W ostatnich dniach miałam możliwość przeczytać Lilię Pani Wiktorii Wankiewicz, której wspomniana książka jest debiutem, ale również i bardzo osobistą historią.
Powieść zapisana w formie pamiętnika, przedstawia życie bohaterki/autorki na przestrzeni kilku lat. Od czasów szkoły podstawowej do ostatniej klasy liceum, czyli do matury.
Na początku wpisy są bardzo częste, pamiętnik jest formą, która pomaga bohaterce zrozumieć, chociaż może nie tyle... Uwolnić się od negatywnych emocji, słów, złych ludzi i otoczenia, które nie pomaga jej wzrastać, tylko ją poniża, niszczy. Od tak, bez jakiegoś konkretnego powodu, poza tym, że jest troszkę inna z powodu doświadczeń życiowych, choroby i licznych operacji, które musiała przejść by móc funkcjonować. I tu można by się zastanowić nad ogółem społeczeństwa i tego jak zachowujemy się jako jednostki i poszczególne osoby w grupie.
Trudny czas za młodą, dojrzewającą kobietą, która doświadczyła tego, na co absolutnie nie zasłużyła.
Jednak jak mówią po burzy zawsze wychodzi słońce, w przypadku bohaterki pamiętnika ta burza trwała naprawdę długo. Aż 8 lat szkoły podstawowej, ten trud zgotowali jej nie tylko rówieśnicy, ale i nauczyciele... Ktoś, kto powinien edukować i wychowywać, pomagać sam stał się w pewnym sensie prowodyrem negatywnych reakcji wobec jednej osoby.
I jak tu stanąć samemu przeciwko całej grupie?
Z nauczycielami nigdy się nie dyskutuje, bo każdy uczeń wie, że z nauczycielem „nie wygra”.
A jeżeli nie wie i próbuje, szybko przekona się, że próby nic nie dają.
Chyba pozostaje wierzyć i dawać sobie szansę, tak sądzę nie tylko życiowo, ale po przeczytaniu Lilii.
I nadchodzi czas zmian, nowa szkoła, nowe miejsce, nowi ludzie. Pora by rozkwitnąć. Dziewczyna trafia na ludzi, którzy odmieniają jej życie, spojrzenie na samą siebie. Cenią ją, widzą i szanują.
Tak jak mówią, twoja wartość jako człowieka może ulegać z zmianie w obliczu innych, napotkanych ludzi. Środowiska w jakim jesteś, ale ty wciąż jesteś tą samą osobą i twoja wartość powinna być dla ciebie wyżej niż opinia innych. Ludzie i miejsca się zmieniają...
Jedna z refleksji jaka przyszła mi do głowy po przeczytaniu, to świadomość, że trudne dni bardzo nas bolą, czasem musimy je przegadać, zrozumieć, kosztują nas wiele, ale zdaje się, że nie tylko bardzo nas kształtują, co uczą o nas samych, czasem i o drugich. Wiele z takich dni zapominamy. Natomiast co się tyczy dni dobrych. To mało o nich mówimy, chyba za mało, ale za to takie dni potrafią nas naładować i dodać energii, chociaż w nas zostają. To za mało jesteśmy za nie wdzięczni.
Jako druga przyszła mi myśl, że takie książki i takie prawdziwe historie są nam potrzebne abyśmy na nowo nauczyli się empatii i patrzenia na drugiego człowieka, takim jakim jest, a nie jakim go tworzą plotki. Nauczyć się patrzeć komuś w oczy, a nie patrzeć na marki ubrań jakie nosi. Oceniać po czynach, a nie po pozorach, czy po pustych słowach, uśmieszkach, które często są fałszywe. Takie słowa, pełne prawdy są nam potrzebne byśmy nauczyli się być sobą z wadami i dobrymi stronami, autentycznymi, nie zaś kopiami innych ludzi.
Dziękuję za możliwość przeczytania książki Autorce – Pani Wiktorii i zachęcam do sięgnięcia po Lilię.
W końcu nie będzie nikogo, kto mnie zna. Bo skoro jest coś nowego, to nie może być nic starego.