Współczesna powieść obyczajowa Józefa Ignacego Kraszewskiego z 1875 roku. Utworowi nadano stylizowaną formę pamiętnika młodego mężczyzny wkraczającego w dorosłe życie. Akcja rozgrywa się współcześnie, w latach 70. XIX wieku, a właściwy pamiętnik obejmuje trzy letnie miesiące we Lwowie. Swe przeżycia relacjonuje w nim hrabia Adaś – wychowany zagranicą potomek podupadającej arystokratycznej rodziny, który wybiera się w daleką podróż w poszukiwaniu swego życiowego szczęścia, mając głównie na uwadze bogaty ożenek. Usiłując schwytać okazję, nawiązuje znajomości, choć krąg jego towarzyskich kontaktów ogranicza się wyłącznie do własnej sfery (hr. Ferdynand, hrabina Maria, hrabiowie Iwińscy, hr. Sylwester). Jedyny dom „patriotyczny” o tradycyjnych wartościach, należący do spokrewnionego starosty i jego posażnej wnuczki, budzi w nim mimowolną niechęć, politowanie i drwinę, gdyż patriotyzm szyderczo uznaje za polskie nieszczęście. Spędzając w „prowincjonalnym mieście” czas na odwiedzinach, wydawanych przyjęciach, grze w karty i romansowych zabiegach, Adaś prowadzi czcze życie zamożnego utracjusza, przeświadczonego o własnej naturalnej wyższości, pogardzającego miejscowym zwyczajem, ubiorem i pożywieniem, kpiącego z „polakierii” oraz parafiańszczyzny rodaków – i często wyznającego, że „nie wie, co począć z sobą”, gdyż „chory jest na chroniczne nudy”.
W tym próżniaczym życiu istotnym punktem odniesienia jest pozostawiona w rodowej Wilczej Górze „mama” (chére maman), która w końcu przybywa do Lwowa, by wspomóc jedynaka w jego matrymonialnych staraniach – głównie w trosce o dalszy los zagrożonych licytacją dóbr rodowych. Ostatecznie syn jej przegrywa konkury do trzech majętnych kobiet, które wydają mu się niemal pewną zdobyczą i z zaskoczeniem zmuszony jest ustąpić mniej wartościowym od niego (według osobistego mniemania) konkurentom. Nie kryjąc rozczarowania, wyjeżdża wreszcie za granicę, gdzie w dalszych zdarzeniach dopełnia się jego los pasożytniczego próżniaka, choć do końca nie pojmuje przyczyny swych niepowodzeń („Nigdy mnie jeszcze los tak nie prześladował – nie ja winienem, lecz on”).