Iwonę Banach znamy już z serii komedii kryminalnych, które w pełni mnie zdobyły. Przyznaję więc, że miałam pewne wymagania od książki " Wakacje z truchłami"
🪐
Książka opowiada o morderstwie w Prywatnym Parku Zbrodni i równoczesnym zlocie blogerek. To chyba jednak za dużo dla mieszkańców Wiedźmin. Bo gdy zwłoki magicznie znikają, wszyscy szukają tajemniczej formuły a blogerki gonią za świetnym zdjęciem, to nic nie może być dobrze. Szczególnie, że każdy podejrzewa o zbrodnię ducha zmarłej teściowej 😅
🪐
Muszę przyznać, że początek w zupełności mi nie podszedł. Jakoś mi się tak ciężko czytało, na wymuszeniu, jakby autorka sama nie wiedziała jak zacząć. Szkoda, bo ta historia jest świetnym pomysłem na fabułę. Na szczęście, i jak to się mówi im dalej w las tym jest lepiej. Akcja w końcu się zawiązuje, a narracja zaczyna być o wiele płynniejsza.
🪐
To co jeszcze strasznie mi przeszkadzało, to zachowanie blogerek. Rozumiem skąd pomysł na nie, ale tworzenie ich jako typowe stereotypowe blondynki to już przesada. Cieszę się, że reszta bohaterów jest o wiele lepsza. Są intrygujący, zabawni i nietuzinkowi. Szczególnie polubiłam babcie Pauli. Ma kobieta niezłe pomysły 😀
🪐
To co jest siła napędową tej książki to jej humor. Bałam się, że może wyjść groteskowy ale nic z tych rzeczy. Nawet im bliżej końca tym żarty są lepsze!
🪐
Podsumowując "Wakacje z truchłami" mimo kiepskiego początku obroniło się. 3/4 historii jest bardzo przyjemne i najważniejsz...