Powieść o Czerczej Mogile osnułem na opowiadaniu ojca mojego, który zastępując podkomorzego czy sprawując jeden z obywatelskich urzędów, w których całe życie strawił, powołanym był do asystowania rozkopaniu kopca; a ten okazał się w istocie nie granicznym, ale mogiłą. Uczyniło to na nim wielkie wrażenie, bo pełen uczucia religijnego gorszył się tym naruszeniem pokoju umarłych dla sprawy małej wagi. Przypominam sobie, iż mi mówił, jak wszyscy komisarze tej sprawy, nazajutrz złożywszy się, uroczyste za duszę nieboszczyka odprawili nabożeństwo. Wspomnienie okolic znanych, kraju, w kórym część życia przebyłem, związały się z tym pierwszym. Owych bojów o granicę byłem sam w młodości świadkiem u nas w Dołhem, gdy przychodziło do koszenia spornej łąki między Sielecczyzną Sapieżyńską a naszą wioską. Później ojciec ułożył się z ordynatem Zamoyskim, który Sielce wziął po żonie, Sapieżance z domu, o tę dyferencję, ustępując znaczną przestrzeń za wybicie kanału, który trzęsawiska osuszył. Pełno takich legend przyzbierała sobie młodość moja. Ojciec opowiadał je chętnie, a pamiętał mnóstwo. Plotło się to później w powieści i zużytkowało jak tutaj. Wiele z tych rysów i faktów, które się wydadzą może fantazją pisarza, wyczerpnięte są żywcem z podań i szczątków dawnego bytu, który się tu odbija.