie. Strach, niepewność jutra, trwoga o najbliższych i rodzinne tragedie, rozdzierają serce. Poniżające traktowanie przez okupanta staje się codziennością, łapanki, zmuszanie do podporządkowania się, kobiety obdzierane z godności, na koniec każdego dnia, czujące ulgę, że przeżyły. W takich realiach rodzi się uczucie, choć szansa na jego przetrwanie jest niewielka.
Wanda, tak jak jej cała rodzina, pomaga walczącemu podziemiu. Jednocześnie musi stwarzać pozory akceptacji panoszących się Niemców. Wątek miłosny piękny, czysty, niewinny, jakże kontrastujący z tym co dzieje się wkoło, z okrucieństwem płynącym zewsząd. Dwóch braci bliźniaków, doby i zły. Co na nich wpłynęło, że są tak różni, czy przeszłość zbudowała ich przyszłość. Smutna, przygnębiająca relacja oraz chora miłość kobiety w tle, która została wykorzystana, a jej umysł poddany manipulacji przez najbliższych.
Wciągająca opowieść z rzetelnie wplecionym tłem historycznym o prawdziwych ludziach, o zmaganiach z prostymi rzeczami dnia codziennego, ale jak bardzo trudnymi w tamtych czasach. Tak wiele emocji, skrajnych doznań po skończonej lekturze. Czułam strach i niepewność, smutna relacja braci, ściskała za serce. Czy człowiek jest zły z natury? A może to wydarzenia, ideologia, która w głowach młodych zasiała nienawiść i po latach kiełkuje zbrodnią wobec ludzi. Chora mania wyższości nad innymi, okrucieństwo czynów, to charakterystyka tamtych czasów, które doskonale ukazuje autorka. Miłość, która zatliła się na zgliszczach wojennych, równie wzruszająca, opisana z delikatnością i finezją. Jestem usatysfakcjonowana i niechętnie odkładam doskonale skrojoną powieść.
Oto po raz pierwszy na mojej półce z książkami stanęła powieść Daniele Steel. Bardzo byłam ciekawa, co oferuje autorka bestsellerów.
Alexandra Winslow po odejściu matki, w wieku siedmiu lat jest zdana tylko na ojca, z którym jest mocno związana. Mężczyzna pasjami zaczytuje się w kryminałach, co również zaczyna czynić i córka. Wkrótce sama pisze opowiadania, a jej talent literacki w tak młodym wieku zadziwia niejednego nauczyciela. Ojciec umiera, gdy jest nastoletnią dziewczyną. Dorasta pod opieką sióstr zakonnych, a one służą wsparciem w jej pisarskiej pasji.
Dziewczyna jest bardzo sumienna i niebawem znajduje wydawcę dla swojej pierwszej powieści. Decyduje się nie ujawniać tego, że jest kobietą, a na okładkach widnieje pseudonimem męskim, tak jak doradzał jej ojciec. Przychodzi sukces, a razem z nim i zazdrośnicy, tacy, którym się w tej branży nie udaje, a swoją frustrację wylewają na innych. Jak sobie poradzi z obłudą Hollywoodu i czy uda jej się dochować w tajemnicy swoją tożsamość. Prawda może zniszczyć jej karierę, marzenia i pasję.
Od razu powiem, że powieść bardzo mi się spodobała i czytałam z dużym zainteresowaniem. Fabuła przenika w świat pisarzy, do otoczenia wydawców, redaktorów, otwierają się przed nami tajniki pracy nad książką i w ten intrygujący świat, wpleciona jest historia o dziewczynie, spełniającą swoje marzenia, co osobiście mnie urzekło.
Młoda debiutantka wkracza w świat wydawców. Zastanawiam się, ile z tych ciekawostek autorka zaczerpnęła z własnych doświadczeń, bo zapewne wiele. Pojawia się cały wachlarz relacji międzyludzkich, pisarz – redaktor autor – wydawca, kobieta – mężczyzna, autor – autor i każda ciekawa, dogłębnie analizowana.
Jednym z poruszanych tematów, to zazdrość w świecie pisarzy, czasem przesadna. Nie da się komuś ukraść talentu, ale będą tacy, co zawsze spróbują. Kobieta i krwawy kryminał podobno to się nie udaje, bo męskie nazwiska na okładce tego gatunku, lepiej działają na czytelnika. Takie teorie odnajdziecie w powieści, czy słuszne? Sami musicie sobie na to odpowiedzieć.
Na szczęście w literackim świecie znajdziemy również osoby, które okażą wsparcie, które za skrzydła talentu wyciągną do góry, nie zabiegając tylko o pieniądze i benefity. Pomiędzy pracą, którą sumiennie wykonuje młoda bohaterka, przewijają się mężczyźni. Te relacje nie należą do najłatwiejszych, bo zazdrość o karierę przysłania to, co ważne. Czy one wpłyną na jej pracę, skruszą zapał do rozwoju?
Historia piękna, niekiedy bolesna, a zawirowania w życiu młodej bohaterki wzruszające, ale dające również siłę. Zakończenie zaskoczyło mnie, to dobrze, takie prawo autora. Bardzo płynnie się czyta, wielobarwne emocje i cudownie wykreowana główna bohaterka, z którą bardzo się zżyłam. Na kartach powieści znajdziemy ogrom determinacji, nauczymy się sumienności i pracowitości od Alexandry, odporności na otoczenie, nieprzyjemną krytykę. Jakie to trudne przetrwać w tym środowisku i nie zatracić własnych wartości, zasad. Dla mnie najcenniejsze przesłanie to takie, że ciężka praca i wytrwałość zawsze się obronią i znajdą drogę do spełnienia marzeń. Wspaniale się czyta, polecam.
Postanowiłam dać w końcu szansę Nicholasowi Sparksowi, bo mam wrażenie, że jako jedyna nie czytałam jego powieści, mimo że lubię obyczajówki. Jakie wrażenia pozostały ze mną po pierwszym spotkaniu?
Młody farmer Colby Mills spędza urlop na Florydzie. Nie tylko odpoczywa, ale też dodatkowo wieczorami gra w miejscowym klubie, co sprawia mu ogromną przyjemność, bo muzyka to jego pasja. Morgan Lee skończyła studia, w nagrodę rodzice ufundowali jej beztroskie wakacje na Florydzie. Dziewczyna planuje rozpocząć karierę muzyczną. Krok po kroku realizuje marzenie ku niezadowoleniu rodziców lekarzy. Tych dwoje spotyka się w pięknej nadmorskiej scenerii, gdzie połączy ich pasja oraz uczucie. Lecz wakacje się kiedyś kończą.
Tymczasem inna kobieta, oddalona o wiele tysięcy kilometrów ma problemy, o których tym młodym nawet się nie śniło. Jest w stanie zrobić wszystko, by ocalić syna, bo miłość matczyna jest nieustraszona. Czy przeszłość zadecyduje o przyszłości? Dzielą ich różnice w wychowaniu, ale łączy uczucie, czy to wystarczy?
Na początku pewne wydarzenia wydawały mi się infantylne, jednak już po chwili fabuła zaciekawiła mnie na tyle, że zapragnęłam więcej i więcej. Dwa wątki przeplatają się ze sobą, Ja bardziej czekałam na ten drugi, o tajemniczej kobiecie i zastanawiałam się, jak autor je połączy w całość. Udało mu się, zaskoczył mnie. Pierwszy wątek romantyczny, drugi przejmujący, wciągający, zmuszający do obgryzania paznokci. Atutem powieści są bohaterowie bardzo dobrze scharakteryzowani, ich życie rozłożone na czynniki z ciekawym tłem, przyjemnie się o nich czyta.
Dałam się porwać tej historii może za sprawą płynnej fabuły, dokładnych opisów, bardzo prawdziwych, naturalnego otoczenia, a może zaintrygowania sprytnym połączeniem wątków, na które oczekuje się z zapartym tchem. Narracja prowadzona w pierwszej i trzeciej osobie, wiele emocji, mądrych przekazów i wzruszeń. Kupuje Nicolasa Sparksa, a to, że okrzyknięto go mistrzem romantycznych historii, może coś w tym jest…, choć mnie ta druga odsłona, mniej słodka bardziej przypadała do gustu.
Jak bardzo może się różnic życie dwojga młodych ludzi, jak inną drogę muszą pokonać, by kierować się w kierunku marzeń? Czy zawsze jest to zależne tylko od nich, czy może, to skąd pochodzą ma jednak znaczenie? Taką refleksję otrzymałam po skończonej lekturze. Kraina marzeń to historia, która z początku wydawała mi się nudna, ale im dalej, tym bardziej nieoczywista, zaskakująca. Wieczór z książką bardzo udany.
Polecam wszystkim.
Książka na prezent dla…
Kobiety, Dziewczyny – Kobietom bardziej dojrzałym chyba ten wątek mniej słodki się spodoba, bo życiowy, prawdziwy. Młodszemu pokoleniu, może właśnie to rodzące się uczucie dwojga młodych ludzi, którzy stoją u progu dorosłego życia oraz romantyczne tło, bardziej przypadnie do gustu.
Książki Doroty Gąsiorowskiej do tej pory widziałam tylko na półkach z napisem bestseller, ale nigdy nie miałam okazji po nie sięgnąć. Dziś wreszcie sama mogę się przekonać, dlaczego twórczość autorki jest tak ceniona.
Dziennikarka Sonia przyjeżdża do Bukowej Góry, by napisać artykuł związany z malowniczym jeziorem Marana. Legendę, która spowiła tę okolicę, opowiadają właściciele przytulnej kawiarni Złote Serce. Wśród zapachu gorącej czekolady oraz wielu życzliwych ludzi, kobieta odrywa się od własnych problemów, a historia, którą usłyszy, może wpłynąć i na jej życie. Sonia już jako dziecko straciła matkę, a relacja z ojcem praktycznie nie istnieje. Tajemnicza opowieść stawia na jej drodze nowe osoby, również i mężczyznę, z którym zaczyna łączyć ją mocniejsza więź. Czy pobyt w małej miejscowości zmieni coś i w życiu samotnej Soni, czy magia świątecznego czasu zadziała i na nią?
Historia poprowadzona jest w pierwszej osobie, dzięki temu bardzo wyraźnie przeżywamy wraz z trzydziestoletnią Sonią jej zaangażowanie oraz z zaciekawieniem podążamy ścieżkami bohaterów zasłyszanej legendy. Nie tylko czujemy się częścią historii, ale że jej magia i na nas zaczyna oddziaływać. Legenda jeziora przenika się z teraźniejszością i z problemami, które trapią Sonię, a ona chce, choć na chwilę o nich zapomnieć, odsunąć od siebie, dlatego tak dobrze się czuje w tym urokliwym małym miasteczku.
Drobiazgowość autorki o szczegóły przenosi nas w opisane miejsca, one ożywają, rzeczy oczarowują prostotą. Niby codziennie je widzimy, ale przez autorkę podane w wysublimowanych słowach tak, że otoczenie wyraźnie pięknieje. Zdania wybrzmiewają niczym muzyka klasyczna, płynnie, wytwornie, chcemy za nimi podążać rozmarzeni, mimo że zdajemy sobie sprawę, że to legenda nie rzeczywistość, jednak chłoniemy jak zahipnotyzowani tę historię, nie mogąc się oderwać.
To zadziwiające, tak samo czekałam na opowieść o legendzie jak bohaterka. To jak dwie historie w jednej książce. Jedna owiana tajemnicą, nierzeczywista otula pięknem dawnych czasów, druga faktyczna tu i teraz, bardziej bolesna, nie lukrowana, a z problemami. Obie się przenikają, wpływając na życie Soni, tylko czy ona wykorzysta daną szansę?
Opowieść błękitnego jeziora oczarowała mnie, dała mnóstwo satysfakcji z czytania, otuliła ciepłem, szczyptą magii, a gorąca czekolada rozgrzała moje serce i tylko żal pozostał, że historia dobiegła końca, ale i pewność, że szybko sięgnę po kolejną książkę Doroty Gąsiorowskiej. Wręcz będę wyczekiwać z wypiekami na twarzy, bo wiem, że czeka mnie piękna literacka podróż. Cudowna powieść w sam raz na świąteczny czas.
Polecam wszystkim.
Książka na prezent dla…
Kobiety – Tajemnicze tło historii zachwyci niejedną wrażliwą kobietę, a kawiarniany klimat pozostanie na długo w pamięci. Wraz z bohaterką przeżyjemy niezapomnianą przygodę. Szczególnie polecam dla osób umiejące docenić piękno natury i magię dobroci drugiego człowieka. Podarowałabym książkę przyjaciółce, by historia ogrzała ją ciepłem i pozwoliła przenieść się na chwilę w mistyczny świat legendy.
Śmierć kojarzy się z przemijaniem, z końcem, czy prawidłowo, a może śmierć to początek czegoś nowego, szczególnie dla tych najbliższych.
Kilka pokoleń rodziny ich spojrzenie na śmierć bliskiej osoby, no właśnie, czy bliskiej? Dzieci i wnuki Krystyny próbują dopasować się do oczekiwań kobiety. Chcą poznać przeszłość rodziny. Jak ich losy są splecione, kim są przodkowie. Z Krystyną nie jest tak łatwo się porozumieć. W relacjach rodzinnych najtrudniejsza jest szczera rozmowa. Rodzą się pytania, które pozostaną bez odpowiedzi już na zawsze.
Z perspektywy wielu osób obserwujemy trudny okres żałoby. Opowieść utkana jest z detali, prostej codzienności, obaw pojedynczego człowieka, który nagle doświadcza momentu odchodzenia najbliższej osoby, albo nie najbliższej, mało znanej, ale że to rodzina, to wypada iść na pogrzeb. Smutek, którego się nie czuje emocje, które ściskają za gardło, ale teraz nie można płakać, bo zdjęcie jest robione, potem można, nawet należy, bo wypada. Autorka oswaja nas ze śmiercią w wyjątkowy sposób, bo odnalazłam parodię zachowań ludzkich w obliczu nieznanego choć nieuniknionego. Mądre prawdy przemycone między zdaniami, jak zwykle u Zośki Papużanki. Tej opowieści nie da się porównać z innymi. Trzeba w nią wniknąć niespiesznie. Miałam wrażenie, że każde zdanie jest wyważone, porównania bardzo przemyślane, a przy tym malownicze, innowacyjne.
Śmierć to początek, bo pomyśl tylko człowieku, gdy twoja babcia odejdzie to przecież dla ciebie początek życia bez niej. Prześmiewcze, ironiczne spojrzenie da się zauważyć, uśmiecham się, bo widzę, że to wszystko prawda, smutna niewygodna, ale prawda. Przymrużmy nieco oczy, bo aż kłuje efekt rodzinnych niedomówień, bolesnych relacji, pustych, miałkich, płytkich, pozbawionych emocji. Są rodziny cieszące się ze swojego szczęścia i pragnące swojego towarzystwa, a są i takie, co oddalone oceanem nieporozumień i sposobem życia.
„Żaden koniec” to historia, która zadziwi, oszołomi, może i wkurzy czytelnika. Ale również otwiera umysły, tym którzy nie boją się mówić o śmierci, którzy nie obrażą się, że w krzywym zwierciadle przedstawiona została na kartach. Czytamy powoli, nie oceniając, ale zyskując dla siebie mądry przekaz. Między ironią, żartem, smutną prawdę odnajdujemy. Pewne fragmenty czytałam po dwa razy, po to, by jeszcze raz wniknąć w te zdania, pełne liryki i słów, które uderzają w sedno, mocno, stawiając kropkę nie taką strachliwą, małą, a wielką z odwagą. Czy polecam? Oczywiście, ale nie będzie to lekka lektura. Dajmy się wciągnąć autorce w jej sposób przekazu, a usłyszymy prawdy naszpikowane naszymi drobnymi codziennościami i skonfrontujemy się z nimi. Postawiłam ją na półce: literatura piękna, trochę trudna w odbiorze, ale jakże potrzebna.
Więcej recenzji na blogu: ksiazkanaprezent.blogspot.com
Coś nam się wydaje, myślimy, składamy wątki w całość i w końcu jesteśmy pewni, nie mając na tezę dowodów, a tylko poszlaki, które w połączeniu z naszą wyobraźnią, stworzyły prawdziwą i jedyną słuszną całość, w naszym mniemaniu oczywiście. Może wydawać się to nieco zawiłe, ale gdy zapoznacie się z historią, wszystko stanie się jasne i co najważniejsze, nie pożałujecie swojego wyboru.
Pisarka Laura Ruta świętuje premierę najnowszej powieści. Dobre recenzje i duże zainteresowanie schlebiają autorce, ale radość nieco przygasa, gdy dzień po spotkaniu autorskim otrzymuje tajemniczą paczkę. Nieznany nadawca przypomina Laurze o podobnej przesyłce sprzed lat, która dokładnie podaje dzień jej śmierci. Kto jej źle życzy i dlaczego? Kilka dni później autorka bestsellerowych thrillerów znika w niewyjaśnionych okolicznościach, a wszyscy zastanawiają się, czy naprawdę, czy to może sprytny chwyt marketingowy.
Autorka co chwilę raczy nas zwrotami akcji, nowymi rewelacjami, a wszystko to podane w doskonałej formie. Misternie zbudowana fabuła wciąga, a książki nie można odłożyć ani na chwilę, bo chłoniemy wartką akcję i chcemy wiedzieć, co będzie dalej. Każdy bohater opisany w atrakcyjny, przemyślany sposób. Ciekawi, nieszablonowi, z przeszłością i skomplikowanym podłożem psychologicznym. Wnikliwie przedstawiona relacja pisarka-mąż, pisarka- agent, pisarka-wielbicielka, dają dogłębny obraz sytuacji oraz motywów działania tych osób. A mój ulubiony cytat to: „Każdy z nas ma trzy życia: życie publiczne, życie prywatne i życie sekretne”, którego autorem jest Gabriel Garcia Marquez, a który przytoczony jest w książce i najlepiej obrazuje całą historię.
Pisarka to bardzo dobry z naciskiem na bardzo, thriller i to za sprawą zmyślenie poprowadzonej fabuły, ale bez drastycznych scen, w których osobiście nie gustuję. Smaczki z życia pisarzy podnoszą zainteresowanie fabułą o kolejny poziom, choć i ten jest bardzo wysoki. Fabuła majstersztyk, finezyjnie skonstruowana bez zbędnych upiększeń i nierzeczywistych scen. Wszystko tu ze sobą współgra, tworzy doskonałą całość. Genialnie napisana historia z perspektywy wielu osób w pierwszej osobie. Został oddany im głos, który wzbogaca jeszcze bardziej powieść. To byłby doskonały film, jest tajemnica, chwila grozy, kulisy z życia pisarzy. Chora wyobraźnia, zemsta zazdrość, ludzka zachłanność, zdrada oraz wydarzenia, przy których otwierają się nam szeroko oczy, by w końcu przymrużyć je z zachwytem nad ostatnimi stronami. Polecam tę nieodkładaną i pasjonująca lekturę.
Więcej recenzji na blogu: ksiazkanaprezent.blogspot.com
Dlaczego on mnie tak traktuje? – zapytała. – Nie. Dlaczego to ty pozwalasz mu się tak traktować? – odpowiedział. Te słowa zaczerpnięte z powieści jeszcze długo brzmiały w mojej głowie po lekturze tej niezwykłej historii, stworzonej przez Krystynę Mirek.
Viola jest żoną prezesa i matką dwóch córek. Na pozór są postrzegani jako szczęśliwa rodzina. Piękni, majętni, idealni. Jednak mąż Violi ma trudny i zmienny charakter, a ona już dłużej nie jest w stanie tego znieść. Kamil to młody adwokat, ale już z pierwszymi sukcesami, które otworzyły mu drogę do dobrze płatnej pracy, co pozwala mu na zapewnienie godnego życia, szczególnie swojej mamie. Viola i Kamil spotykają się przypadkiem i od razu pojawia się między nimi niewidzialna nić porozumienia. Ona potrzebuje jego pomocy, ale to może zniszczyć jego karierę, gdy się zaangażuje w jej sprawy. Tych dwoje może bardzo dużo stracić albo przeciwnie, zyskać tak wiele.
Po kilkudziesięciu stronach czekałam na zwrot akcji, który wisiał w powietrzu jak mgiełka po pękniętej bańce. Gdy nastąpił, zupełnie nie był po mojej myśli, uwielbiam takie zaskoczenia. Podobała mi się narracja w powieści, każdy bohater mówi za siebie w pierwszej osobie, dzięki temu bardzo dobrze się czyta i wnika w myśli i refleksje danych postaci.
Viola delikatna kobieta, która nie ma siły, by stawić czoła apodyktycznemu mężowi. Tkwi nieszczęśliwa w tym związku, ciesząc się choćby z małych oznak jego dobrego humoru. Dokładnie poznajemy kobietę, z czym się mierzy, jakie przykrości spotkają ją codziennie ze strony męża, jak radzi obie ze strachem o dzieci oraz jak dojrzewa do decyzji o tym, by zacząć walczyć. Kamil to młody mężczyzna o charakterystycznych siwych włosach z traumatycznymi przeżyciami z dzieciństwa. W jego wieku większość osób swoją pensję przeznacza na nowe auto, podróże, wystawne życie, ale nie on. Pieniądze to dla niego coś więcej i decydują nie tylko o jego losie. Od pracy, którą właśnie dostał, zależy tak wiele, a współpraca z szefem i wykonywane jego wymagających poleceń staje się niemożliwe.
Gdy wydaje się, że z sytuacji nie ma wyjścia, a pojawi się osoba, która da nadzieję na zmianę, to jak dotyk anioła. I on wystarczy, by zmobilizować i na nowo uwierzyć, że się uda, gdy strach odlatuje niczym balon, uwolniony przez życzliwą osobę, to już połowa sukcesu. Historia wzruszy, a pełen wachlarz emocji otuli nas, dając satysfakcję z czytania. Zwory akcji, płynna fabuła, ciekawi bohaterowie drugoplanowi i zakończenie, które dla mnie nie było takie oczywiste, a zaskakujące. Mądra historia z przesłaniem dla kobiet, radzi, daje otuchę, siłę do walki o siebie, a przede wszystkim otwiera oczy osobie, która może nawet nie wie, że ma do czynienia z człowiekiem trudnym o cechach narcystycznych. Świetnie napisana powieść z wartościową lekcją, która może pomóc wielu osobom.
Cała recenzja na blogu: ksiazkanaprezent.blogspot.com
Życie wbrew sobie, bo tak wypada, bo tak innym wygodnie, strach, że zbyt wiele osób ucierpi, gdy chcemy postawić na swoim. Czy takie dylematy i wam czasem towarzyszą? Ta książka zrozumie wasze rozterki, a może i nawet wskaże drogę.
Małżeństwo Hanki to farsa, tkwi w związku, w którym nie jest szczęśliwa. Tłumi od wielu lat nagromadzone emocje. Mimo niechęci ulega i wyjeżdża na urlop z mężem do Kołobrzegu. Nie spodziewa się, że jej serce zabije inaczej, że spotka kogoś, kto wyzwoli w niej uczucie, jakiego dawno już nie doświadczyła. Miłosz rozwodzi się z żoną, zdradzony, czuje do niej tylko obrzydzenie. Jednak Edyta nie odpuszcza tak łatwo małżeństwa i nie odejdzie bez walki. Los postawił na drodze Miłosza Hankę, oboje w nieszczęśliwych związkach. Czy wystarczy im odwagi, by zmienić dotychczasowe życie?
Hanka to bardzo prawdziwa postać, odczytując jej rozterki, mamy wrażenie, że doskonale ją rozumiemy. Emocje kłębiące się w kobiecie, gorzki smak żalu, cierpienie, które codziennie przeżywa w toksycznej relacji małżeńskiej, jest przytłaczające. To bardzo ważna postać, dająca innym kobietom bodziec do zastanowienia się nad własnym związkiem. Milczenie, akceptacja sytuacji, jest swoistą obroną, by nie oszaleć, nie podupaść psychicznie. Obojętność w stosunku do pewnych zachowań, brak nadziei, że kiedyś coś się zmieni, to bezradność, poddanie się. W takim stanie poznajemy bohaterkę, ale autorka daje jej szansę, tylko czy ona potrafi z niej skorzystać. Związek nie umiera z dnia na dzień, a latami wysycha na popiół, by w końcu zostało samo pogorzelisko i nie było czego ratować. Jak długo staramy się coś skleić, jak znaleźć siłę na zmiany, które nie wszystkim się spodobają?
Wnikliwie opisana trudna relacja małżeńska oraz rodzące się powoli uczucie między zupełnie sobie obcymi ludźmi. Nie wiadomo skąd się nagle wzięło, ale jest. Poznajemy motywy działania bohaterów z ich perspektywy, dzięki temu mamy pełny obraz sytuacji. Czarne charaktery są wyraziste, nie oceniane, pozostawione do weryfikacji czytelnikowi, sami musimy wyciągnąć wnioski. Pojawiają się intrygi, manipulacje ludźmi, perfidne zagrania, które nas obrzydzają. Zawiść i zazdrość żądzą, unieszczęśliwiając innych.
Powieść pełna emocji, bohaterka naturalna, dogłębnie scharakteryzowana z problemami współczesnej kobiety z dylematami, które kładą się cieniem na jej szczęściu. Odwaga, której jej brakuje złości, mała asertywność, której się dopiero uczy, powoduje, że chcemy jej pomóc, lubimy ją. Zaskakujące zwroty akcji, dreszcz niepewności, strachu, płynnie wprowadziła autorka, a wartka fabuła, sprawia, że nie chcemy książki odłożyć ani na chwilę. Przepiękna, wzruszająca, a przede wszystkim emocjonalna historia, czytana z ogromną satysfakcją, a refleksja pozostanie w sercu na długo. Po raz kolejny okazuje się, że o szczęście trzeba powalczyć, wyrwać je, zagarnąć dla siebie. Tylko od nas zależy, czy uciekniemy, czy się postawimy i resztę lat spędzimy w zgodzie ze sobą.
Więcej recenzji na blogu: ksiazkanaprezent.blogspot.com
Już dawno nie miałam okazji sięgnąć po książkę sensacyjną, a przecież kiedyś tylko takimi się zaczytywałam do późnych godzin nocnych. Tym bardziej z przyjemnością, pozwoliłam dać się wciągnąć w żywiołowy i niebezpieczny świat agentów.
Brat Eloise Caussade, by chronić Francję, współpracuje z CIA. Praca skłania go do opuszczenia domu rodzinnego, również siostra podąża za nim do Paryża. Pewnego dnia Andre potrzebuje jej pomocy i w wyniku nieprzewidzianych okoliczności zostaje ranny, za co Eloise obwinia siebie. Drążące poczucie winy skłania ją do szukania osoby, która czyha na życie brata. Tylko kto mówi prawdę, komu może zaufać? Co skrywa jej rodzina, kto próbuje ich zniszczyć? Świat tajnych wywiadowców jest wielką niewiadomą. Czy ocali brata, a zarazem siebie, bo gdy nadepnie się na odcisk niewłaściwym ludziom, to odwrotu już nie ma?
Fabuła rozgrywa się w 1955 roku we Francji. Pokój między Zachodem a Związkiem Radzieckim jest mglisty. Zimna wojna i walka o władzę na szczeblach politycznych, trwa. Związek Radziecki dąży, by przejąć nie tylko Europę Wschodnią, ale i cały świat. Rosja próbuje zdestabilizować Francję, a wywiad radziecki jest tuż obok każdego obywatela, w ich mniemaniu godnego uwagi. W tej oto scenerii politycznej rozgrywa się akcja książki, a w środku tego wszystkiego jest nieustraszona Eloise Caussade.
Kobieta próbuje znaleźć osoby, które ścigają jej brata i sama staje się ich celem. Gdy jej ojciec sprzedaje ziemię Amerykanom w celach militarnych, w ich małym mieście zaczynają się protesty. Ojciec ma swoje powody, a ona musi je odkryć, by mogła w pełni zrozumieć, jakie relacje łączą ojca z jej dwoma braćmi. Młodszy i starszy, z różnymi poglądami politycznymi i ona pomiędzy nimi. Tylko silna kobieta może sobie poradzić, a ona na taką była wychowywana od najmłodszych lat. Ludzie, którzy się zdecydowali, by rozprzestrzeniać komunizm na inne kraje, są bezwzględni. Prawda nie jest taka oczywista, a najbliżsi nie są tymi, za których się podają. Tak działają bezkompromisowi agenci, kłamstwa i tajemnice, a informacja stanowi najcenniejszą walutę.
„Strażnik kłamstw” to sensacyjna historia, wciąga i emanuje dobrze wyszkolonymi agentami wywiadu. Pościgi, obserwacje, rozgrywki polityczne i kobieta, która musi to wszytko udźwignąć, nie ucieka, a staje do rozgrywki, by spróbować swoich sił w tej nierównej grze. Nawet najbliżsi mają tajemnice i drugą twarz, chłodną i niebezpieczną. Dobra historia, którą czyta się z dużym zaciekawieniem i zachłannie obserwuje poczynania Eloise, kibicujemy od początku jej poczynaniom. Autorka bardzo wnikliwie opisuje ulice, miasteczko, a jej pióro, malowniczo nadaje obrazom kolorytu. Może dlatego utożsamiamy się z bohaterką, która w pierwszej osobie opowiada o zaskakujących wydarzeniach. Wartka akcja, rodzinne tajemnice, przeszłość, zdrady podwójna twarz i przyjaźń, która w świecie agentów wywiadu jest abstrakcyjna i trudna.
Cała recenzja na blogu: ksiazkanaprezentblogspot
To moje pierwsze spotkanie z twórczością Patrycji Żurek i zupełnie nie wiedziałam czego się spodziewać. Po lekturze długo jeszcze myślałam o książce, takie niespodzianki zdecydowanie chcę dostawać często.
Jacenty, emerytowany policjant przeprowadza się wraz z żoną na wieś. Mieszkając w Mioduli prowadzi pasiekę i czerpie radość z obcowania z naturą. Któregoś dnia jego żonę Katarzynę żądli pszczoła. Dochodzi do tragedii, kobieta zapada w śpiączkę. Tego samego dnia Jacenty poznaje Maciejkę, dziewczynę, która pracuje w miejscowym pensjonacie. Nie mówi za wiele o sobie i nikt nie wie, dlaczego nagle pojawiła się w Mioduli. Co skrywa dziewczyna? Jak Jacenty poradzi sobie z rodzinną sytuacją i czy znajomość z Maciejką ma szansę przerodzić się w coś więcej, pomimo różnicy wieku?
Refleksyjnie, wzruszająco, to pierwsze myśli po zamknięciu ostatniej strony. Bardzo podobało mi się osadzenie fabuły poza miastem, a pasja Jacentego, miłość do pszczół była elementem nierozłącznym tej opowieści, ale nie przytłaczała czytelnika. Przeciwnie, chłonęłam ciekawostki, wiadomości, które między wierszami podsyłała nam autorka. O bohaterach można by mówić długo, bo każdy z nich zasługuje na oddzielną książkę. Ciekawi, to mało powiedziane. O każdym dowiadujemy się sporo i dzięki szerszej perspektywie, możemy poznać przyczynę ich zachowania.
To była wspaniała podróż do Mioduli, czujemy spokój, ale na chwilę, bo problemy bohaterów wciągają, a książkę czyta się jakże przyjemnie, mimo że tematy trudne. Relacje między małżonkami, jakby wypalone, beznamiętne, ale poprawne, bo tak jest łatwiej, bo tak trudno coś zmienić, znaleźć odwagę na szczerość. Rodzinne kłamstwa, ciągła rezygnacja z własnych pragnień, podporządkowanie się innym, nie może trwać wiecznie. Choroba psychiczna ukazana w bolesny sposób, bo inaczej się nie da. Człowiek może skrzywdzić drugiego człowieka, zatracić się w świecie chorej wyobraźni, irracjonalnym, ogłupiającym podejściem, przez co może zniszczyć najbliższe osoby.
Pogubieni dorośli, dzieci, które podążają własną drogą, ale naznaczeni zachowaniem rodziców, pod wpływem nie zawsze ciepłych i dobrych relacji. Jedna miłość gaśnie, by zatliła się inna, jedna relacja rozrywa się na strzępy po to, by inna mogła się poskładać.
„Zagubiona pszczoła” to niezwykła historia usadowiona w spokojniej miejscowości, która zaprasza łąkami, lasami i odgłosami bzyczących pszczół. Na każdym kroku widać ukłon w stronę przyrody zaznaczany przez autorkę. Niełatwa jest droga bohaterów. Każdy element fabuły był spójny, całość, która układa się w naszych głowach z małych sześciokątnych komórek, niczym plaster miodu jest dopracowana, bo każdy z bohaterów potrzebny. Smutna, refleksyjna, ale przez to i piękna, ta niespiesznie opowiedziana historia o relacjach międzyludzkich oraz cieniach i blaskach ludzkiej natury. Polecam serdecznie, historia zdecydowanie warta uwagi i zapewne zapadnie na długo w pamięci niejednej osoby.
Więcej recenzji na blogu.