Chciałabym podzielić się wrażeniami, jakie ostatnio odniosłam w zetknięniu z książką papierową - w sensie postrzegania przedmiotu. Być może dla niektórych, a może nawet i większości z Was takie sensoryczne odbieranie książek to chleb powszedni i każdorazowe czytanie jest "ucztą dla zmysłów", jednak dla mnie, tym razem, okazało się czymś niezwyczajnym i w nietypowy sposób przykuło moją uwagę.
Myślę, że wrażenia jakich doświadczyłam są w pewnym stopniu pokłosiem czytania przeze mnie coraz większej liczby e-booków oraz słuchania audiobooków (w co jeszcze kilka lat temu sama bym nie uwierzyła). W efekcie, czytnik stał się moim kompanem na co dzień i od święta, w domu i poza nim. Książki cisną się na półkach, a ja wybieram urządzenie, które zawsze mam gdzieś pod ręką.
"Trwaj przy mnie" już od jakiegoś czasu stała w mojej biblioteczce. Kupiłam ją bo: lubię prozę E. Strout, była w atrakcyjnej cenie i nie mam jej w
wersji elektronicznej. Kilka dni temu wyciągnęłam po nią rękę. I ... zachwyciłam się!
Piękne wydanie - pomyślałam.
Twarda oprawa, przemyślany projekt okładki, świetne liternictwo, złocenia... Uczta dla oczu po prostu. Zaczęłam czytać to śliczne 'cacuszko' i wpadłam w kolejny zachwyt. Papier w kolorze złamanej bieli, mięsisty w dotyku, idealne marginesy, odpowiednia czcionka i wielkość. Przeszyty grzbiet, dzięki któremu książka się nie zamyka, a strony same przewracają. Miękkie, przyjemnie delikatne, pachnące...
Czysta przyjemność czytania w sferze optycznej, haptycznej i duchowej.
Takie połączenie projektu i jakości doceniam, takie lubię, takie chętniej kupuję. I czytam, z rozkoszą :)