Niezapomnianie wredna Lidia Czubajko komuś nadepnęła na odcisk tak solidnie, że sama już odcisków nie będzie miała. Nikt jej nie lubił, więc podejrzanych jest sporo, a śladów jakichkolwiek brak. Nic się nie klei. Balicki nie może liczyć na swoją wiedzę o „społeczeństwie”, nie zna miejscowych układów. Policja się do niczego nie nadaje, zdaniem ciotuni Czubajko. Jednak od czego ma się rodzinę i znajomych z Głuszyna. Mietka z Mirellą przybyły z odsieczą na „pomoc” Andrzejowi. Od czego ma się Pindę. To wredne i przewrotne ptaszysko jest także inteligentne, choć bardzo monotematyczne – nie da się ucywilizować, tylko ku*wuje i ku*wuje w różnych intonacjach. Uwielbiam ją! Kochane ptaszysko potrafi dać w kość ku uciesze mej!
Jedno trzeba przyznać – Pinda ma nosa do ludzi. Raczej dzioba. Od razu poznała się na warszawskim policjancie Żelisławie Dziobaku z wielkimi ambicjami i jeszcze większym ego i mniemaniu o sobie. Znamienne nazwisko. Notabene inne niezgorsze. Iwona Banach ma prawdziwy talent onomastyczny zarówno do nadawania imion i nazwisk swoim bohaterom adekwatnych do osobowości, jak i do nazw miejscowości. Bohaterowie książek Iwony to egzemplarze nie do podrobienia. Nie dość, że wcześniej Lidunia Czubajko dawała innym w kość, to teraz robi to w trójnasób. Czubajkówne się w tym tomie rozmnożyły. Wprawdzie jedna nie żyje, ale i tak się plącze na językach po wsi jako ofiara zbrodni, a dwie pozostałe mają się świetnie. Niespełniona artystka Irmina przeżywa perypetie ...