"Przyjaciółko mego serca – wróć, on nie jest wart, by przez niego niewidzialny mur tak dzielił nas."
Książka ta należy do gatunku zwanego popularnie "literatura kobieca". Czyli o kobietach i dla kobiet i owszem tak jest, jest to lektura przede wszystkim dla kobiet, ale nie tylko dla nich. Czyli jednym skromnym zdaniem, literatura, w której ja specjalnie nie gustuję. Jednak i w tym gatunku czasami trafia się coś godnego uwagi, lub chociażby tego, by na tym zawiesić swoje czytelnicze oko. Nie znam innej prozy pani Witkiewicz, więc nie mam skali porównania i w mojej ocenie i opinii mogę bazować tylko na tym tytule.
Książkę niewątpliwie czyta się nieźle, nie ma w niej nacisku na jakieś wielkie łzawienie (małe, jest dopuszczalne, bo czemu nie). Za to sporo jest domorosłej, wieloobiegowej psychologii w rodzaju
"Myślcie pozytywnie. Pozytywne myśli przyciągają dobrych ludzi. I przyciągają szczęście. Złe myśli i słowa tylko pomnażają zło na świecie.".
To mnie irytuje, czyż nie wszyscy o tym wiedzą? Czyż to nie było już powtarzane i wałkowane wielokrotnie w różnych książkach? Napisałam wiedzą, nie stosują się do tego, bo to dwie różne sprawy, niestety.
Jest to więc niezła książka, ku pokrzepieniu serc, jeśli ktoś takowego potrzebuje. Jest to też pozycja dla tych, co to lubują się w bajkach, zwłaszcza takich bajkach, co to na zakończeniu mamy podsumowanie w postaci zdania "I żyli długo i szczęśliwie". Niestety ja do nich nie należę. Nie ...