"Ciotka Matylda do niebieskich kroczy bram
Już podoba się jej tam
I na Pana woła głośno: wpuść mnie Pan!
Ciotka Matylda ma koronę z papilotów
I pod pachą taszczy kota
Przecież biedak nie mógł zostać całkiem sam".
(Ballada o cioci Matyldzie-Grupa pod Budą)
Czy można pisać o sprawach poważnych, z poczuciem humoru, z "mrugnięciem oka" do czytelnika? Pewnie, że można i to jeszcze jak!
"Ballada o Ciotce Matyldzie" to pełna ciepła opowieść, o pożegnaniach, o rozpoczynaniu życia od nowa, o spełnianiu marzeń, nawet tych najbardziej niewyobrażalnych do spełnienia. Akcja historii dzieje się na Wybrzeżu, a narratorkami są Joanka i nieżyjąca już Ciotka Matylda, która powraca w listach i we wspomnieniach Joanki. Ciotka Matylda pozostawia po sobie wiele niespodzianek m.in. życiową mądrość, dobroć, która jest obecna w Olusiu i Przemusiu, a także rodzinny biznes, w który nie wierzył nikt z rodziny Joanki: piekarnię- która okazała się dość dochodowym sex-shopem.
Joanka nie może sobie poradzić z wieloma rzeczami: ze śmiercią ukochanej ciotki, z ciągłą nieobecnością, a w końcu zdradą męża Piotra, a także z samodzielnym wychowywaniem córeczki Matyldy. Kiedy do akcji wkraczają znajomi od ciotki Matyldy, którzy przysięgli "na wszystkie świętości" Starszej Pani (świeć Panie nad jej duszą) że się zajmą Joanką, a nawet "obiją komuś twarzyczkę" jeśli będzie trzeba, życie Joanki zaczyna przypominać pasmo sukcesów. Być może Joanka otworzy się nawet...