Niegrzeczne last minute. Czego się spodziewałam? Że będzie przyjemnie, rozluźniająco, wakacyjnie, z uśmiechem na twarzy i szczyptą pikanterii (ale hej! czasem może się ręka omsknąć i wsypać się trochę więcej).
Czy tak było? I tak i nie. Czy czuję się usatysfakcjonowana? Jak widać po ocenie, tak średnio.
Tym razem nazwiska w większości mi znane (i lubiane), a jednak, kurcze, większość opowiadań była po prostu spoko. Dobrze się czytało, a jednak szału nie było. Historie tak średnio zapadające w pamięć, co potwierdza mi to, że przy pisaniu tej opinii, muszę wziąć książkę do ręki i przekartkować, żeby przypomnieć sobie co i jak.
Osobiście wyróżnię opowiadanie Pani Bester, która zawsze potrafi mnie rozbawić :)
Historię stworzoną przez Emilię Szelest, chociaż trudno uwierzyć, że tak szybko można wyleczyć złamane serce, to w tym przypadku kupuję tę opowieść i uśmiecham się do niej :)
Miłym zaskoczeniem było dla mnie opowiadanie Eweliny Dobosz!
I na koniec Pokój 107 Magdaleny Witkiewicz. To było chyba najbardziej erotyczne opowiadanie! Ale, huh, jestem pewna, że sporo osób chciałoby wylądować w tym szczególnym pokoju ;)
Natomiast jedno z opowiadań, "Nuda, nudissima", Pauliny Klepacz, no cóż... gdyby nie tłumaczyć tego z włoskiego, to była dla mnie właśnie taka nuuuda, zmęczyło mnie te 35 stron, dodatkowo nie przypasował mi zupełnie sposób narracji.
Chociaż moje doświadczenia z antologiami nie są jeszcze szczególnie duże, to jednak w osta...