Jeśli ostatnimi czasy przeszło Wam przez myśl, że ,,hej, ale Chasse nie dodaje żadnych tekstów'' to myśl ta była zgodna z prawdą. No faktycznie ich nie dodawałam.
Co nie oznacza, że żadna recenzja we wrześniu nie powstała.
Jeśli więc macie ochotę dowiedzieć się, co sądzę o następujących tytułach:
to serdecznie zapraszam do odwiedzenia mojego bloga - tekstomancji!
Uprzedzając też potencjalne-ewentualne pytania:
(a przynajmniej te z nich, które jestem w stanie wymyślić o tak nieludzkiej godzinie w niedzielę, po jednej kawie)
To chyba tyle. Wracam ratować Wrota Baldura czy coś. ;)
Z książki, na przykład.
Kto nie jest moim ojcem
Ojciec mojej siostry nie jest moim ojcem.
Wujek B nie jest moim ojcem.
Ojciec nasz, który jest w niebie, nie jest moim ojcem.
Mój nauczyciel religii nie jest moim ojcem.
Mój nauczyciel wuefu nie jest moim ojcem.
Mój nauczyciel angielskiego nie jest moim ojcem.
Mój nauczyciel teatru nie jest moim ojcem.
Bob Marley nie jest moim ojcem.
Idris Elba nie jest moim ojcem.
Will Smith nie jest moim ojcem.
Jay Z nie jest moim ojcem.
Mój własny ojciec nie jest moim ojcem.
Dean Atta, Czarny flaming
... temu, kto mi powie jeszcze raz, że mam spokojną pracę.
To znaczy, przez większą część czasu mam. Ale kiedy nie mam - to nie mam.
Dzisiaj, jak się domyślacie, nie miałam.
Najpierw był ON.
Typ, który będzie mi teraz niszczył książki po złości. Ale nie tak, żeby trzeba było je od razu odkupić, o nie. On już książki nie zaleje (chyba). Tylko pomazia kredką kartki z boku. Albo złamie okładkę na pół. Każdemu się może zdarzyć, co nie?
Potem była ONA.
Wkurzona od wejścia (ani ,,dzień dobry'', ani nic), oczekująca, że będę pamiętać co czytała i na co robiła sobie rezerwacje X czasu temu, no bo przecież ona ma od pamiętania takich rzeczy ludzi. Czyli, że mnie.
ONA nie wie, co chciałaby wziąć, ale wie, że będzie blokować kolejkę, bo ONA NIE BĘDZIE SIĘ SPIESZYĆ.
A ludzie w tej kolejce patrzą na mnie, nie na nią, żeby może coś szybciej.
Wychodząc ONA spotkała swoją PSIAPSI.
Nie mogły porozmawiać głośno na korytarzu. Nie mogły porozmawiać cicho i z poszanowaniem przestrzeni w środku. Nie. Musiały sobie stanąć z boku i nawijać na pełnej głośności, kładąc torby na delikatnych plastikowych półkach z książkami dla dzieci. Bo wiadomo, że torby pod żadnym pozorem nie mogą dotykać podłogi.
Bo podłoga to lawa.
... ale kiedy już to robię, to jest ona dobra.
Jeżeli porcelana to wyłącznie taka
Której nie żal pod butem tragarza lub gąsienicą czołgu,
Jeżeli fotel, to niezbyt wygodny, tak aby
Nie było przykro podnieść się i odejść;
Jeżeli odzież, to tyle, ile można unieść w walizce,
Jeżeli książki, to te, które można unieść w pamięci,
Jeżeli plany, to takie, by można o nich zapomnieć
gdy nadejdzie czas następnej przeprowadzki
na inna ulicę, kontynent, etap dziejowy
lub świat
Kto ci powiedział, że wolno się przyzwyczajać?
Kto ci powiedział, że cokolwiek jest na zawsze?
Czy nikt ci nie powiedział, że nie będziesz nigdy
w świecie
czuł się jak u siebie w domu?
(Barańczak)
Przyszła, bo chce coś wydrukować. Pyta w jaki sposób działają u nas wydruki.
Więc mówię: wejścia dla pendriveów mamy poblokowane, trzeba mieć plik na swoim mailu i ze swojego maila można go wydrukować.
Okej, ona wie, ona rozumie, nie ma z tym problemu.
Więc ją sadzam na komputer i zajmuję się Czytelnikami.
Ale ona na problem, bo ona nie widzi, bo nie ma okularów. Tylko, że je ma i korzysta w nich z telefonu. I w ogóle widzi, co jest napisane. Nie tylko w telefonie. Nie wiem, może myślała, że jestem głupia i się nie zorientuję, że tu coś nie pasuje?
Spokojnie tłumaczę jej jeszcze raz, co musi zrobić - że musi przesłać sobie plik na maila, swojego, jeśli jeszcze go tam nie ma i że musi się potem na tego maila zalogować na komputerze i że tego za nią nie zrobię, bo hasło sobie musi wpisać sama.
Hasło!, wzdycha ona z irytacją. A skąd ona ma wiedzieć, jakie ma hasło?
Ale po chwili mówi, że jednak wie.
Więc znowu zostawiam ją samą i zajmuję się Czytelnikami.
Ona ma problem. Ona nie wie na jakiego maila ma wysłać ten plik. Więc jej mówię, że na swojego. Ale ona ma go już na swoim. Więc jej mówię, że w takim razie świetnie, to musi otworzyć przeglądarkę i zalogować się na swojego maila, i potem wydrukujemy.
Ale skąd ona ma wiedzieć na jakiego maila ma się zalogować?
Więc ją pytam, jaką końcówkę ma jej mail? Gmail? Wp? Onet? O2?
Wp. Więc tłumaczę, że musi wejść na Wirtualną Polskę i się zalogować.
Wracam do Czytelniczki - która grzecznie czeka - wypożyczam książki i wtedy następuje FOCH.
Foch, bo Karen nie zaloguje się na swojego własnego maila. JA jej robię problemy. W INNYCH miejscach to działa INACZEJ i oni jej drukują od razu, jak ona przyjdzie, a ja tu coś wymyślam i w ogóle FOCH.
I poszła. I trzasnęła drzwiami.
Witamy w poniedziałek.
Jeśli jeszcze nie wiecie, to mam Najlepszą Ciocię na Świecie, która mi wysyła czasem Paczuszki! A moja mama mówi, że jak mam Ciocię to mam też Kuzyna Lucka.
Fajnie mieć Kuzyna!
Ostatnio mama miała dużo Pracy Ze Wszystkim i mówiła, że czuje się jak hobbit rozsmarowany na zbyt wielu kromkach chleba czy coś, no i nie dała mi popisać na komputerze, ale teraz już mogę uderzać łapkami w klawiaturę więc to są moje zdjęcia i moje smaczki od Cioci i list od Kuzyna Lucka! :)
Dostałem megasmaczki (ale w ogóle mama się nie zna i jeszcze mi nie dała wszystkich, i co to ma być, powiedzcie mi?) i pyszną karmąskę, którą dostałem po tym, jak stwierdziłem, że już NIE BĘDĘ jadł swojej puszeczki z dziczyzną i jagodami, no bo umówmy się, ile Piesek może jeść takich samych puszeczek? No ja je jadłem zdecydowanie zbyt długo i już nie chcę. Moi ludzcy rodzice to się trochę wystraszyli (ale oni w ogóle są panikarze), że nie jem i teraz mam jeszcze lepsze puszeczki - takie z kaczuszką i króliczkiem, i ziołami, i marchewką, i olejem lnianym czy czymś - i one mi już smakują, i takie to mogę jeść.
Dostałem też psieśliczną miseczkę dla Pieska - teraz to moja ulubiona miseczka. To najlepsza miseczka do tego, żeby pić z niej wodę w upalne dni. O innych miseczkach to nawet zapomniałem, bo ta jest naj-faj-niej-sza. O.
Mama też coś dostała od Cioci - kubeczek na nóżkach i takie smakowicie pachnące płaskie rzeczy, których nie można zjeść mimo, że pachną jak jedzenie. Za to wkłada się je do tego przezroczystego takiego i coś się robi, i one potem pachną. Czujecie?
A, no i mama dostała też czekoladę, ale od razu ją schowała, bo powiedziała, że to jest Bardzo Niedobre dla Pieska i nie wiem, czy mogę jej wierzyć, ale chyba tak. I dostała też takie płaskie kolorowe cosie, ale nie mam pojęcia co się z nimi robi. Nie piszczą, więc to nie są zabawki... Detektyw Regis rozwiąże tę tajemnicę!
Jak już dowie się, co kryje się w Szeleszczącym Nietoperzu. Ale to opowieść na inną okazję.
Mówiłem już, że dostałem list od Kuzyna? Mówiłem. Ale nie mogę powiedzieć, co w nim było - bo Lucek prosił o zachowanie tajemnicy, a Pieski są w tym bardzo dobre - ale list był bardzo bardzo bardzo fajny i się z niego bardzo ucieszyłem. :)
Dziękuję Ciociu @LetMeRead,
Regis!
Znacie to uczucie, kiedy idziecie na film przekonani, że będzie utrzymany w podobnym tonie, jak jego poprzednicy, a dostajecie w twarz czymś zupełnie innym? Ja znam.
I tak, wiem, że (podobno) większości ludzi trzecia odsłona Strażników Galaktyki się podobała ale nie mnie. Poniżej streszczę dlaczego i nie będę się krępować ze spoilerami, więc jeśli jeszcze nie widzieliście filmu (a zamierzacie to zrobić) to do czasu obejrzenia trzeciej części powstrzymajcie się od czytania listy moich żali.
Jeśli Wam to jednak nie przeszkadza (albo macie gdzieś ten film i chcecie się dowiedzieć dlaczego narzekam) to zapraszam do dalszej lektury.
WKRACZAMY NA TERYTORIUM SPOILERÓW
W przeciwieństwie do poprzednich części ,,Strażnicy Galaktyki 3'' byli filmem ciężkim i w zasadzie przykrym. Nie wiem, jakim cudem, ale twórcom udało się dosłownie zarżnąć większość postaci - w sposób metaforyczny, rzecz jasna - tak skutecznie, że wcale nie jestem pewna czy kiedykolwiek będę chciała oglądać jeszcze coś z tej części marvelowskiego universum.
Główny Zły, znany jako High Evolutionary (Główny Ewolucjonista?), jest tak bezsensownie zły, że aż szkoda o tym pisać. O ile Thanos miał jeszcze jakieś motywacje, jakiś plan, jakieś wytłumaczenie tego dlaczego uznał, że dosłowna eksterminacja połowy Wszechświata to doskonały pomysł, tak nasz nowy antagonista był zły bo był zły, bo bycie złym i wynaturzonym jest fajne.
I dlatego też:
Okrucieństwo wobec zwierząt w ogóle stanowi sporą część tego filmu i jest prawdziwie bezsensowne, bo do niczego nie prowadzi. Służy tylko podkreśleniu tego, jak bardzo zły jest Główny Zły Bohater. I dlatego obserwujemy małe przerażone szopy, cierpienie Rocketa, który jeszcze wtedy nie miał imienia, inwazyjne operacje polegające na przyspieszonym procesie ewolucji przeprowadzonym w specjalnej komorze (którą szybko można zmienić w krematorium).
Ale jakby tego było nam mało, to jeszcze do tego możemy sobie poobserwować zwierzęta trzymane w małych, ciasnych, ciemnych klatkach i kilka zwierzęcych postaci, które zostały bardzo uczłowieczone - takie, które mają swoje nadzieje, marzenia i które są dla siebie nawzajem przyjaciółmi. Wiedzą, co to miłość, wiedzą co to oddanie, znają współczucie.
I, oczywiście, wszystkie umierają.
Wracając jednak do Głównego Ewolucjonisty:
Ogólnie samo przedstawienie antagonisty jako naukowca, podczas gdy jego metody i działania były irracjonalne, szalone, okrutne i opierały się bardziej na schemacie rzucania gównem w ścianę i czekania, aż się coś do niej przyklei, a nie na rzetelnych badaniach naukowych (albo chociaż na naukowej metodologii...) sprawiało, że otwierał mi się nóż w kieszeni.
Ale nie tylko Ewolucjonistą Strażnicy stali, prawda? No więc:
Jedynymi postaciami, które trzymały poziom byli Drax i Nebula. Drax po prostu był Draxem, ale zyskał w tym filmie dodatkową głębię, a Nebula od czasów pierwszej części zmieniła się tak bardzo i przeszła tak pozytywną przemianę (choć dalej ma swoje wady), że w pewnym momencie już po cichu liczyłam na to, że może zacznie kręcić z Quillem, ale nie, no bo Quill musi być bohaterem tragicznym, rozumiecie, i ma być nieszczęśliwy.
A samo zakończenie...
Niby spoko, ale. Ale po pierwsze, scena po napisach sugeruje nam, że możemy spodziewać się kolejnej części (o Boże, nie); a po drugie jak na to spojrzeć to w zasadzie zachowanie Strażników było równoznaczne z powiedzeniem ,,hej, Rocket, wiemy, że masz traumę bo straciłeś przyjaciół i było ci z tego powodu zajebiście smutno, no ale wiesz, mamy swoje sprawy na głowie, także ten, cześć''.
Więc tak. Nie podobało mi się, daję filmowi jakieś 4/10. Dodatkowy punkt za (Łajkę) Cosmo, która nie zginęła, ale przeżywa nowe przygody w Kosmosie. I jest dobrym pieskiem.
I za Blurpa, bo był sympatyczny i puchaty.
Marzec zamykamy w towarzystwie starego znajomego - koronawirusa. Myśleliście, że już od nas odszedł? Że zostawił nas samych na tej inflacyjnej imprezie? Nic bardziej mylnego! Jest tuż obok i bawi się całkiem dobrze. Prawda, panie koronawirusie?
*koronawirus kłania się dwornie i podaje chusteczkę*
*i po chwili wahania również syropek na kaszel*
W każdym razie. Był w tym tygodniu moment, kiedy myślałam, że zostawienie tej książki na koniec to nie był dobry pomysł, bo nie dam rady jej przeczytać, jako, że jestem zajęta wypluwaniem płucek. Na szczęście się myliłam, czego efektem jest recenzja ,,Gdy do domu przyszła za mną przyjaźń''.
To chyba tyle na dziś. Dużo zdrowia dla wszystkich!
PS. Psi model, oczywiście, dostał smaczki. :)
Wchodzi do biblioteki Pan.
Pan w rozmiarze dwa na dwa. Łysa głowa. Kominiarka.
Kominiarka z orełkiem naciągnięta tak, że twarzy Pana nie widać.
Generalnie Pan z tych groźnych, których nie chciałoby się spotkać w bramie nie tylko ciemną nocą, ale w ogóle.
- Dzień dobry - odzywa się Pan uprzejmie. - Ja w sprawie książki, po którą dzwoniłem.
Luty wcale nie był dla mnie łaskawszym miesiącem, niż styczeń. Pod wieloma względami był tak samo... upierdliwy. Tylko trochę inaczej.
Bo wiecie, co jest ciekawsze, niż sprawdzanie czy cena z inwentarza papierowego zgadza się z inwentarzem elektronicznym? Robienie prania. Szukanie nowego chodniczka antypoślizgowego dla Psa. Jeżdżenie z Psem po weterynarzach (długa historia, ale jest dobrze i nic Regisowi nie jest). Przeziębienie. Udawanie, że się wierzy kolejnej ewidentnie zakatarzonej osobie z gorączką, że kaszle bo ,,powietrze jest suche''.
Mogłabym wymieniać dalej. Serio. To jedna z najnudniejszych rzeczy na świecie, ale musi być zrobiona.
Na szczęście nie mam dedlajnu.
Jeszcze.
W każdym razie, dzisiaj udało mi się wymęczyć do końca - choć myślałam, że nie dam rady - kolejną książkę z mojej Półki Wstydu, czyli ,,Wszystkie sowy'' Filipa Floriana. Recenzję możecie znaleźć TUTAJ.
I jeśli mimo niej - albo dzięki niej - chcielibyście tę książkę przeczytać to jestem otwarta na możliwość wymiany/odkupienia/puszczenia jej dalej w zamian za fajną zakładkę do książki czy coś. :)
Dajcie znać, jak Wam idzie! :)
Zainspirowana wpisem @LetMeRead, a potem koleżanki @maciejek7 postanowiłam i ja ułożyć swoją listę Czytelniczych Ciekawostek (o) Chassefierre. Oto one:
*długa historia...
... kiedy odbierasz telefon od zrozpaczonego i trochę spanikowanego Czytelnika o Bardzo Charakterystycznym Głosie, żebyś potwierdziła do swojej koleżanki z innej filii, że on to on, bo biedny zostawił portfel z dokumentami w domu, i musiałby się wracać przez pół miasta, i jesteś pierwszą osobą, która przyszła mu na myśl, która mogłaby potwierdzić jego tożsamość.
Zakończenie (dla ciekawskich): Pan zawitał dzisiaj też do mnie i przyniósł mi całe opakowane pysznych Rafaello. :3
To był zwykły wtorkowy wieczór, kiedy z łazienki wyniesiono Paczkę. Piękną Paszczakową Paczkę Podejrzanie Pachnącą Pysznościami. Dlatego wylądowała w łazience, żeby Pan Pies jej nie upolował.
W każdym razie: to był zwykły wtorkowy wieczór. I naprawdę nic nie zapowiadało tego, że w Pięknej Paszczakowej Paczce znajdzie się tyle pyszności i dobrości.
Ale kiedy Pies Paszczak zaczął aktywnie węszyć dookoła kartonu, kiedy zaczął posykiwać ponaglająco, żeby Pańcia otwierała może jakby szybciej-nojużterazzaraz-piesczeka.jpg to było wiadomo, że w środku znajduje się coś wspaniałego.
A było to:
Skąd ciocia @LetMeRead wiedziała, że Pańcia patrzyła ostatnio na ładne słoiczki na Psie Przysmaczki to Paszczak nie wie, ale bardzo docenia piękny prezent i dziękuje (i na boku to on prosi ciocię, żeby ten, może jakoś wpłynęła na jego Psią Mamę, żeby tak nie wydzielała mu tych pyszności, tylko może dała wszystko od razu i to najlepiej zamiast kolacji, bo pełnowartościowa karma dla domowego wilka jest ble, jeśli można pociamkać zamiast niej mientkie i jadalne albo froliczka, albo uszko, albo coś...)
Ale na słoiczku się nie skończyło, bo Pańcia też coś dostała! I to prawie tak fajnego, jak Psie Przysmaki (pies chciałby w tym miejscu zaznaczyć, że on by się podzielił frolikami, więc naprawdę nie rozumie czemu nie może zjeść też LUDZKICH SMAKOŁYKÓW). A wśród tych prezentów była:
Bardzo, bardzo, bardzo dzię-ku-je-my! :3
Styczeń to taki miesiąc, który jest naprawdę bezlitosnym draniem. Przyszedł, naobiecywał, że w nowym roku wszystko będzie i fajniej, i lepiej, żeby zaraz potem strzelić mi w pysk papierami do wypełnienia (z terminem na już) i z GUS-ami, i z raportami z działalności, i z tłumaczeniem trzeci rok pod rząd, że no bariery architektoniczne jak były, tak są i dopóki nie zmieni się baza lokalowa, to nic się w tej kwestii nie zmieni.
Chyba, że prawnicy postanowią wybić dziurę w ścianie i założyć windę.
Ale wątpię.
No w każdym razie: jeszcze pełna nadziei i zapału, w towarzystwie mojego blahaja Willy'ego (ten większy) i smalhaja Henryka (mniejszy) wybrałam pierwszą książkę z mojej Półki Wstydu i okazał się nią ,,Las ożywionego mitu'' Holdstocka. Przeczytałam, recenzję napisałam i możecie przeczytać ją TUTAJ, i obiecuję, że luty będzie już inny, już na początku dam znać, co tym razem zostało wylosowane, i w ogóle.
Dajcie znać, jak Wam idzie! ;)