W listopadzie postanowiłam po raz pierwszy spróbować audiobooka i przypomnieć sobie jak to się na drutach wywija. Kiedyś miałam taki okres w życiu, gdy opanowałam tę sztukę w stopniu zadowalającym.
Okazało się, że z robieniem na drutach jest tak jak z jazdą na rowerze - tego się nie zapomina! Ze słuchaniem było gorzej, ale może mieliście rację, że dużo zależy od lektora, no i pewnie od książki również.
Skończony sweter wygląda tak:
Nie spoczęłam na laurach i...rzuciłam się na nową włóczkę oraz audiobooka. O! i tym razem było lepiej, a nawet świetnie. "Stulecie detektywów" Thornwalda wciągnęło mnie na dobre, a głos Marcina Popczyńskiego (i interpretacja) po prostu niósł mnie poprzez kolejne strony. Było nie tylko słuchane i dziergane, ale nawet słuchane i kierowane. A ponieważ książka cienka nie jest, powstało coś takiego: