A właściwie to cwana Grażynka byznesu.
(Specjalna dedykacja dla
@Vernau)
Ona: (kończąc opowiadać historię o tym, że ona kiedyś była zapisana, ale dawno nie korzystała i teraz nie wie, czy dalej ma konto, a w ogóle to ona chciała do dentysty, czy tu jest jakiś dentysta?) To czy może mi Pani sprawdzić?
Ja: Oczywiście, poproszę o dowód osobisty.
Ona: (podaje dowód)
Ja: (sprawdzam czy jest zapisana) Niestety, nie jest już pani zapisana do biblioteki, po pewnym czasie konta są automatycznie usuwane...
Ona: (wpadając w słowo) No wiem, wiem, bo mnie tu długo nie było. A to mogę się zapisać?
Ja: Oczywiście, do zapisu będę potrzebowała X złotych na kartę biblioteczną, wprowadzimy pani dane do bazy i wydrukujemy deklarację...
Ona: X złotych?
Ja: Tak, X złotych na kartę.
Ona: (odbierając dowód, z fochem) Ale kiedyś to się nie płaciło.
Ja: ...
(Milczę, bo co mam jej powiedzieć? Że są biblioteki w których na początek roku płaci się za odnowienie karty i że mniej niż pięć złotych za nową, plastikową, zbliżeniową kartę obsługującą książkomaty to nie są duże pieniądze?)
Ona: (wpadając na cwany pomysł) A gdybym chciała teraz usiąść i poczytać jakąś książkę z półki?
[
dygresja: pomysł był cwany dlatego, że pani chciała korzystać z księgozbioru nie będąc jednocześnie zapisaną do biblioteki, a jak się zapewne domyślacie, nie ma takiej możliwości. A nie ma takiej możliwości chociażby dlatego, że gdyby pani zniszczyła taką książkę to nie mielibyśmy żadnych podstaw do wyegzekwowania zakupu nowej.]
Ja: Niestety, nie ma takiej możliwości, wszystkie czytelnie mamy zamknięte ze względu na koronawirusa i...
Ona: (tonem mającym wzbudzić we mnie wyrzuty sumienia) Szkoda. Chciałam się dowiedzieć czegoś z KSIĄŻKI, ale teraz to zostanie mi tylko INTERNET...
I poszła.
I nie dość, że to było takie cwanobezczelne, to jeszcze zostawiła mnie z taką zagwozdką: czy ludzie naprawdę myślą, że skoro pracuję w bibliotece, to będę siłą odwodzić ich od korzystania z internetu?